Cassian
Pogrzeb Antonia odbył się na obrzeżach Palermo tuż przy samym morzu. Taka była jego ostatnia wola i jego żona ją uszanowała. Stałem z całą rodziną na samym początku starając się nie dotykać Luny. Widziałem jak wiele ją to kosztowało, żeby nie rozpaść się na oczach ludzi.
Przekazanie jej wiadomości o śmierci jej wuja podprowadziło do tego, że zamknęła się w sobie i nie chciała z nikim rozmawiać. Nikt nie był w stanie jej pomóc. Patrzenie jak Luna rozpacza w moich ramionach było najgorszą rzeczą w moim życiu. Mogłem trzymać ją w objęciach i pozwolić jej się wypłakać i przeżyć żałobę.
Budziła się po nocach z krzykiem by ponownie wybuchną płaczem. Nie było to dobre w jej stanie, ale wiedziałem, że swoimi słowami tylko pogorszyłbym sytuację.
Kiedy tak patrzyłem na tych wszystkich ludzi ubranych na czarno przypominało mi to o tym jak zmarła mama. Ludzi były tak wielu, że nie dało się przejść bez obijanie się o innych. To był piękny i słoneczny dzień dokładnie tak jak dziś. Może to znak, że dobrzy ludzie – na tyle ile to możliwe w naszym świecie – zasługują na piękne pożegnanie.
Przychodzi czas na kondolencje dla wdowy, dlatego podchodzimy z Luną jako pierwsi. To powinien być Christopher z Amarą, ale skinieniem głowy dał mi znak żebyśmy zrobili to pierwsi. Zrobił to dlatego że wie jak wiele znaczył dla Luny jej wuj.
- Kochanie – Matilde przyciąga ją do siebie. Pociesza tak jakby wcale nie straciła męża.
- Nie rozumem tego – ramionami mojej żony wstrząsa szloch.
- Wszytko będzie dobrze. – ścisza głos tak że nie słyszę tego co do niej mówi.
Ludzie za mną zaczynają się niecierpliwić, ale wzrok mojego brata od razu ich ucisza. Jeśli Luna potrzebuję więcej czasu to go dostanie, a jeśli ktoś ma z tym problem mogę go od razu rozwiązać. Wystarczy jedno pociągnięcie za spust, żeby wszyscy się przymknęli.
Nikt nie odzywa się słowem nawet żaden z Podszefów których sobie podporządkowaliśmy. Ciężko było rządzić całą Sycylią, ale jakoś dawaliśmy radę. Powinno być nas dziewięciu, ale musieli posłuchać swojego Szefa Wszystkich Szefów którego sami wybrali i zrezygnować z władzy jaką mieli dotychczas. Teraz rządziliśmy wszystkim z Caltanissetty, bo była położona pośrodku pozostałych prowincji. Oczywiście wszyscy Podszefowie zachowali swoje interesy, ale nie rządzili już ludźmi tak jak wcześnie. Byli nadzorowani przez nas. Był to jedyny sposób na to, żeby się nie pozabijali nawzajem.
Rozpoznaję wśród nich Podszefa Trapani – sędziwego Salvatore Wenezia który pochyla głowę na znak szacunku, ale tak naprawdę nas nienawidzi. Wszyscy nas nienawidzą, bo za dużo stracili po objęciu stanowiska przez Christophera, ale sami na to zapracowali. Oszukiwali, ukrywali zyski i za naszymi plecami sprzedawali towar. Byli tacy sami a udawali świętych.
Odwracam wzrok od Salvatore i podchodzę krok bliżej Luny łapiąc ją za rękę i odciągając od ciotki. Później będą miały czas, żeby powspominać i porozmawiać a teraz musimy zachować się jak na naszą rodzinę przystało. Musimy udawać, że nas to nie rusza, jeśli nawet tak nie jest. Nie możemy okazać słabości, bo to byłby nasz słaby punkt a rodzina musi być zawsze silna.
Luna
Nie mogłam uwierzyć, że już go nie ma. Rozmawiałam z nimi kilka dni temu i ani razu nie zdradzili się z tym, że wujek chorował na serce. Zachowywali się jakby to nie miało znaczenie, ale dla mnie miało. Był dla mnie jak ojciec, którego nie miałam i powinnam o tym wiedzieć. Miałabym czas, żeby pożegnać się z nim i oswoić z tym, że nie zostało mu wiele życia.
CZYTASZ
#2.Bracia Torrino. Cassian
RomanceLuna Martinelli nie miała łatwego życia. Niekochana przez matkę i ojca myślała, że szczęście znajdzie u boku męża. Nie przeszkadzało jej to, że był od niej 15 lat starszy a nawet miał synów w jej wieku. Szczęście zniknęło w momencie, kiedy dotarło d...