-Rozdział 8-

121 4 1
                                    

W domu nikt na mnie nie czekał więc stwierdziłam, że napiszę do mamy

Mamusia <3

-Hej mamo, wróciłaś już, bo chciałam wpaść?

-Tak, właśnie wróciłam. Możesz wpadać :)

Uśmiechnęłam się pod nosem, założyłam buty i kurtkę i wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę domu. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi uśmiechnięta mama. Przytuliłam ją i weszłam do środka

- Dawno się nie widziałyśmy- powiedziała

-No

-Chcesz loda?

-Mamo, jest prawie zima

-No co? Kupiłam twoje ulubione, ciasteczkowe 

Mimo to, że nie chciałam jeść za dużo, stwierdziłam, że nie oprę się mojemu ulubionemu deserowi

-A dodasz mi do nich oreo?- zachowałam się jak małe dziecko, ale nie musiałam się tym przejmować

-Pewnie- Mama skierowała się do kuchni, a ja poszłam za nią- ostatnio coś schudłaś, przyda ci się

Widać, że schudłam? Uśmiechnęłam się pod nosem

-Dzięki, zaczęłam zdrowo jeść

-No to chyba ci to trochę zepsuję

Założyłam ręce na ramiona i się uśmiechnęłam. Odebrałam od mojej mamy loda z oreo i z uśmiechem zabrałam się za jego jedzenie. Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie

-Widziałam Cię dzisiaj z jakimś chłopakiem

-Mówiłaś, że dopiero wróciłaś, mamo- rzuciłam jej pretensjonalne spojrzenie- co robiłaś na mieście?

-No cóż, tak mówiłam...? No dobra, to kim on jest?

-Poznałam go kiedy byłam na imprezie z Nathanielem. Podobno byli kiedyś przyjaciółmi.

Mama pokiwała głową

-Spotkałam go w kinie, a później zaprosił mnie na jedzenie

-U niego byłaś jak mnie nie było w domu?

Skąd ona wie? Westchnęłam głośno

-Tak.

Moja mama uniosła brwi i zabrała ode mnie miskę po deserze. Oparłam się na kanapie i przymknęłam oczy. Mój brzuch domagał się więcej jedzenia, ale ja po prostu sięgnęłam po gumę i wsadziłam ją do buzi. Zaczynałam lubić ten smak i się do niego przywiązywać. W tym momencie mama wróciła do salonu i wręczyła mi do ręki ciasto czekoladowe

-Mamo, nie jestem głodna

-Słyszę jak ci w brzuchu burczy. No dalej, jedz

-Mamo, możesz mi to spakować do woreczka, zjem potem- rzuciłam jej błagalne spojrzenie

-No dobra- mama poszła z powrotem do kuchni

Westchnęłam. Wiedziałam, że się o mnie martwi, ale chyba przekonałam ją argumentem z przejściem na dietę. Powoli zebrałam się z kanapy

-Mamo, ja już idę, Nathaniel się o mnie martwi!

No na pewno. Martwi się w cholerę i całuje się z dziewczynami

Mama rzuciła mi kochające spojrzenie 

-Wpadaj niedługo kochanie!

-Dobrze!

Wyszłam z domu, a wszystkie zmartwienia znowu powróciły. Poszłam krętą drogą do mieszkania, a wchodząc po schodach poczułam zapach wypieków z jednego z mieszkań. Mimowolnie się uśmiechnęłam i podążyłam dalej. Taki zapach kojarzył mi się tylko i wyłącznie z dzieciństwem... 

Kiedy weszłam do domu, Nathaniel siedział na kanapie i patrzył prosto na mnie z tymi swoimi, niebieskimi, zimnymi oczami, a w ręku trzymał mój telefon, który zostawiłam zanim wyszłam z domu

-Sophie, masz mi coś do powiedzenia?- jego głos był ostry, widać było, że jest zdenerwowany- Sophie?!

-Nie wiem, o co ci chodzi?- mruknęłam pod nosem

-Zdradzasz mnie z Chasem 

A ty mnie z 10cioma innymi laskami.

-Nieprawda? 

-Masz go zapisanego jako ,,Chase<3" a on nazywa cię maluszkiem i prosi żebyś do niego wpadła- w jego oczach rosła furia

-Czy to jest od razu zdrada?! - wybuchłam- Ja nic nie mówię jak codziennie zastaję Cię całującego się z inną dziewczyną, nadal z tobą jestem, chociaż nie powinnam!

Przegięłam.

Chłopak podszedł do mnie i pchnął mnie z całej siły na szafkę. Moja głowa uderzyła w jej sam róg, a kiedy spadłam, wazon na górze się zachwiał i rozbił się na czubku mojej głowy. Trochę szkła wleciało mi do buzi, zaczęłam kaszleć i krztusić się krwią. Ale i tak, najbardziej bolesne było to, że mój chłopak patrzył na mnie z uśmiechem satysfakcji... 

Wyszedł z mieszkania zostawiając mnie samą, zakrwawioną, jeszcze ,,niechcący' przydeptując z całej siły moją rękę. Leżałam tam, kompletnie bez sił, nie wiedząc co zrobić. Nie mogłam napisać do mamy, mogłaby obwiniać o wszystko siebie, do Chase'a też nie. Powoli spróbowałam wstać, ale kiedy moja głowa zaczęła piekielnie boleć upadłam z powrotem, strącając na moją twarz więcej rzeczy z szafki. Musiałam do kogoś napisać, ale nie wiedziałam do kogo. Postanowiłam rozważyć, kto ma bliżej do mieszkania. Chase. No dobra, przeznaczyłam resztkę moich sił na przeczołganie się do stolika po mój telefon. 

Chase<3

-Pilna sprawa, jestem w moim mieszkaniu, szybko bo się zaraz wykrwawię. Znasz adres, drzwi są otwarte

Nie przesadzałam z tym, że zaraz się wykrwawię. Siedziałam tak od kilkunastu minut, a z moich ran nadal sączyła się krew. Czułam, że zaraz odpłynę, ale starałam się przeznaczyć siłę na to, aby nie zemdleć. W tym momencie Chase odpisał

-Już idę, boję się, napisz czy żyjesz

-Żyję ale czuję że zaraz zemdleję

-Wytrzymaj maluszku, prawie jestem

Położyłam się na dywanie, który był przesączony krwią, pomieszaną z wodą z wazonu, który na mnie spadł. W tym momencie do mieszkania wparował Chase. Zamarł na widok mnie, leżącej na zakrwawionym dywanie, prawie odpływającą, z przechyloną szafką i pękniętym wazonem, którego kawałki były wbite w moją głowę. Ostatkami sił podniosłam się, aby siedzieć, a Chase podbiegł do mnie i przy mnie przystanął

-Co się stało?

-Nic poważnego- zabrzmiało to dziwnie, jak na sytuację w której się znajduję- przyniesiesz bandaże i pensetę?

Chłopak pobiegł do łazienki i zaczął przeszukiwać zawartość szafek. Lecz kiedy wrócił ja już dawno zdążyłam zemdleć...



You're not like him  [ZAKOŃCZONE!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz