-Rozdział 3-

169 4 0
                                    

Zapukałam do drzwi. Otworzył mi uśmiechnięty Chase:

-Hejka Soph- przytulił mnie

Otworzyłam szeroko oczy

-Jak mnie nazwałeś?

-Soph. Nie wmówisz mi, że nikt nigdy nie zdrabniał twojego imienia- uniósł brew do góry i się uśmiechnął

Spuściłam głowę

-Jak pomyślę, w sumie nikt tak nigdy na mnie nie powiedział

-No to od teraz jesteś Soph

Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie:

-No dobra, to teraz mi powiedz, co się stało, że jesteś bezdomna

Chwilę się zastanawiałam.                                                                                                                                                  Czy powiedzieć mu prawdę? 

-Um....

-No dalej, mów

-Moje mieszkanie się spaliło

-Mieszkasz sama?

-Nie, z moim chłopakiem

-Jak ma na imię twój chłopak?

A co go to interesuje?

-Nathaniel. Podobno się znacie.

-A tak, Nathan... Byliśmy dobrymi przyjaciółmi zanim zszedł na złą drogę

-Już się z tego uwolnił.- odpowiedziałam oschle, próbując przekonać też samą siebie

-To fajnie

Atmosfera była o wiele gorsza po tej wymianie zdań. Chłopak przerwał tą krępującą ciszę: 

-To gdzie jest teraz twój chłopak? 

-Trudny temat...- odpowiedziałam  

-Chcesz zostać na noc?- powiedział nagle i zmierzwił włosy-  wiesz, tylko dlatego, że jesteś bezdomna

Wybuchłam śmiechem

-Nie mam ciuchów

-Ale ja mam- uniósł brew- mogę Ci dać wszystkie potrzebne rzeczy. Mam zapasowe szczoteczki do zębów, ciuchy i inne rzeczy.

Westchnęłam cicho. Co innego mogłam zrobić? 

-No dobra, ale tylko do czasu kiedy moja mama wróci i będę mogła u niej zamieszkać

Podał mi rękę na znak, że się zgadza. 

Włączyliśmy jakąś komedię. Śmialiśmy się aż rozbolały nas brzuchy, a ja pierwszy raz od kilku lat czułam, że mam kogoś bliskiego oprócz mojej mamy...  

Około godziny 24 chciałam pójść spać:

-Zaprowadzisz mnie do mojej sypialni? 

-Nie wiem jak Ci to powiedzieć... Mam tylko jedno łóżko

Nie. To nie może być prawda. 

-No to będę spała na kanapie

-Kanapa jest niewygodna, ja będę tu spał

-A od kiedy ty jesteś taki miły?

-Pamiętaj, że zawsze mogę Cię wyrzucić, bo to mój dom

Westchnęłam głośno. 

-Nie chcesz iść się umyć?

-Zaprowadź mnie do łazienki- byłam już lekko zirytowana- zachowujesz się jakbym już kiedyś tu była

Chase uśmiechnął się i wstał. Podał mi rękę i zaprowadził mnie długim korytarzem do toalety. Wyjął zapasową szczoteczkę i nowy ręcznik z szafy i zostawił mnie samą. Odetchnęłam. Cały dzień w brudnej już piżamie i kapciach nie był zbyt przyjemny. Weszłam pod prysznic i zmyłam z siebie cały pot. Przemyłam włosy wodą. Kiedy wychodziłam stanęłam na mokrą podłogę i się poślizgnęłam. Poczułam straszny ból kiedy uderzyłam głową o wannę. Rozległ się głośny huk, a ja leżałam na podłodze nie mogąc się ruszyć...

Usłyszałam kroki

-Soph? Wszystko okej?

-Nie do końca- jęknęłam

-Wchodzę- zaczął mówić

-Nie!- zaprzeczyłam cicho- nie mam na sobie ubrań!

Po chwili syknęłam z bólu łapiąc się za głowę. Kiedy popatrzyłam na moją dłoń zorientowałam się, że była cała we krwi. 

-Halo Soph?

-Jeszcze żyję

-Owiń się ręcznikiem, pomogę Ci wstać- powiedział zza drzwi 

Ostatkami sił związałam ręcznik na sobie, upewniając się, że nie spadnie

-Możesz wejść 

Zobaczyłam sylwetkę chłopaka, który wchodzi do łazienki. Omiótł mnie spojrzeniem z góry do dołu. Później wsadził rękę pod moje kolana oraz pod plecy i delikatnie mnie podniósł. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i przymknęłam oczy

-Dam Ci zaraz jakąś koszulkę i spodenki 

Pokiwałam głową

Chase Położył mnie na łóżko i sięgnął do szafy po ciuchy. Podał mi t-shirt i krótkie spodenki i wyszedł z pokoju

-Przebierz się i mnie zawołaj

Powoli ściągnęłam z siebie ręcznik i się przebrałam

-Chase! 

Przyszedł niemal od razu. Opatrzył mi ranę na głowie i usiadł na łóżku

-Następnym razem uważaj.- powiedział ostrym głosem

-Przepraszam... Naprawdę przepraszam...-moje oczy się zeszkliły, mała łza poleciała po moim policzku

Czy on chce mnie uderzyć?

-Nie przepraszaj- odwrócił głowę w moją stronę- czy ty płaczesz?

-Nie- ukryłam twarz w dłoniach, ale on odsunął je od mojej twarzy i ujął ją w swoich rękach

-Słuchaj maluszku...

Wstrzymałam oddech

-Nic się nie stało, po prostu się martwiłem, nie musisz płakać- puścił moją twarz i wstał- A teraz musisz się wyspać przed jutrem- uśmiechnął się i wyszedł

Tego dnia jeszcze długo nie spałam.                                                                                                                              Jak on mnie nazwał?                                                                                                                                                             Czy on naprawdę się o mnie martwi?

                                                                                                                              Jak on mnie nazwał?                                                                                                      ...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Maluszek:). Mogę wam tylko potwierdzić, że to określenie się u niego przyjmie i będzie ją tak częściej nazywał

You're not like him  [ZAKOŃCZONE!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz