Lucy's POV
Szkoły na powrót otwarto dopiero w piątek. Tego dnia szykuję się do wyjścia w pośpiechu, a w głowie mam tylko jedną myśl - że już za kilka chwil znowu zobaczę Justina. Nie widziałam się z nim zaledwie parę dni, a mimo to zdążyłam się porządnie stęsknić.
Do szkoły przyjeżdżam swoim samochodem, nie chcąc niepokoić Clary, która zresztą chyba wciąż siedzi w domu. Parkuję auto na szkolnym parkingu i cieplutko ubrana idę w stronę drzwi wejściowych. Przy schodach stoi Kylie Gray, szepcząc coś do swojej nieodłącznej Chelsea Williams. Na mój widok dziewczyny przerywają rozmowę i nawet się z tym nie kryjąc, z kpiącymi uśmieszkami na twarzach lustrują mnie wzrokiem. Prycham pod nosem i ignoruję je. Głupie szmaty.
Pewnym krokiem przekraczam próg budynku i idę prosto do swojej szafki, gdzie zostawiam zimowe ubrania oraz pakuję do torby kilka książek, które będą mi teraz potrzebne. Gdy kończę, zatrzaskuję drzwiczki i podążam wzdłuż korytarza, rozglądając się za Justinem.
Pewnie możecie wyobrazić sobie moją radość, kiedy w końcu go dostrzegam. Stoi zwrócony tyłem do mnie w pobliżu sali od angielskiego i patrzy gdzieś w głąb pomieszczenia, jakby szukając kogoś wzrokiem. Może mnie? No cóż, to będzie miał niespodziankę.
Podbiegam do niego od tyłu i otaczam go ramionami, tuląc go mocno. On zdezorientowany próbuje się odwrócić, ale nie pozwalam mu na to i przyciskam go do siebie jeszcze mocniej.
- Zgadnij, kto to? - pytam melodyjnie, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Nie muszę zgadywać, żeby wiedzieć, że to ty - słyszę jego pogodny, lekko zachrypnięty głos.
Justin wyrywa się z mojego uścisku i odwraca się do mnie przodem. Spogląda na mnie z góry. Na jego twarzy widnieje uśmiech.
- Stęskniłem się za tobą - mówi po prostu.
- Ja za tobą też.
- Trzymasz się? - pyta niepewnie, a w jego głosie słyszalna jest troska. Oczywiście ma na myśli moje rozstanie z Mattem.
- A co, chcesz się upewnić, że znowu nie zacznę ryczeć i nie będziesz musiał mnie pocieszać? - prycham cicho, dając mu do zrozumienia, że to tylko żart. - Spokojnie. Za każdym razem, kiedy o nim myślę, jestem coraz bardziej pewna, że to była jedna wielka pomyłka.
Moje słowa są całkowicie zgodne z prawdą. Wczorajsze spotkanie z Clary bardzo mi pomogło spojrzeć na to wszystko ze zdrowej perspektywy. Nie warto zamartwiać się osobami pokroju mojego byłego chłopaka, kiedy wokół siebie mam tak wspaniałych przyjaciół.
- Dzięki Bogu - wzdycha teatralnie szatyn i zagryza wargę, zastanawiając się nad czymś. - Mogę go obrazić?
Wzruszam ramionami, dając mu wolną rękę.
- Okej, więc był chujem. - Jego stwierdzenie jest tak bezpośrednie i szczere, że nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem.
- Trudno się nie zgodzić.
Chwilę jeszcze gadamy. Opowiadamy sobie wzajemnie, jak spędziliśmy wolne dni, póki rozmowy nie przerywa nam dzwonek.
- Dobra, mała, ja spadam na lekcję - mówi do mnie, robiąc krok czy dwa w tył i macha mi na pożegnanie.
- Tak, ja też. Papa.
Chłopak uśmiecha się do mnie i odchodzi. Już mam robić to samo, gdy nagle przypomina mi się pewna ważna rzecz.
- Och, Justin! Czekaj - wołam za nim. Odwraca się i spogląda na mnie pytająco, a ja szybko pokonuję dystans dzielących nas kilkunastu metrów. - Zjesz ze mną lunch?
Twarz Justina promienieje. Zawsze jadał sam, a ja ze swoją... byłą paczką. To pierwszy raz, kiedy proszę go, żebyśmy zjedli wspólnie.
- Jasne, że tak - odpowiada bez wahania.
---------------------------
Parę minut po dzwonku oznajmiającym porę lunchu przychodzę na stołówkę. Nakładam sobie na talerz jakąś sałatkę i rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu przyjaciela. Niedaleko stoi stolik "mojej" paczki. Siedzą przy nim wszyscy z wyjątkiem Clary i Stelli. Przez chwilę patrzę na Matta, jednak niemal od razu odwracam wzrok. Nie warto, powtarzam sobie w głowie, nie warto.
Mrużę oczy i odszukuję stolik Justina, po czym przeciskam się przez tłumy uczniów, podążając ku niemu. Po drodze omal nie zderzam się ze Stellą.
- Lucy! - wykrzykuje dziewczyna z wyrazem ulgi na twarzy. - Szukałam cię.
- Hej, skarbie - uśmiecham się do niej lekko zaskoczona. - O co chodzi?
- Och, nic takiego, po prostu zastanawiałam się... czy możemy zjeść dzisiaj same. No wiesz, bez reszty. - Dyskretnie kiwa głową w bok, wskazując na stolik naszego squadu. Marszczę brwi.
- Jasne, ale dlaczego nie chcesz usiąść z nimi?
- Z tego samego powodu, co ty. - Wzrusza ramionami. - No, prawie. Zwyczajnie doszłam do wniosku, że jestem intelektualnie ponad to i nie mam zamiaru więcej za nimi biegać. Zresztą po tym, co odpieprzył Matt... Straciłam do niego resztki szacunku. Tak samo do Kylie i jej psiapsiółek.
Prycham kpiąco, uśmiechając się lekko.
- Do nich to ja straciłam szacunek już dawno temu. - Biorę Stellę za rękę. - Chodź. Możemy usiąść z Justinem?
Przytakuje, a na jej twarzy pojawia się znaczący uśmieszek. Patrzę na nią pytająco, ona jednak kręci tylko głową. Wzdycham i wywracam oczami.
Po kilku sekundach obie przysiadamy się do stolika szatyna.
- Cześć - mówimy obie.
- O, hej. - Justin uśmiecha się do nas ciepło. Spogląda na Stellę i marszczy lekko brwi. - Stella? Nie jesz ze swoimi? - pyta, dyskretnym ruchem głowy wskazując na stolik Matta.
- Nie chcę mieć już nic wspólnego z tą bandą idiotów - odparła dziewczyna dumnie. Justin chichocze.
- Nie dziwię się.
Jemy i rozmawiamy o różnych głupotach. Stell i Justin zaskakująco dobrze się dogadują. Wykorzystuję moment, gdy ta dwójka skupiona jest na sobie i przyglądam się Justinowi.
Od jakiegoś czasu w mojej głowie rodził się pewien pomysł, a teraz coraz bardziej realna wydaje się szansa wprowadzenia go w życie.
Justin tak bardzo mi pomógł, dając mi korki z matmy... i przecież pomaga mi ciągle. Wydawałoby się, że to błahostka, ale dzięki niemu uwierzyłam, że mogę być lepsza w nauce. To ma dla mnie ogromne znaczenie i byłam zła na siebie, że nie daję mu niczego w zamian.
Ale przecież mogłabym.
Skoro on pomógł mi uwierzyć w swoje umiejętności, dlaczego i ja nie miałabym pomóc mu w zyskaniu wiary w siebie?
Patrzę na chłopaka siedzącego przede mną, w tej chwili pogrążonego w rozmowie z moją koleżanką. Uśmiecha się szeroko i w mojej głowie pojawia się myśl, że chciałabym, żeby na jego twarzy taki uśmiech widniał codziennie. Chciałabym go uszczęśliwiać.
Jakimś cudem wiem, że on on zawsze będzie przy mnie, że choćby wszyscy się ode mnie odwrócili, to Justin będzie tym, który zostanie ze mną do końca.
Boże, zrobiłabym dla niego wszystko.
Pomogę mu. Porozmawiam z nim o tym dzisiaj na korepetycjach, ale bez zdradzania szczegółów. Jestem pewna, że gdyby wiedział, co dla niego planuję, spanikowałby i w życiu się nie zgodził.
Chichoczę pod nosem. Jutrzejszy dzień zapowiada się ciekawie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Don't judge me, to jest pierwsza rzecz którą napisałam od ponad pół roku. Ale udało się omg
Kolejny rozdział będzie przełomowy, to wam mogę obiecać z ręką na sercu. Trzymajcie kciuki za wenę.
Mam nadzieję, że wam się podobało - jeśli tak to feel free, komentujcie, gwiazdkujcie, róbcie z tym co chcecie.Kocham was,
Julcia(I tak nikt tego nie czyta)

CZYTASZ
unpredictable | j.b.
FanfictionWyobraź sobie, że jesteś najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Należysz do tej "elity" - najbogatszych, najlepiej ubranych, najbardziej podziwianych i... po prostu naj. Wyobraź sobie, że poznajesz chłopaka z zupełnie innego świata. Chłopaka, któreg...