Sarah przebudziła się nagle. Chwilowe zamroczenie ulatującego snu sprawiło, że nie miała pewności, gdzie się znajduje. Zamrugała kilkukrotnie.
Wciąż była w swojej pracowni, ale nie potrafiła sobie przypomnieć, w którym momencie oparła głowę o biurko i zasnęła. Ślina spływała powoli z jej ust, przylepiając się do drewnianego blatu. Wyprostowała się i przetarła rękawem twarz. Jej biały fartuch stracił swój nieskazitelny kolor po całym dniu przebywania w warsztacie i ścieraniu matowej powierzchni kryształu.
Spojrzała na zegar. W pozbawionym okien pomieszczeniu było całkowicie ciemno, lecz godzina sugerowała, że na zewnątrz od ponad dwóch godzin świeci już słońce.
Głośne burczenie w brzuchu wyrwało ją całkowicie z resztek sennego samopoczucia, a chwilę potem uderzyła ją okropna suchość w gardle. Odkąd wczoraj zamknęła się w swojej pracowni, nic nie jadła ani nie piła.
„Czy kiedykolwiek oduczę się tego głupiego nawyku?", zapytała samą siebie, po czym zdjęła fartuch, rzuciła go w kąt pokoju i wyszła na korytarz.
Kiedy znalazła się w jadali, przywitały ją spojrzenia wszystkich domowników. Ku jej zaskoczeniu przy stole siedział także Brian, Vivian i Ben, którzy o tej godzinie powinni byli już wychodzić do pracy. Ona sama zresztą też.
– Co wy tu jeszcze robicie? – zapytała lekko skonfundowana zachrypniętym głosem.
– Jak to co? Nie mów, że znowu zapomniałaś – odpowiedział jej z niedowierzaniem Tristan. – Jutro są twoje urodziny!
Sarah zmarszczyła brwi. Zupełnie o tym zapomniała. Doskonale pamiętała daty urodzin pozostałych domowników, ale do swoich nigdy nie przykładała tyle uwagi.
W Orglasii dzień urodzin był bardzo istotnym świętem. Przykładano do niego tak dużo uwagi, że celebrowanie obejmowało zarówno same urodziny jak i dzień przed i po nich. Domownicy solenizantek i solenizantów byli zwolnieni ze swoich obowiązków w pracy i nauce przez okres trzech dni, aby móc odpowiednio przygotować się do uroczystości, świętować, a następnie odespać i posprzątać po celebrowaniu.
– Upiekłam twoje ulubione ciasto! – zaszczebiotała Vivian. Nie była już w sukni, ale kolor jej ubioru nadal wskazywał na przebudzenie Pafelir'a. Z wczorajszej biżuterii zostawiła sobie jedynie spinkę we włosach.
– Upiekliśmy – poprawił ją Brian.
– Już się tak nie przechwalaj – zgasiła go kapłanka, po czym podbiegła do Sarah i obejmując ją w pasie zaprowadziła ją do udekorowanego krzesła.
Naukowczyni drgnęła lekko, gdy ramię Vivian oplotło jej talię, lecz posłusznie skierowała kroki do stołu.
Dzisiejsze śniadanie wyglądało bardziej bogato niż zazwyczaj. Dziewczyna patrzyła wygłodniałym wzrokiem na świeżo pokrojony, jeszcze ciepły chleb, bukiet różnorodnych warzyw, kilka rodzajów pokrojonych w plastry mięs, parującą, ledwo co ściągniętą z patelni jajecznicę i aromatyczną, owocową herbatę, która już czekała na nią w filiżance.
– Pan Sparrow dzisiaj o świcie przyniósł nam koszyk pełen tych świeżutkich prezentów! – poinformował radośnie Tristan, wskazując na pełne półmiski.
– I to za darmo! – dodała Saturn.
– A mi się udało stanąć pierwszemu w kolejce do piekarni – pochwalił się Ben.
Sarah patrzyła rozczulonym wzrokiem na siedzących przy stole przyjaciół. Jej spojrzenie zatrzymało się przez chwilę na Kilu, który jako jedyny nie wydawał się podekscytowany całą uroczystością. Wyglądał na wręcz niezadowolonego. W jej głowie na moment pojawił się obraz wczorajszego odkrycia, lecz głos stojącej nad nią Vivian błyskawicznie rozwiał wszystkie nieprzyjemne myśli.
CZYTASZ
Dzięcioły Orglasii I
FantasySiedmioro przyjaciół żyjących razem pod jednym dachem pewnego dnia staje się świadkami brutalnej śmierci swojej wspólnej znajomej, która ginie z rąk Monumm - potwora polującego na każdego, kto porusza się samotnie. Zmotywowani tragicznymi wydarzenia...