Luna
19 lat
7 dni do ślubu
Tydzień temu obchodziłam swoje dziewiętnaste urodziny. Liczyłam na spotkanie z Cassianem, ale nie był zainteresowany, jego obietnica nic nie znaczyła. Przez swojego żołnierza wysłał dla mnie prezent, ale nawet go nie otworzyłam.
Za każdym razem jak o nim myślałam ogarniała mnie przerażająca wściekłość. Cały rok czekałam na jakikolwiek znak od niego, ale się go nie doczekałam. Na samym początku myślałam, że naprawdę jest zajęty i nie ma czasu się ze mną spotkać. Jednak kilka miesięcy później doznałam oświecenia – a raczej zostałam uświadomiona.
A to tylko za sprawą zdjęcia w gazecie na którym był z oszałamiająco piękną kobietą. Nie ruszyłoby mnie to w ogóle, gdyby nie stali na tym zdjęciu obok siebie i nie całowali się zawzięcie. Właśnie wtedy dotarło do mnie za kogo wychodzę. Za mężczyznę, który ma mnie gdzieś i w ogóle mnie nie szanuję.
- Niech się pani nie rusza – po raz kolejny zostaję upomniana przez krawcową nanoszącą ostatnie poprawki do sukni ślubnej.
Nic nie odpowiadam jednak przewracam niezadowolona oczami. W lustrze spogląda na mnie druga ja. Ta która wie co to znaczy obowiązek wobec rodziny i wie, że nic nie może zrobić. Za to prawdziwa ja ma ochotę zrzucić z siebie suknię, wybiec stąd i uciec tam, gdzie mnie nikt nie znajdzie.
- Pięknie wyglądasz – Amara pojawia się za mną z welonem. Zakłada mi go na głowę i patrzy na mnie w lustrze.
W odpowiedzi tylko się uśmiecham, ale ona wie. Wie, jak się czuję i jak bardzo chcę uciec, ale tak samo jak ja zdaje sobie sprawę, że nie mamy wpływu na nasze życie. Jest nauczona posłuszeństwa tak samo, ale przynajmniej ma innych rodziców. Kochających i wspierających ją w jej wyborach.
- Amara ma rację wyglądasz prześlicznie – z kieliszkiem w ręce pojawia się za mną jej mama. – Suknia jest wprost stworzona dla ciebie, To niesamowite jak idealnie jest do ciebie dopasowana i jak sprawia, że błyszczysz.
- Dziękuję pani – posyłam jej nikły uśmiech.
Kobieta marszczy czoła i zmruża oczy. Jest taka sama jak Amara i zna mnie na wylot. Gdy ojciec zamykał się w gabinecie a matka była tak pijana, że nie kojarzyła żądałam od mojej opiekunki, żeby zawiozła mnie do mojej przyjaciółki. W jej domu zaznałam co to znaczy mnie ciepły dom pełen miłości i szczęścia. Jej mama była dla mnie bardzo dobra i traktował mnie jak drugą córkę. Piekła dla nas ciasteczka, czytała nam na dobranoc, czesała nam włosy a także bawiła się z nami przez cały czas.
To w niej widziałam obraz prawdziwej mamy która kocha mnie bezgranicznie i ona to wiedziała. Każdym uściskiem i uśmiechem pokazywałam jej jak jest dla mnie ważna a ona o tym wiedziała i akceptowała to jakby wiedziała, że nie ma przy mnie nikogo kto chciałby tej miłości.
- Będzie dobrze – przytula nas obie spoglądając na lustro.
- Jak tylko będziesz przy mnie wszystko będzie dobrze. – mówię słabo w jej stronę. Na samą myśl mam ochotę wymiotować ze strachu. Cały ten szum związany ze ślubem sprawił tylko że chciałam to mieć za sobą.
Nie rozumiałam kobiet, które cieszyły się, kiedy przygotowywały i dbały o szczegóły związane z własnym ślubem. Ta cała otoczka była tak przesłodzona, że miało się ochotę wyrzucić ją za drzwi i powiedzieć spierdalaj. Zrzuciłam to wszystko na matkę, która wiedziała, że miałam gdzieś jak będzie wyglądała sala, jakie będzie jedzenie i jaka będzie muzyka.
- Będę kochanie. Zawsze będę. – zapewnia mnie.
Tymi słowami sprawia, że momentalnie się uspokajam. Tak jakby przełączyła jakiś przełącznik w moim ciele i sprawiła, że wszystkie troski zniknęły. Miałam tylko nadzieję, że naprawdę wszystko będzie dobrze.
CZYTASZ
#2.Bracia Torrino. Cassian
RomanceLuna Martinelli nie miała łatwego życia. Niekochana przez matkę i ojca myślała, że szczęście znajdzie u boku męża. Nie przeszkadzało jej to, że był od niej 15 lat starszy a nawet miał synów w jej wieku. Szczęście zniknęło w momencie, kiedy dotarło d...