Chłodniejsze powiewy wiatru burzyły przyjemne, rozpływające się wokół ciepło popołudniowego słońca. Bajkowo zielona trawa otulała leżącą parę przyjaciół, służąc im za miękki, wygodny koc. Całkowitemu milczeniu akompaniowały dochodzące z lasu ptasie trele o zróżnicowanych melodiach i tonach. Panująca atmosfera była tak niewzburzona, spokojna i bezpieczna, że wydarzenia ostatnich dni wydawały się jedynie odległym, podszytym grozą snem, który z czasem odejdzie w zapomnienie.
Saturn opierała głowę o równomiernie unoszącą się z każdym wdechem klatkę piersiową Tristana. Miała zamknięte oczy, lecz wyjątkowo nie spała. Szalejące w jej głowie ponure myśli zdążyły się odrobinę uspokoić, ustępując innym, bardziej podekscytowanym. Była właśnie sam na sam z Tristanem i to poza murami miasta. To nie zdarzało się często, a przynajmniej nie tak często jak by chciała. Część jej podskakiwała co chwilę w duchu ze szczęścia, namawiając ją do podjęcia jakiejś aktywności, rozpoczęcia rozmowy czy choćby wtulenia się jeszcze bardziej w leżącego chłopaka. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że takie wspólne, spokojne wylegiwanie się też było niezwykle przyjemne. Było w tym jakieś takie ciepło, którego nie czuła jeszcze nigdy wcześniej. Wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa, że jest z kimś, kogo kocha.
– Opowiesz mi jakąś bajkę? – przerwała wreszcie ciszę, odginając lekko głowę, by spojrzeć na odpoczywającego chłopaka.
Ten westchnął głośno.
– A było tak przyjemnie...
– Ej. – Dziewczyna wbiła mu łokieć w brzuch.
Tristan zgiął się w pół pod wpływem uderzenia i próbując złapać oddech odparł:
– Dobrze, opowiem, opowiem!
Zakaszlał kilkukrotnie, nadal próbując dojść do siebie po potężnym kuksańcu.
– Chcę tę, co zawsze – rozkazała Saturn po czym poprawiła się na trawie, żeby być jeszcze bliżej chłopaka.
– Znowu? – zapytał lekko poirytowany. – Opowiadałem ci ją już chyba milion razy.
– Ale bardzo ją lubię! – upierała się.
Tristan westchnął.
– Na pewno nie chcesz innej? – Spróbował ostatni raz.
– Nie-e – Stanowczo pokiwała głową.
– Niech będzie – odparł zrezygnowany i odchrząknął.
Saturn ponownie zamknęła oczy i całkowicie pogrążyła się w słuchaniu kojącego, opowiadającego głosu.
***
Pojedyncza kropla potu spłynęła z czoła wpatrującej się w Esencję Sarah. Na biurku leżały różnego rodzaju narzędzia, które poległy w boju z nieugiętym kryształem. Dziewczyna odłożyła niewielkie wiertło i rozmarzyła się na chwilę. Z każdą chwilą coraz bardziej była przekonana, że przyrządy laboratoryjnego kalibru nie dadzą rady rozłupać Esencji. Były jej potrzebne cięższe narzędzia, takie, które nie mieściły się w domowej pracowni. O ile w mieście były dostępne tego typu przyrządy, to nie mogła z nich tak po prostu skorzystać niezauważona i bez pozwolenia swoich przełożonych. Mogła działać bez ograniczeń, ale tylko w ścianach tego pokoju.
Jej myśli wróciły do zeszłorocznego projektu, który był jednym z jej największych dotychczas osiągnięć. Wielkie wiertło służące do rozłupywania skał i wydobywania materiałów, które zaprojektowała dla Kretów – górników w Mormadzie – na pewno sprostałoby leżącemu przed nią na biurku wyzwaniu. Westchnęła. Mimo że było to jedno z jej najambitniejszych dzieł, to nigdy nie miała okazji zobaczyć go na własne oczy. Dostawała wiadomości, że sprawuje się wspaniale, ale to nie spełniało jej tak bardzo jak widok drążącej kamienne ściany maszyny. Często wyobrażała sobie swój wynalazek podczas pracy. Przepełniało ją to niezwykłą rozkoszą i nieopisaną satysfakcją, która z kolei rodziła w niej zawsze głód do tworzenia kolejnych, jeszcze bardziej nowatorskich i ponadczasowych projektów.
CZYTASZ
Dzięcioły Orglasii I
FantasySiedmioro przyjaciół żyjących razem pod jednym dachem pewnego dnia staje się świadkami brutalnej śmierci swojej wspólnej znajomej, która ginie z rąk Monumm - potwora polującego na każdego, kto porusza się samotnie. Zmotywowani tragicznymi wydarzenia...