Minął dzień od odnalezienia ofiary, której ciało było zmasakrowane. George z Clay'em siedzieli właśnie w gabinecie, dyskutując nad następnymi krokami, które podejmą podczas śledztwa, gdy do środka wszedł nadinspektor, a zarazem ich szef - Nick Armstrong.
- Chciałeś ze mną porozmawiać, George? - zapytał łagodnie, mimo iż znany był z tego, że jak nerwy mu już puszczą to jest cóż... łagodnie mówiąc, głośny.
- Tak. Chciałem się zapytać o tę ucieczkę Gilesa. Jak do tego doszło?
Nick westchnął ciężko pomimo świadomości, że ta rozmowa musiała w końcu nadejść.
- Więc jak wiadomo w więzieniu pedofile nie mają łatwo. I bardzo dobrze, ale nie o tym mowa. Gilesowi udało się to świetnie wykorzystać. Powiedział jednemu z policjantów, że słyszał jak jacyś więźniowie planują na niego atak. Namówił go na przeniesienie do osobnej celi, w której go nie znajdą - Armstrong zatrzymał się na chwilę, a George zaobserwował jak żyłka na jego czole niebezpiecznie zapulsowała. To oznaczała jedno. Powie zaraz coś, co go niesamowicie zdenerwowało. - Ale, że debile którzy rządzą tym więzieniem dali nowego, pierwszego dnia w pracy, policjanta, na blok z najniebezpieczniejszymi mordercami to oczywiście musiało się coś zjebać! Zamiast dać nowego do jakiś złodziei to go te przygłupie przychlasty dały na, kurwa, najgorszy blok! No jak o tym usłyszałem, to się tak wkurwiłem, że myślałem, że -
- Nick - powiedział Clay widząc, że brodaty zaraz zacznie prowadzić litanię, w której wyzywałby wszystkich od najgorszych, wkurzyłby się, a następnie wyszedłby, zatrzaskując za sobą drzwi. Ten jednak słysząc spokojny głos blondyna, odchrząknął, a następnie przeszedł do sedna.
- Więc poszedł z tym nowym do innej celi i jak możecie się domyśleć, pobił go. Jestem, co prawda, zdziwiony, że go nie zabił, ale chyba uznał, że nie ma czasu. Ale teraz czas na najgłupsza część tej historii. Przebrał się oczywiście za policjanta i z kurwa okrwawionym - podkreślił - strojem wyszedł, jak gdyby nigdy nic! - machnął rękami zrezygnowany.
George słysząc to, miał ochotę walnąć swoją głową w biurko. Dlaczego niektórzy muszą być tak nieodpowiedzialni? Szczególnie będąc na takim ważnym stanowisku? Już słyszał wiele razy o przypadkach ucieczek z więzienia, ale nawet podświadomie nie spodziewał się tego, że trafi to akurat na tego cholernego Gilesa.
Nick został jeszcze chwilę, by porozmawiać o sprawie, a następnie ponownie zostawił detektywów samych, by mogli dokończyć swoją dyskusje sprzed jego przyjścia.
- Podejrzewasz tego White'a? - spytał George łapiąc za krzesło i przystawiając je na przeciwko biurka blondyna, który w tym momencie przeglądał jakieś papiery. Słysząc jednak głos bruneta, podniósł wzrok.
- Nie - zastanowił się. - Chyba nie. Nie wiem. Dziwny zbieg okoliczności, że znowu znalazł pierwszy ciało, ale ma alibi. Skontaktowałem się z jego szefem i rzeczywiście był w delegacji. A do tego jego zarobki, tak jak mówił, nie powalają, więc nie mam go o co podejrzewać - wydymał usta i spojrzał w kąt zastanawiając się nad czymś.
George zaczął ostatnio przyłapywać blondyna na rozkojarzeniu się. Może by go to jakoś mocno nie zdziwiło, szczególnie zważając na obecne okoliczności, ale to już miało miejsce przed sprawą. Brunet miał nieprzyjemne wrażenie, że Clay coś przed nim ukrywa, ale starał się odrzucić tę myśl za każdym razem. W końcu obiecali sobie, że nie będą nic przed sobą ukrywać.
Ale z drugiej strony, co jeśli Giles jakoś kontaktuje się z zielonookim? Davidsona by to w ogóle nie zdziwiło. Morderca na pewno będzie chciał się w jakiś sposób do niego dotrzeć przez najbliższych. Zakodował sobie w pamięci, by później koniecznie zadzwonić do Toby'iego i ponownie porozmawiać z nim o Gilesie, choć wie, że nastolatek ponownie z niego zakpi. Ale do charakteru brata był już przyzwyczajony, więc nie robiło to większej różnicy.
CZYTASZ
Wszystko dla mnie | DNF
Mistério / SuspenseII CZĘŚĆ POWIEŚCI "Wszystko dla niego" Po pojmaniu mordercy, którego głównym celem były dzieci, a raczej ich kończyny, mieszkańcy Florydy myśleli, że będą już bezpieczni, a nad ich miastem nie zawita już ciemna chmura zwiastująca zło. Nie mogli się...