Mijały kolejne chwile, a jedyną rozrywką było wychodzenie Carla i obserwowanie jak przychodzi z zapasmi od swojego ojca. Za każdym razem przychodził zirytowany, a ja nie miałam pojęcia co mówić i robić, dlatego podchodziłam do Judith i zaczynałam się z nią bawić. Carl siadał obok i już po chwili mówił o co mu chodziło.
Za oknem było widać mrok, gwiazdy wisiały wysoko na niebie, była pełnia, a niektóre dzieciaki usiadły w kółku i postawiły przed sobą butelkę. Judith już spała, ale na szczęście miała mocny sen.
– Carl, grasz z nami? – zawołał Daniel, machając dłonią w kierunku mojego dobrego kolegi.
– W co? – spytał chłopak, podchodząc do nich, aby nie narobić hałasu.
– W butelkę – odpowiedział tamten. Carl zmarszczył brwi, a to znaczyło, że nie miał pojęcia o czym oni mówią.
– Co to? – zadał pytanie, siadając na przewróconej szafce, z której powstała ławka.
– Noo, kręcisz butelką, ten na kogo trafi musi wykonać zadanie powierzone mu przez innych, a jeśli tego nie zrobi, musi odpowedzieć szczerze na pytanie.
– Brzmi ciekawie – zachwycił się, po czym odwrócił w moją stronę. – A jakie są na przykład zadania?
– Hmm, no nie wiem, to co się nawinie. Powiedzmy, że musisz zrobić dziesięć pajacyków, założyć ubrania na drugą stronę, pocałować kogoś, coś w tym stylu.
– Ale fajnie, Samara grasz? – spytał, zerkając na mnie z iskierkami w oczach. Pokręciłam głową w odpowiedzi.
– To było wiadome, za bardzo się boi – odezwała się nagle Zoey. – Pewnie nawet nigdy się nie całowała – dodała po chwili, czym mnie zdenerwowała.
Mieliśmy po trzynaście i więcej lat, jako dzieci byliśmy zmuszeni do życia w świecie, do którego nikt nas nie przyzwyczajał, a ona mówiła mi, że się bałam. Miała w tym trochę racji, ale nie podobał mi się ton jakim to powiedziała, sugerował coś więcej. Nie miałam pojęcia co, ale nie było to nic przyjemnego.
– Strach to nic... – zaczął Carl, ale mu przerwałam.
– Zagram – oznajmiłam, a następnie podeszłam do kółka dzieciaków w moim wieku. Siedziałam na przeciwko Carla, który patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczyma. Skrzyżowałam nasze spojrzenia.
– To zaczynamy? – spytał nieznajomy mi chłopak, na którego nawet nie spojrzałam. W oczach Carla wyczytałam, że się stresuje. Pierwszy raz grał w tę grę, zupełnie tak jak ja.
Po chwili przerwaliśmy kontakt wzrokowy, aby popatrzeć na kręcącą się butelkę. Nie chciałam, by na mnie wskazała, w przeciwieństwie do chyba każdego. Były tutaj takie nudy, że każdy pragnął czegoś nowego i ekscytującego.
– Zoey, wyzywam cię, abyś. – Daniel zatrzymał się na chwilę, nie mając pojęcia co powiedzieć. Chwilę później spotkałam się z nim wzokiem, a on się do mnie uśmiechnął. – Pocałuj w policzek Samarę.
Co?
– Dobra – powiedziała, najwyraźniej nie chcąc psuć zabawy.
Następnie pochyliła się w moją stronę i przybliżyła usta do policzka. Zamiast jednak pocałować mój policzek, musnęła go gdy wypowiadała szeptem słowa.
– Mam nadzieję, że będziesz nastepna.
Usłyszalam cichy gwizd kilku chłopców, gdy się ode mnie odsunęła, cmokając w policzek.
CZYTASZ
Jutro Będziemy Martwi || Carl Grimes ✓
Fanfic"- Dlaczego to zrobiłeś? - Bo może jutro będziemy martwi. Bo uważam, że nawet w tych czasach należy nam się coś dobrego od życia. " Apokalipsa w filmach i książkach wydaje się czymś niesamowitym. Śledzimy losy ulubionych bohaterów i obserwujemy ich...