Zła Wiadomość

339 22 26
                                    

Następnego ranka, gdy tylko otworzyłam oczy napotkałam wzrokiem na ciemne włosy przyjaciela i przypomniała mi się moja wczorajsza rozmowa z nim. Uśmiechnęłam się sama do siebie, czując delikatny ból karku. Zerknęłam na bok, gdzie spała Michonne, a póżniej mój wzrok prześlizgnął się do księdza i Judith w kołysce, która bawiła się słonikiem. Jej duże oczka wpatrywały się z zainteresowaniem w szarą trąbę.

– Dzień dobry.

Usłyszałam głos Carla tuż przy swoim uchu. Nawet się nie zorientowałam, iż się obudził. Jego cieply oddech oplatający płatek mojego ucha, wywołał ciarki na moim ciele. A serce nagle podskczyło jakby chłopak był jego właścicielem.

– Hej – odpowiedziałam, łącząc z nim spojrzenia. – Jak się czujesz? – spytałam, znów zerkając na Judith. Cały czas się uśmiechała i patrzyła na zabawkę jak zahipnotyzowana.

– Pospałbym jeszcze – odparł, muskając dłonią mój policzek. Zadrżałam na ten dotyk, ale nie odwracałam wzroku od dziewczynki. Cieszyłam się, że nie traciła zainteresowania zabawką, choć inne dzieci szybko by to porzuciły.

– Judith chyba bardzo polubiła Agnes – powiedział Carl. Jego głos, choć cichy, usłyszałam bardzo wyraźnie, a gdy się odwróciłam, aby mu podziękować za te słowa, które naprawdę wiele dla mnie znaczyły, nasze nosy się styknęły. Zupełnie tak samo jak wtedy w lesie. Wtedy byłam zestresowania i nie potrafiłam odczytać jak moje ciało na to zareagowało.

Teraz moje policzki pokryły się różem i choć nie widziałam się w lustrze nie było wątpliwości, iż wyglądam jak dojrzały pomidor. Miałam ochotę spuścić wzrok, ale nie zrobiłam tego. W brzuchu jednoczeście uformował się węzeł podobny to tego stresu i motyle łaskotały moje podbrzusze. Na ciele pojawiła się gęsia skórka. Nie wiedziałam co zrobić z rękoma, nie miałam w ogóle pojęcia czy się ruszać czy nie. On tego nie robił, więc uznałam to za to, iż ja też nie powinnam. Jemu to nie przeszkadzało, więc czemu mi miałoby?

Leżeliśmy tak dłuższą chwilę oddychając w swoje usta i nie ruszając się o milimetry. Biłam się z myślami, zastanawiając się co zrobić z rękoma, które pragnęły jego ciała i jednocześnie bały się zrobić cokolwiek, aby nie zapsuć tej chwili. Jednak to właśnie Judith zawiadomiła nas, że powinniśmy się ruszyć i zacząc robić coś pożytecznego. Carl trącił delikatnie nosem ten mój, dokładnie jakby mówił, że mam wstać pierwsza.

Uśmiechnęłam się. I nie chciałam się podnosić, to nagłe wołanie Gabriela o pomoc pomogło mi w tym. Michonne od razu wpadła do pokoju, wzięła dziewczynkę na ręce i z pomocą Carla wsadziła ją do nosidełka na plecach.

– Samara, idź wyważ tamtą deskę w drzwich – poleciła ciemnoskóra. Kiwnęłam głową i bez zbędnych słow, sięgnęłam po łom, aby od razu pobiec do drzwi.

Sytuacja była napięta, cały czas słyszałam głos Gabriela wołający o pomoc, ale za nic nie mogłam pozbyć się tej deski, co tylko doprowadzało mnie małymi kroczkami do szału. Zaciskałam zęby waląc w deskę, po czym jak to nic nie dawało, starałam się ją podważyć. Dopiero, gdy krzyknęłam z frustracji i uderzyłam raz jeszcze na ogromnej desce pokazało się pękniecie. Uśmiechnęłam się delikatnie z nadzieją na to, że uda mi się pomóc i dalej zaczęłam walić, aż nie podbiegła do mnie Michonne i nie powiedziała mi, że mam iść stanąć obok Carla oraz być gotową w każdej chwili.

Tak zrobiłam.

Kiwnęłam głową do chłopaka.

Dopiero teraz zauważyłam, iż nie ma on przy sobie żadnej broni. Przygryzłam delikatnie wargę, stając przed nim i w tym samym czasie do kościoła wbiegł ksiądz, a zaraz za nim wiele, wiele sztywnych. Ułożyłam usta w szerokie o i już chciałam na nich biec, ale Michonne i Gabriel zarządzili, żebyśmy biegli na plebanię, gdzie od razu zamknęliśmy drzwi. Niestety nie byliśmy na tyle szybcy, aby nam się udało je zamknąć, bo sporo rąk umarlaków drapało ściany od środka.

Jutro Będziemy Martwi || Carl Grimes ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz