6 - 11.12.2018

55 8 27
                                    

Chwilami Nika ma wrażenie, że wcale nie zamieszkała w Paryżu, że te ostatnie pięć lat się nie wydarzyło. W końcu w radiu leci kolejna piosenka z Męskiego Grania, lub kolejna płyta Kasi Nosowskiej, jej matka znika na całe dnie, a gdy się pojawia, to nieumiejętnie prawi jej pasywno-agresywne komplementy, a jej ojciec nie robi absolutnie nic pożytecznego, ale nadal jest jedyną osobą w całej rodzinie, przez którą Nika czuje się kochana. Nadal to ona przygotowuje w domu większość posiłków, a wieczorami rozładowuje stres, grając na przywiezionej konsoli.

A co najważniejsze w jej telefonie znajdują się krótkie wiadomości pomiędzy nią i Krzysztofem, w których próbują usilnie nie ustalić daty kolejnego spotkania. Zupełnie, jak wtedy, gdy przez całą swoją relację chcieli ją zakończyć, mówiąc sobie jasno, że to nie jest nic dobrego. A później i tak wracali do siebie jak bumerang. Nika łapie się na tym, że nie może przestać o nim myśleć, a gdy to robi, czuje się jak pijana lub raczej jak idiotka, gdy robi sobie nadzieję na coś niemożliwego.

- No muszę przyznać, że pięknie w tych Stanach. - Ojciec wyrywa ją z zamyślenia; dziewczyna miesza jeszcze raz zawartość patelni i przytakuje lekko.

- Poczekaj, aż pokażę ci zdjęcia z Izraela. Zakochałam się w tym kraju.

- Kiedy tam byliście?

- Na przełomie kwietnia i maja. - Nika przykręca ogień pod sosem do ryżu i siada obok ojca. Chwilę przegląda foldery w komputerze, aż znajdzie właściwy. Ten z tak przefiltrowaną zawartością, by ukryć tę część życia, którą szatynka nie ma ochoty się dzielić. - Proszę. Byliśmy w siedem osób, jeśli liczyć Eden. To córka kolegi z marketingu.

- Wiesz, tak patrzę na tych wszystkich twoich znajomych i nikt z nich nie jest z Francji, co?

- Wszyscy są z Francji.

- Wiesz, o co mi chodzi, skąd naprawdę są. Ten chłopak wygląda na Araba i...

- Tato! - fuka Nika, spoglądając na niego chłodno. - Tomer urodził się w Paryżu, jest bardziej Francuzem, niż możesz sobie wyobrazić. Jego rodzina pochodzi z Izraela, ale jego rodzice mieszkają we Francji od lat. Yvone z kolei przyjechała z Wielkiej Brytanii, więc naprawdę nie oceniaj moich znajomych tylko przez pryzmat ich koloru skóry.

- Po prostu zastanawiam się, jak dobierasz znajomych.

- Wiesz, Paryż wcale nie wygląda jak w serialach na Netflixie. W mojej dzielnicy mieszka sporo imigrantów, w mojej pracy jest sporo imigrantów. Tak wygląda życie, tato.

- Wydawało mi się, że mieszkasz w dobrej dzielnicy... - powiedział Adam, a Nika wróciła do doprawiania makaronu na obiad.

- Mieszkam w dzielnicy, która jest daleko od centrum, więc daleko od turystów. Mam dobry dojazd do pracy i ulubiony sklep prowadzony przez imigrantów z Syrii. Wiesz tato, ja też tam jestem imigrantką.

- To nie to samo. Ty pojechałaś tam na studia.

- Tak i miałam szczęście, że pracuję w międzynarodowej firmie, a nie jeżdżę Uberem, jak niektórzy ludzie z o wiele lepszym wykształceniem niż moje - mówi gniewnie szatynka i przygryza lekko wewnętrzną stronę swojego policzka, by powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś, czego mogłaby żałować.

- Ty naprawdę się dogadasz z Krzyśkiem, on jest takim samym lewakiem.

- Dzięki, tato, ale wiem o tym - mruknęła pod nosem. Adam podniósł się z krzesła i podszedł do córki, by pocałować ją w policzek, po czym wyjął sobie z lodówki piwo.

- Już się tak nie złość, ja po prostu się boję, że przywieziesz mi wnuczka mulatka.

- A co byłoby w tym takiego strasznego? - pyta dziewczyna, obracając się na pięcie i krzyżując dłonie na piersiach. Nika jest przekonana, że właśnie pękła w niej jakaś struna, że zaraz wybuchnie tu wszystkimi swoimi skrywanymi żalami i po prostu czeka na kolejną nieprzemyślaną prowokację ze strony ojca.

szarówkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz