-Rozdział 4-

141 3 0
                                    

Przetarłam powoli oczy. Tej nocy budziłam się już kilka razy i nie za bardzo się wyspałam. Obok mnie leżał mój telefon. Szybko sprawdziłam powiadomienia

Nathan 

-Gdzie ty jesteś?! 

-Halo?

-Sophie zabiję Cię jak nie wrócisz w ciągu tej nocy

-Jestem u moich rodziców

Westchnęłam i szybko odpisałam

-Nie wrócę dopóki wszystko się nie ułoży, ale się o mnie nie martw. 

Odłożyłam telefon i wstałam. Poszłam długim korytarzem do salonu, żeby sprawdzić czy Chase już wstał. Stawiałam ciche kroki starając się nie hałasować. Nagle, ktoś podniósł mnie od tyłu. Krzyknęłam najgłośniej jak mogłam

-Spokojnie to tylko ja!- Chłopak zaczął się śmiać i odłożył mnie na ziemię

-jesteś dupkiem- zaczęłam się śmiać

On tylko wyszczerzył zęby 

-Co chcesz na śniadanie?

-Nie musisz mi nic robić

-Nie przesadzaj Soph. No dalej, chcesz tosty?

On naprawdę nie odpuści

-No dobra. Poproszę jednego tosta- wymusiłam uśmiech i poszłam usiąść na kanapę

-Nie wyglądasz dobrze kiedy uśmiechasz się sztucznie!- rzucił Chase

Skąd on wiedział? Ćwiczyłam ten uśmiech bardzo długo...

Zjedliśmy tosty i pooglądaliśmy telewizje. Później chciałam iść się ubrać. Ale..chwila...

-Chase... 

-No?

-Nie mam ubrań

Chłopak westchnął i wstał

-Chodź, dam Ci 

Wybrałam sobie jakieś szare dresy, koszulkę, i cudowną, wielką, puchatą bluzę.

Później chcieliśmy wyjść na spacer. W korytarzu stały moje puchate kapcie w których przyszłam

-Soph, musimy iść chyba kupić Ci buty

-Nie będziesz na mnie wydawał pieniędzy

-Będę

-Nie

-Będę

-Zakład?

W tym momencie mnie podniósł. Pisnęłam kiedy przerzucił mnie przez swoje ramię

-Puść mnie ty dupku! 

-Nie masz butów Sophie 

I tak przeszliśmy pół miasta. Wszyscy ludzie się na nas patrzyli, a ja nie mogłam z niego zejść. Wreszcie weszliśmy do sklepu z butami

-No dalej, wybieraj

-Nie wydasz na mnie ani grosza

-Chyba się zawiedziesz maluszku. Wybieraj

Przeszłam się po sklepie i wybrałam najtańsze buty jakie zobaczyłam

-Nie podobają Ci się te buty- powiedział- wybrałaś je bo są tanie

Rozgryzł mnie. 

-Widziałem jak patrzyłaś na te buty- wskazał na czerwone conversy. 

-Gościu, to kosztuje prawie 400 zł

-Bierzemy- Chase posłał mi uśmiech i wziął do ręki pudełko. Zapłacił i dał mi do ręki.

-No dalej, ubieraj. Chyba, że chcesz, żebym Cię nosił

-Nie było to takie złe- uśmiechnęłam się i zaczęłam zakładać buty.

Wstałam

-No dobra, nasz następny przystanek to gofry

-Chase, proszę Cię

-O co prosisz?

-Nie wydawaj na mnie pieniędzy- miałam poczucie, że jestem winna.

On tylko się uśmiechnął i wziął mnie za rękę.                                                                                                            Kiedy szliśmy poczułam nagłą ochotę zapalenia papierosa. 

-Um...Chase?

-Tak?

-Masz może papierosy?

-Po co ci?

-A masz jakieś wątpliwości?

Chłopak zatrzymał się i gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę 

-Wiesz, że się tym niszczysz?- trochę uniósł głos- możesz mieć potem poważne problemy

-Wiem... Ale to jedna z jedynych rzeczy, które mnie odstresowują.

-Soph, czym jesteś zestresowana ?

Wszystkim. Moim związkiem, spaleniem się mieszkania, naszą relacją.

-Niczym. To masz czy nie?

-Nie mam. Odkąd moja matka umarła na raka płuca ani razu nie zapaliłem

Spuściłam głowę. Nie wiedziałam o tym...

Szliśmy dalej w o wiele już gorszych nastrojach. Chase kupił mi gofra i wróciliśmy do jego domu

-Twoja mama już wróciła?-spytał

-Jeszcze nie

To znaczyło, że jeszcze muszę u niego zostać. 

-Co chcesz na kolację?

-Jestem najedzona tym gofrem, nic mi nie rób

Chłopak uśmiechnął się pod nosem i poszedł robić posiłek. Ja zdjęłam buty i położyłam się na kanapie. Po dniu spędzonym na dworze oczy same mi się przymykały. Ułożyłam się na boku i zamknęłam oczy. Poczułam, że powoli odpływam... 

Lekko się wzdrygnęłam kiedy poczułam dłoń na moim policzku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Chase'a:

-Co robisz?

Chłopak szybko zabrał rękę

-Nic

-Czułam

-Nic nie czułaś

Mruknęłam cicho ze zmęczenia

-maluszku zejdź z kanapy i idź do łóżka, tu jest niewygodnie 

-Nie mam siły- obróciłam się na plecy- ale mówiłeś prawdę z tym, że tu jest twardo- uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy

Poczułam czyjąś rękę pod moimi plecami

-Nie podnoś mniee- jęknęłam

-Jak inaczej masz iść do łóżka?- uśmiechnął się i mnie podniósł

Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zasnęłam... 

<3333 słodkie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

<3333 słodkie

You're not like him  [ZAKOŃCZONE!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz