Kochani wrzuciłam rozdział na szybko więc nie jestem pewna czy nie zrobiłam jakichś błędów. Jakby co to piszcie a ja zabieram się za pisanie kolejnej książki, żeby ją wam przedstawić w grudniu :)
Luna
20 lat
- Pani Torrino – w drzwiach do salonu stoi mój ochroniarz Antonio. Mężczyzna po trzydziestce w wieku mojego męża, który chroni mnie, odkąd weszłam do tej rodziny.
Z początku czułam się nieswojo, kiedy chodził za mną wszędzie jak cień, ale po kilku tygodniach się przyzwyczaiłam. Zrozumiałam też, że moja pozycja się zmieniła więc i zmiany były konieczne. Wszystko po to by zapewnić mi bezpieczeństwo – jak to mawiał czasami mój teść. Tyczyło się to też namówienia mojego męża na zakup nowego samochodu, który podobno był bezpieczniejszy a także zainstalowanie nowocześniejszych kamer.
- Tak? – pytam kładąc książkę na stoliku.
- Telefon ze szkoły Luciano i Lorenzo. – mówi trochę niepewnie. - Nie możemy namierzyć szefa a podobno to ważne.
- Daj – wyciągam rękę, dobieram od niego telefon i przykładam do ucha.
Kiedy usłyszałam, że dzwoni dyrektorka szkoły, w której uczą się chłopcy nie spodziewałam się, że usłyszę do niej, że pobili się z kolegami. Od razu powiedziałam, że przyjadę i porozmawiam o tym co się wydarzyło.
- Jedziemy do szkoły – Antonio kiwa głową i wychodzi przygotować samochód.
W tym czasie wchodzę na górę po swoją torebkę i telefon, w razie, gdyby ktoś chciałby ze mną rozmawiać. Przekraczam próg sypialni, ale wtedy zatrzymuję się w miejscu.
To mój dom od roku a wcale się tak nie czuję. Cassian zmienił się od czasu naszego ślubu od razu po nocy poślubnej. Był w stosunku do mnie nieczuły i niegrzeczny. Po czasie zrozumiałam, że chodziło mu wyłącznie o to, żeby skonsumować nasz związek. Poza tym nie starał się mnie dotknąć, chyba że kłóciliśmy się o coś a wtedy nasze temperamenty dały o sobie znać i kończyło się to w łóżku.
Poza tym nawet ze sobą nie rozmawialiśmy, chyba że chodziło o jakieś spotkanie albo przyjęcie, na którym mieliśmy być. Czasami nie wracał na noc co dało mi do myślenia, ale nie miałam dowodów, że mnie zdradza. Nie widziałam żadnych ukradkowych telefonów, wiadomości czy znaków na jego ubraniach. Bolało mnie to, bo moja miłość zamiast maleć stale rosła. Chciałam przestać go kochać, ale nie mogłam, tak było i tak miało zostać już zawsze.
W drodze do szkoły bałam się, że chłopcom stało się coś poważniejszego niż tylko potłuczenia jak to powiedziała dyrektorka. Coraz częściej im się to zdarzało i nie mogłam nic z tym zrobić. To był wynik tego, że są już członkami famiglii i ten świat ich wciągnął. Chciałam tylko żeby bardziej na siebie uważali.
Po dojechaniu na miejsce i wyjściu z samochodu od razu kieruję się do gabinetu dyrektorki. Moje szpilki uderzają o szkolny korytarz a dzieciaki przypatrują mi się z zaciekawieniem. Nic dziwnego. Nasza rodzina wzbudzała w ludziach takie reakcję, a że to były tylko dzieci to nie wiedziały co tak naprawdę znaczy żyć w mafii. Myślały, że to dobra zabawa, ale to tylko pozory.
To ciągła walka o przetrwanie. Jak ktoś z jednej strony cię nie zdradzi to z drugiej strony ktoś próbuję cię zabić. Nie każdy potrafi się dostosować, ale ja miałam szczęście. Urodziłam się w tym świecie i od małego byłam uczona jako sobie w nim radzić. Nie zawsze było łatwo, ale parłam do przodu, ile sił. Może dlatego teraz jestem zaparta w swoich działaniach.
CZYTASZ
#2.Bracia Torrino. Cassian
RomansLuna Martinelli nie miała łatwego życia. Niekochana przez matkę i ojca myślała, że szczęście znajdzie u boku męża. Nie przeszkadzało jej to, że był od niej 15 lat starszy a nawet miał synów w jej wieku. Szczęście zniknęło w momencie, kiedy dotarło d...