Potłuczone okulary Bridget leżały na środku nienakrytego stołu. Wszyscy mieszkańcy domu oprócz Bena i Vivian, którzy nie zakończyli jeszcze swoich codziennych obowiązków, siedzieli w milczeniu w dużym, oświetlonym popołudniowym światłem salonie. Meble z ciemnego drewna wydawały się jeszcze bardziej przygnębiające niż zwykle, a martwą ciszę przerywał tylko cichy dźwięk paznokcia Kila uderzającego w zabrudzoną monetę.
To był jeden z jego rytuałów, o którym zawsze wypowiadał się bardzo zdawkowo. Moneta Kila była tak charakterystycznym elementem jego aparycji, że z biegiem lat przyjaciele przestali nawet zwracać uwagę na jego niewinną zabawę.
Pod wpływem silnego uderzenia podlatywała do góry, robiąc kilka spektakularnych obrotów, po czym spadała prosto w dłoń Kila tylko po to, by chwilę potem znów wzbić się w powietrze.
Chłopak nigdy nie pokazywał jej nikomu z bliska. Twierdził, że jest to jedyna pamiątka, jaką udało mu się zachować ze swojego rodzinnego domu, w którym spędził pierwsze dziesięć lat swojego życia. Moneta niczym nie przypominała waluty używanej w Orglasii. Prawie całkowicie czarna od zbieranego latami brudu wydawała się niezwykle ponura w porównaniu z jaskrawymi czerwieniami, jakie na co dzień nosili przy sobie mieszkańcy miasta. Była też nieznacznie od nich większa i zaskakująco cięższa. Czasem, gdy Kilowi nie udało jej się złapać, moneta upadała na ziemię z niespodziewanie głośnym brzękiem niepodobnym do tak stosunkowo małego przedmiotu.
Tym razem jednak chłopak nie upuścił jej ani razu. Jego wściekły wyraz twarzy wskazywał na to, że myślami jest w zupełnie innym miejscu, a wprawiona dłoń sama bawi się monetą, korzystając z wytrenowanej przez lata pamięci mięśniowej.
– Wysłałam już posłańca do Vivian z wiadomością, co się stało – przerwała ciszę Sarah. Jej delikatny głos nawet w takich sytuacjach działał niezwykle uspokajająco na pozostałych domowników. – Powinniśmy niedługo dostać wiadomość o szczegółach ostatniego pożegnania Bridget.
Saturn wtuliła się jeszcze mocniej w pogrążonego w bezruchu Tristana.
– T–to wszystko moja wina – szeptała, łkając przyciśnięta do piersi chłopaka.
– Nie wygłupiaj się, Sat – zganił ją Kil. – Czyny Monumm nigdy nie są winą człowieka.
– Kil ma rację – przytaknął Brian, wyciągając rękę, żeby pogłaskać zapłakaną dziewczynę. – Kiedy dotarliście na miejsce, było już za późno. Nie mogliście nic zrobić.
Lekko drżąca głowa Saturn uspokoiła się na chwilę pod delikatnym dotykiem chłopaka. Brian przesuwał powoli wierzchem dłoni po jej rozczochranych włosach, szepcząc dodające otuchy słowa, siedzącej na kolanach Tristana przyjaciółce.
Po chwili znowu zapanowała cisza.
Sarah spojrzała na osamotnione okulary pozbawione zawsze towarzyszącego im uśmiechu urzędniczki. Bridget była dla niej inspiracją i wzorem do naśladowania odkąd pierwszy raz poznały się na zimowym festiwalu.
Możliwości kobiet w Orglasii nigdy nie były tak złe, jak w innych miastach, wręcz zdarzało się, że młode dziewczyny z innych stron przeprowadzały się tutaj, licząc na lepszy start niż w swoich domowych miejscowościach. Mimo to nadal większość stanowisk obejmowali głównie mężczyźni, szczególnie w przestrzeni naukowej, do której od najmłodszych lat aspirowała Sarah. Jej ponadprzeciętny intelekt wielokrotnie spotkał się z nieprzyjemnymi komentarzami wielu nauczycieli i napotkanych naukowców, a jej osiągnięcia umniejszano przy każdej okazji, przypisując je męskim współpracownikom lub szkolnym opiekunom. Z pomocą jeszcze zdrowej pani Bundles Sarah wielokrotnie składała skargi na defaworyzujących uczennice nauczycieli, jednak zazwyczaj otrzymywały odpowiedź, że ich dokumenty "znikały wśród innych urzędniczych papierów".
CZYTASZ
Dzięcioły Orglasii I
FantasySiedmioro przyjaciół żyjących razem pod jednym dachem pewnego dnia staje się świadkami brutalnej śmierci swojej wspólnej znajomej, która ginie z rąk Monumm - potwora polującego na każdego, kto porusza się samotnie. Zmotywowani tragicznymi wydarzenia...