Cassian
Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi. Jej krzyki były tak pełne rozpaczy, że zaalarmowały lekarza, który wpadł do sali i musiał uśpić Lunę. Trzymałem ją w ramionach, bo nie wiedziałem jak inaczej mam jej pomóc.
Oparłem głowę obok jej dłoni. Splotłem swojej palce z jej. Chcę, żeby wiedziała, że jestem cały czas przy niej. Będę tu nawet wtedy jak się obudzi a wspomnienia znowu wezmą górę.
- Tato – ktoś porusza moim ciałem.
- Co się stało? – przecieram oczy.
Zasnąłem i nawet nie wiedziałem, kiedy. Odruchowo mój wzrok podąża się w jej kierunku chcąc się przekonać, że nic jej nie jest. Na szczęście śpi, ale na jej policzkach pozostał mokry ślad łez. Łez, które przelała opłakując naszego syna.
- Lekarz chce z tobą rozmawiać – pokazuję na mężczyznę czającego się na korytarzu. Nie chcę jej zostawiać, nie kiedy nie wiem, kiedy się obudzi. Nie chcę, żeby się bała będąc sama.
- Zostanę z nią – obiecuję Lorenzo. Kiwam głową i wstaję jednak zanim wyjdę pochylam się w jej stronę i składam delikatny pocałunek na jej czole. Poklepując syna po plecach zostawiam go z nią, bo wiem, że będzie bezpieczna.
Wiem, że dla niego to też za wiele. Widzę, jak męczy go to co się stało i nie wiem, jak ma pomóc jednak dla Luny najważniejsze, że rodzina jest przy niej – reszta się nie liczy.
- Rozumiem, że to nie odpowiednia chwila, ale nie możemy czekać - mówi lekarz.
Cała rodzina podnosi się i staje obok mnie wspierając swoją obecnością. Czekali cały czas nie opuszczając szpitala – nawet Christopher, który rządzi całą famiglią i powinien teraz pracować. Rzucili wszystko i przyjechali, bo tylko to się dla nich liczyło – rodzina.
- Niech pan mówi – zachęcam, kiedy milknie w obecności moich bliskich.
- Nie wiemy, kiedy Pana syn umarł, dlatego nie możemy czekać. Może dojść do zakażenia, przez które może być zagrożona także pańska córka. To co teraz powiem może być trudne, ale pańska żona musi urodzić. – mówi ze współczucie i dodaje. - Dzisiaj.
- Chyba pan żartuje – wydziera się Amara.
- Proszę Pani...
- Nie paniuj mi tu teraz. Właśnie dowiedziała się, że straciła dziecko a pan chce jej teraz powiedzieć, że ma je urodzić. – drze się dalej.
- Wiem, że to dla państwa szok, ale musicie myśleć o dziecku, które ma szansę przeżyć – tłumaczy nerwowo. – Możemy zrobić cesarkę, ale dla pana żony najlepiej, gdyby urodziła naturalnie, bo wtedy szybciej dojdzie do siebie.
Mam ochotę powiedzieć, żeby robili cesarkę, ale nie chcę dokładać jej cierpienia. W ten sposób do końca życia będzie miała bliznę przypominającą jej o tym dniu a tego nie chcę. Poród to jedyne rozsądne wyjście, ale mówię to z wielkim bólem.
- Dobrze – przerywam im wymianę zdań.
- Cassian – opieprza mnie. Nie dowierza w to co mówię.
Może to dla niej za dużo, ale ktoś musi podjąć tą decyzję a Luna nie jest w stanie. Nie podejmie jej, bo wiem, że za wszelką cenę będzie chciała odwlec w czasie poród a to jej tylko zaszkodzi.
- Jak to ma wyglądać? – zwracam się do lekarza ignorując moją szwagierkę.
- Podamy jej oksytocynę, która wywoła skurcze i dzięki temu będzie mogła urodzić.

CZYTASZ
#2.Bracia Torrino. Cassian
RomanceLuna Martinelli nie miała łatwego życia. Niekochana przez matkę i ojca myślała, że szczęście znajdzie u boku męża. Nie przeszkadzało jej to, że był od niej 15 lat starszy a nawet miał synów w jej wieku. Szczęście zniknęło w momencie, kiedy dotarło d...