Jedno Życzenie

426 35 38
                                    

    Na kwarantannie siedzieliśmy już któryś dzień.

    Zoey, czyli ta rudowłosa dziewczyna od czasu do czasu mi jeszcze dokuczyła, ale gdy postanowiłam, że będę ją ignorować i pokazywać, że w ogóle nie obchodzą mnie jej zaczepki, dała sobie spokój. Raz nawet udało nam się normalnie porozmawiać. Powiedziałyśmy sobie cześć i spytała co czytam, a gdy odpowiedziałam, że Grę o Tron spytała czy jak skończę, to jej pożyczę. Nie była to książka dla dzieci, ale nie miałam nic innego.

    Zgodziłam się.

    Judith dostała na stałe słonika od Agnes. Nie chciała go oddać i zawsze trzymała go za nóżkę, jakby już nigdy miała go nie puścić. Dodało mi to otuchy. Wyglądało to tak jakby Agnes dotarła do niej i się nią zaopiekowała. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa.

    A Carl i ja praktycznie całymi dniami czytaliśmy w kółko te same komiksy, aż w kóncu byliśmy zdolni wyrecytować każdy z komisków słowo w słowo. Nie było tutaj za dużo rzeczy do robienia, więc tak naprwdę poza spaniem i czytaniem, nie mogliśmy robić nic.

    – Zróbmy coś ciekawego – odezwał się nagle Carl, leżący na kocu. Bawił się swoim kowbojskim kapeluszem, a ja zapisywałam kolejne strony swojego nieco brudnego zeszytu, resztką ołówka.

    – Co chcesz robić? – spytałam, zerkając na niego.

    – No nie wiem – odparł, unosząc swój wzrok na mnie. Dopiero teraz dostrzegł, że coś piszę. Wcześniej tego nie widział. Robiłam to w ukryciu, bojąc się, że jeśli ktokolwiek to zobaczy, będzie chciał zabrać. Teraz nie miałam jak tego ukryć, a musiałam na chwilę oderwać się od tego świata. – Co robisz? – spytał, marszcząc uroczo nos. Zaraz, normlanie... nie uroczo.

    Czułam jak na moje policzka wpływa rumieniec.

    – Piszę – odparłam wymijająco, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, iż będzie pytał dalej.

    Był ciekawski, jeśli chodzi o mnie. I nie rozumiałam dlaczego, ale z przyjemnością, odpowiadałam mu na te pytanie. O ile nie były zbyt osobiste.

    – A co piszesz? Komiks? – spytał cicho, siadając. Nie chciał obudzić Judith, która smacznie spała, mocno tuląc słonika Agnes.

    – Nie – odparłam, zamykając zeszyt. Teraz poświęcałam mu sto procent swojej uwagi. Jego niebieskie oczy świeciły iskierkami czystej, dziecięcej ciekawości.

    – To co?

    – Krótkie opowiadania lub po prostu swoje głupie myśli – odpowiedziałam, patrząc mu oczy.

    Zawsze byłam speszona, gdy na przykład rozmawiałam z Michonne, czy Zoey czy kimkolwiek innym, a oni spojrzeli mi w oczy. Nawet z własną mamą, zanim umarła, czasami nie potrafiłam utrzymać długiego kontaktu wzrokowego. Z Carlem było inaczej. Nie znałam go jakoś dobrze, ale czasami całe rozmowy przeprowadzaliśmy, patrząc sobie w oczy. Było to dosyć dziwnie, ale gdy jego oceaniczny błękit mnie otaczał, czułam się dobrze.

    – Ale super, mogę przeczytać? – spytał, zaczynając się uśmiechać. Jego policzka stały się czerwone z podeskcytowania.

    – Nie – odparłam cicho i niepewnie. Nie chciałam, aby uśmiech zszedł mu z twarzy, a słowo "nie" miało magiczną moc, ktora zawsze psuła humor i często zmuszała do przemocy.

    – Rozumiem – odpowiedział, a uśmiech dalej widniał na jego twarzy. Zdziwiło mnie to.

    – Nie jesteś na mnie za to zły?

    – Nie, oczywiście, że nie. To twoja własność – wyjaśnił, kładąc dłoń na ziemi, zaraz obok mojej. – Jeśli kiedyś będziesz chciała, to może mi pokażesz, ale nie mam prawa być na ciebie zły o to, że nie chcesz mi pokazać, czegoś co jest twoje.

    – Dziękuję. – Odwzajemniłam uśmiech.

    – Dobra, może zagramy w karty? – spytał, wskazując na porzucone karty na stoliku przez jakieś inne dzieci.

    Pokiwałam głową w odpowiedzi i tak nie było nic ciekawszego do robienia tutaj. Trochę głupio było, że my siedzieliśmy tutaj, a ludzie na zewnątrz walczyli z zarazą i szwendaczami. Zerknęłam na Judith, która dalej spała i otuliłam ją bardziej kocykiem, a następnie podeszłam do Carla, który tasował już karty.

    – W co gramy? – spytałam z nadzieją, że wybierze coś łatwego. Nie znałam za dużo gier karcianych. Jedynie makao, wojnę i piotrusia.

    – Może w wojnę? – Kiwnęłam głową, a chłopak w kowbojskim kapeluszu, zaczął rozdawać karty. – Ale może zrobimy tak, że wygrany ma jedno życzenie? – spytał, zerkając na mnie tajemniczo.

    Zintrygował mnie tym, więc oczywiście się zgodziłam. Gdy już karty zostały rozdane, zaczęliśmy rozgrywkę. Trwała ona dosyć długo i na sam koniec przenieśliśmy się na koce, aby było nam wygodniej i aby Carl mógł nakarmić Judith. Wojna była wyrównana, ale niestety przegrałam.

    – Dobra, jakie jest twoje życzenie? – spytałam, będąc w dobrym humorze, gdy widziałam jak bardzo chłopak się cieszy. Była to szczera radość, której nie widziałam od bardzo dawna. Przypominał mi w tym momencie Agnes.

    – Chciałbym, abyś zgodziła się na trzy pytania. Ty dostaniesz trzy i ja dostanę trzy pytania. Nie będą one jednak zwykłe. Ty decydujesz kiedy chcesz je zadać, a wtedy ja muszę na nie odpowiedzieć. Szczerze. Nie będziemy mogli kłamać. Nawet jak będziemy pokłóceni czy śmiertelnie na siebie obrażeni, będziemy musieli odpowiedzieć. Zgadzasz się? – spytał z nadzieją w oczach. To było dosyć dziwne życzenie. Myślałam, że wybierze raczej przeczytanie dziennika.

    – Skąd będziemy wiedzieć, że to akurat jedno z tych trzech pytań?

    – Zastukamy w coś trzy razy, o tak – odpowiedział, po czym cicho zastukał w podłogę. Powtórzyłam jego gest.

    Uśmiechnęłam się i powiedziałam.

    – Zgoda.



«««····»»»

witajcie kochani!

pytanka?

niektóre dialogi będą brane żywcem z serialu, ale tylko niektóre

wolicie następny rozdział dziś? we wtorek o 18:00 czy w środę około 13, 14? bo nie będę w stanie dodać go w środę o 18, tak jak jest to ustalone

miłego dnia!
wieczoru
bądź nocy!

uśmiechajcie się, a jeśli zobaczycie jakiś błąd, to piszcie

Jutro Będziemy Martwi || Carl Grimes ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz