rozdział 18

428 47 208
                                    

George otworzył powoli oczy, czując jak promienie słoneczne wrednie próbują się do nich dostać. Zamrugał dwa razy i ziewnął, żeby następnie już totalnie otworzyć powieki.

Uśmiechnął się lekko, widząc śpiącego jeszcze smacznie Clay'a. Niesforne kosmyki włosów przykrywały mu niemal całe oczy, ale to nie zmieniało w żaden sposób faktu, że wyglądał pięknie.
Davidson rozejrzał się po pokoju i uśmiechnął się, gdy zauważył te "oklepane" według blondyna płatki róż, które zdążyły podczas ich wczorajszych igraszek spaść na podłogę.

Zarumienił się, przypominając sobie te wszystkie słodkie słówka, czy delikatne pocałunki. To było coś innego...

Ale jego serce w pewnym momencie się zatrzymało.

Przecież nie zdążą do pracy!

Już, gdy miał zamiar wybiegać z łóżka, przypomniał sobie o tym, że nie ma żadnej pracy i nie muszą się nigdzie spieszyć. Nie mają żadnej zagadki do rozwiązania, ani mordercy do złapania. Mogą totalnie wyluzować, więc George opadł spokojnie na poduszkę i zwrócił się twarzą do swojego chłopaka.

Mógł teraz policzyć każdego pojedynczego piega na jego nosie. Każdą rzęsę czy spokojne oddechy. Clay był tak cholernie przystojny, że George, mógłby po prostu stać i się na niego gapić.

W tym momencie był nawet szczęśliwy, że nie muszą się nigdzie spieszyć. Dorosłość zabierała im mnóstwo czasu, którego i tak zawsze brakowało. A teraz mogą pozwolić sobie na wszystko bez jakichkolwiek konsekwencji.

Davidson przewrócił się na plecy, myślami wracając do wczorajszej nocy, przez którą czuł się teraz tak zrelaksowany i... kochany?

Tak, zdecydowanie tak się czuł. Blondyn chyba postawił sobie wczoraj poprzeczkę, która nakazała mu traktować bruneta jakby był ostatnim i jedynym mężczyzną na świecie.

A Georgowi to w ogóle nie przeszkadzało, bo traktował zielonookiego tak samo.

- Dzień Dobry - wyszeptał męski głos z wyraźną poranną chrypką.

- Dobry - odpowiedział George, patrząc na blondyna, który zaczął się rozciągać, a następnie niespodziewanie przyciągnął go do uścisku.

Całowali się namiętnie przez dobrą minutę. Jak widać ani jednemu, ani drugiemu nie przeszkadzał niezbyt przyjemny poranny oddech. Musieli jednak wreszcie się od siebie oderwać, by zaczerpnąć powietrza.

- Jak się spało? - spytał Clay. - Mam wrażenie, że moja cała szyja jest w malinkach - dodał z chytrym uśmieszkiem.

George rzucił na nią okiem i zaśmiał się cicho.

- No może troszkę.

I powrócili do rundki obściskiwania się. Oboje nie pamiętają, kiedy ostatni raz mieli tak długi poranek, który mogli wykorzystać tylko dla siebie. Teraz mieli możliwość dosłownie leżenia w łóżku, co wydawało się bardzo bardzo miłą i przyjemną opcją, lecz burczące brzuchy dały o sobie znać.

- Szkoda, że koty nie umieją robić oraz przynosić śniadań - jęknął zielonooki, gdy poczuł jak Davidson się od niego odsuwa z zamiarem ubrania się. Widząc to, natychmiast zapytał. - Po co się ubierasz? Daj się człowiekowi napatrzeć.

Brunet prychnął.

- Chciałbyś.

- No właśnie. Bądź tak uprzejmy, kochany i myślący o swoim biednym, głodnym chłopaku i zrób mu nago śniadanie i przenieś do łóżka. Proszęęe... - specjalnie przeciągał ostatnią literę, na co George przewrócił oczami.

Wszystko dla mnie | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz