Przepraszam i Dziękuję

251 13 42
                                    

    ''Moim największym strachem jest to, że będę musiał patrzeć jak giniesz. Jak zostaniesz postrzelona, porwana lub zaczniesz się zmieniać w szwendacza.''

    Siedziałam na kamieniu po środku lasu. Słońce powoli zachodziło, ale ja nie miałam zamiaru nigdzie wracać. Moje całe życie i sens istnienia legło w gruzach wraz z odejściem Carla. Słyszałam strzał, a później nie było już nic. Na moich kolanach leżał list. List od niego do mnie, którego nie potrafiłam otworzyć. Za bardzo mnie to bolało. Łzy od kilkunastu dni nie potrafiły się wstrzymać, a moje policzki cały czas były mokre.

    Gdy teraz wspominałam te słowa, zdałam sobie sprawę, że i ja najbardziej bałam się tego. Bałam się śmierci najbliższych, bo wiedziałam, że bez nich będę słaba. Każda kolejna śmierć odbierała mi chęci.

    Leżałam w łóżku, mocno ściskana przez mamę, która uśmiechała się do mnie szeroko.

    – Już niedługo będziesz miała siostrzyczkę – powiedziała, głaszcząc mnie po ciemnych włosach.

    – Nie – odparłam od razu, co wywołało cichy śmiech u mojej rodzicielki.

    – Oj, słodziutka. Siostrzyczka będzie najlepszym co cię w życiu spotka. Będziecie się razem bawić, będziecie razem płakać, będziecie się śmiać i o siebie troszczyć – mówiła, nie zaprzestając uspokajających gestów.

    – Nie, ja nie chcę siostry – mówiłam uparcie.

    – Samaro, obiecaj mi, że nigdy jej nie zostawisz. Teraz możesz jej nie chcieć, ale jak tylko zobaczysz jej twarzyczkę, zrozumiesz, że będzie dla ciebie najważniejsza

    Miałaś racje mamusiu. Agnes była dla mnie najważniejsza, podobnie jak Carl. To były całkiem dwie różne miłości, ale obie te miłości pochodziły z całego mojego serca. Kochałam i kocham ich całą sobą.

    Przepraszam, że taka byłam.

    Biegłam wesoło z chustą na głowie, co jakiś czas odrwacając się za siebie, aby zobaczyć, czy moja siostrzyczka za mną nadąża. Gdy już byłam schowana pod zjeżdzalnią na niewielkim placu zabaw, zagwizdałam cicho, a Agnes szybko pobiegła w moją stronę. Śmiałam się cicho, obserwując ją, a gdy była już dwa metry ode mnie, wyskoczyłam za swojej kryjówki i złapałam ją.

    – Mam cię! – krzyknęłam, a Agnes zaczęła się śmiać i wyrywać. – Nie uciekniesz mi!

    – Nie uciekać – powiedziała wesoło. – Kocham Sam

    Też cię kocham Agnes. I przepraszam, że cię nie uchroniłam.

     – Możesz mnie bić ile chcesz, ale te brudne łapska trzymaj z dala od mamusi i Agnes! – krzyknęłam głośno, rzucając ze wściekłości w ojca kubkiem z herbatą, który rozbił się tuż obok jego bosych stóp. Na jego twarzy zaświecił gniew. Musiałam jak naszybciej uciec.

    – Wracaj gówniaro!

    – Nie! Jesteś zwykłym bydlakiem. Życzę ci, abyś zginął!

    Przepraszam tato, nie mówiłam wtedy serio.

    Przepraszam was wszystkich, ja nie chciałam. To ja powinnam umrzeć, nie wy.

    Zagryzłam swoją wargę, przypominając sobie śmierć wszystkich osób, którym nie mogłam pomóc. Wszystkich osób, które były silniejsze ode mnie, a i tak umarły. Osób, które nie poddały się tak szybko jak i przede wszystkim miały siłę, aby walczyć po tym co ich spotkało, nie to co ja.

Jutro Będziemy Martwi || Carl Grimes ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz