Chaotyczny Poranek

417 25 55
                                    

    Otworzyłam swoje oczy i pierwsze co do mnie dotarło to wspomnienia dzisiejszej nocy. Zarumieniłam się głęboko, zdając sobie sprawę, że Carl już na mnie patrzy. Uśmiechnęłam się, czując te dziwne motylki w moim brzuchu. Wiedziałam, że muszę wyglądać jak burak, bo właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że leżę naga pod cienką kołdrą, pod którą znajduje się mój przyjaciel.

    Spuściłam wzrok, nie mogąc powstrzymać rumieńców i szybko galopującego serca. Nie miałam pojęcia czy to ze wstydu, czy może z bliskości chłopaka.

    Położył delikatnie dłoń na moim odsłoniętym ramieniu, przez co momentalnie dostałam gęsiej skórki i musiałam wstrzymać na moment oddech.

    – Żałujesz? – spytał szeptem.

    – Nie – odparłam, kręcąc delikatnie głową. Jego palec musnął moją pierś. – A ty? Żałujesz? – spytałam, dalej nie będąc w stanie unieść na niego wzroku.

    – Nie. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to samo. Wiem, że jesteśmy młodzi, ale nie czuję, że zrobiliśmy to za wcześnie – odpowiedział, przesuwając palec powoli na moją szyję. – Nie wiem, czy też odnosisz takie wrażenie, czy to tylko ja, ale wydaje mi się, że wydarzyło się to w tym momencie, w którym miało się wydarzyć. Zresztą, w dzisiejszych czasach pośpiech jest jak najbardziej w porządku. Musimy tylko pamiętać, aby nie zgubić przy tym czujności – mówił cicho, unosząc palcami mój podbródek, przez co na niego spojrzałam.

    Wstrzymałam oddech, zdając sobie sprawę, że w naturalnym dziennym świetle jego kolor oka był jeszcze piękniejszy. Nie wiedzieć czemu, choć wcześniej o tym nie myślałam, pokonując swój wstyd, zbliżyłam się do niego i pocałowałam, wkładając w to wszystkie te odczucia, które zbierałam przez noc. Czułam jak moje piersi dotykają jego nagiej klatki piersiowej, a sutki sztywnieją, gdy jego ręka zsuwa się w dół moich pleców.

    Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy z sąsiedniego pokoju usłyszeliśmy płacz Judith. Carl wstał z łóżka jak poparzony, nie przejmując się, że jest jasno, a on ma na sobie tylko bokserki. Odwróciłam wzrok zarumieniona.

    – No co jest? Wczoraj widziałaś mnie bez tego materiału – powiedział, po czym poczułam jak łóżko obok mnie ponownie się zapada.

    – Ale teraz jest inaczej – odparłam, nie wiedząc do końca o co mi chodziło. – Bardziej intymnie – wyznałam cicho po chwili.

    Nie mieliśmy jednak czasu, aby tę konwersację poprowadzić do końca, bo chłopak musiał pójść do swojej siostry. Gdy wyszedł z pokoju, odkryłam się, po czym wzięłam głęboki wdech, starając się opanować te irytujące rumieńce i przyśpieszony oddech. Uśmiechałam się sama do siebie na wspomnienia poprzedniej nocy. Swoją twarz schowałam w poduszkę.

    My to zrobiliśmy.

    Naprawdę to zrobiliśmy.

    Po dłuższej chwili takiego leżenia, postanowiłam wstać i się odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic, starając się opanować gęsią skórkę na swoim ciele, gdy tylko pomyślałam o Carlu. Owinęłam się ręcznikiem, a następnie weszłam do pokoju, aby móc wziąć jakieś rzeczy do ubrania, ale właśnie w tym momencie chłopak także wszedł do pomieszczenia. Spojrzałam mu w oczy i momentalnie się speszyłam. Odwróciłam wzrok, czując gorąc na policzkach.

    – Gdzie masz Judith? – spytałam, starając się ogarnąć i nie pokazać po sobie jaki to wszystko ma na mnie wpływ, choć miało ogromny.

    Przy wybieraniu bluzki i mocnym przytrzymywaniu ręcznika trzęsły mi się dłonie, serce biło szybciej, a usta mimo całego mojego zdenerwowania, chciały się uśmiechać.

Jutro Będziemy Martwi || Carl Grimes ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz