rozdział 5

408 50 94
                                    

Najlepszy oraz najwybitniejszy dziennikarz w mieście stukał właśnie długopisem o biurko myśląc nad nowym, powalającym na kostki artykułem.

Ostatnio jego przygłupi szef przyszedł do pracy w wyjątkowo złym humorze, co oczywiście nie było winą Skeppy'iego no ale na kim się lepiej wyżyć niż na nim? Takie pytanie musiał sobie zadać ten stary buc, bo przyszedł od razu do gabinetu Zaka i kazał mu napisać świetny artykuł, bo inaczej obetnie mu z pensji.

Stary idiota.

Powinien wiedzieć, że żeby napisać coś dobrego trzeba mieć wenę albo przynajmniej powinno dziać się coś ciekawego ale jak na złość Floryda ostatnimi czasy okazała się być bardzo spokojna. Jakby jakiś psychol nie mógł złapać za nóż i kogoś zabić...

Ale cóż. Jak widać mordercy w tych czasach się rozleniwili. Skeppy najchętniej to wypuściłby mordercę, który przyniósł mu największy rozgłos - Karla Jacobsa. Przecież to było wręcz idealne! Do tego doszła ta cała sprawa z Gilesem i jego drogim przyjacielem - panem Davidsonem. Pisał najlepsze artykuły, miał informacje z pierwszej ręki, a szef chodził tak szczęśliwy jakby przynajmniej jego martwa babcia odzyskała siły w kończynach. Ale teraz była nuda.

George z nie wiadomo jakich przyczyn przestał mu odpisywać po niemalże dwóch tygodniach.

- Bezczelny - mruknął do siebie Skeppy wpatrując się w zdjęcie Davidsona, na którym stał koło swojego współpracownika - a raczej kochanka - Clay'a. Było ono ze strony jednego z pierwszych artykułów sprawy o Głowaczu.

Dziennikarz żałował również jednej rzeczy. Oddania parze zdjęcia, które cyknął kiedy się całowali. Teraz mógłby ich tym szantażować za jakieś informacje, ale jakaś zła siła postanowiła zmusić go do oddania im fotografii.

To przynajmniej go nauczyło żeby nigdy nie myśleć najpierw o innych. Trzeba stawiać na pierwszym miejscu pieniądze, pracę, siebie, a potem już nie ważną resztę. On robił tak przez całe życie i za to właśnie jest uwielbiany.

No, ale powracając do tej powalającej sprawy miał ochotę walnąć głową o kant stołu. Do Davidsona nie przychodziły już listy, Giles grzał dupę w więziennym wdzianku, a Karl układał klocki z innymi chorymi na oddziale psychiatrycznym. Skeppy nie byłby sobą, gdyby nie próbował przeprowadzić z nim wywiadu, ale w szpitalu kazali mu grzecznie wypierdalać. To go jednak nie powstrzymało przed tym, by udać się do więzienia tym razem nie jako dziennikarz, a jako "mąż" Gilesa w odwiedziny, które na końcu nie doszły do skutku, bo owy więzień uznał, że nigdy nie był w związku małżeńskim.

Kolejny idiota do kolekcji. Zak mógł mieć świetny materiał z rozmowy z mordercą, a miał tak naprawdę gówno. Próbował również napisać o warunkach pogodowych, ale jego szef wrzucił na jego oczach druk do niszczarki. Powinien temu gnojowi obsmażyć dupę w artykule o tym, że marnuje cenne kartki przez co umierają drzewa, ale się powstrzymał. Jeszcze straciłby pracę, a pieniądze są najważniejsze.

- Widziałeś dziś może Fionę? - szef bez jakichkolwiek manier wszedł do jego gabinetu nawet się nie witając. Zak przewrócił teatralnie oczami i natychmiast odpowiedział.

- Nie.

- Zamiast siedzieć cały czas przy biurku i udawać, że pracujesz powinieneś wziąć się za pisanie! Fiona dziś nie przyszła, o niczym mnie nie informowała, a zawsze to robiła! Moja najlepsza dziennikarka... Powinieneś brać z niej przykład! - ryknął szef zatrzaskując za sobą drzwi.

Co go jakaś Fiona obchodzi? Jeśli ma być szczery to nawet nie wie, że taka osoba tu z nim pracowała. Szef jak zwykle wyżył się na jego niewinnej osobie bezpodstawnie. Stary gad nie docenia tego co ma. Inne gazety zabiłby, żeby mieć u siebie Skeppy'iego, a ten paszczur śmie jeszcze go wyzywać. Glizda społeczna.

Wszystko dla mnie | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz