5 - 8.12.2018

41 8 31
                                        

Płatki grubego śniegu tańczą za oknem, a Nika leży pod ciepłą kołdrą, patrząc na szybę i uśmiechając się lekko. Ma wrażenie, że jej policzki się rumienią, jakby właśnie przebiegła maraton, a nie obudziła się z niezwykle przyjemnego snu, pełnego czerwone wina, zapachu książek i przyjemnego chłodu satynowej pościeli. Czuje się jakby była o co najmniej pięć lat młodsza i jakby znów mieszkała w Krakowie.

Pamięta doskonale tamto mieszkanie, które wynajął jej jakiś daleki znajomy jej matki, by nie musiała żyć na studiach w akademiku. Nie miała nawet nic przeciwko starym meblom, ciężkim półkom, które z czasem zapełniała książkami, i niewielkiemu metrażowi. Liczyło się dla niej tylko to, że wyrwała się ze Śląska i mogła zacząć nowe życie, mogła zacząć od zera i być przy tym całkowicie anonimowa. W końcu niemal jedyną osobą, która odwiedzała ją w Krakowie, był robiący wtedy doktorat Krzysztof. A że kilka miesięcy wcześniej, w trakcie wyjątkowo gorącego lata, zaczęło łączyć ich coś więcej, wielką przyjemność sprawiało jej... po prostu bycie tam. Chodzenie do tych wszystkich pubów z przyjaciółmi ze studiów, którym mogła przedstawiać Krzyśka po prostu jako osobę, z którą jest, bez wdawania się w szczegóły, nawet jeśli nigdy nie była to prawda. Po prostu wtedy wszystko wydawało jej się takie proste, gdy wracali razem do mieszkania i całowali się już w progu.

I właśnie jeden z takich wieczorów przyśnił jej się gdzieś nad ranem, a teraz Nika nie ma najmniejszej ochoty wstać i wrócić do swojej teraźniejszości. Dlatego przeciąga tę chwilę i sięga po telefon, gdzie przegląda pobieżnie wiadomości wymienione z Krzyśkiem w ostatnich dniach. Zaczęło się od jego pytania, czy w środę na pewno dotarła bezpiecznie do domu, a później wszystko toczyło się dalej. Od rozmów na temat planów kulinarnych na sobotę, przez zręczne unikanie tematu wspólnej przeszłości, aż po kolejne unikanie rozmów o obecnej sytuacji.

Może nie mówmy o tym. Stało się dość szybko najczęstszą rzeczą, którą do siebie pisali, ale dla niej już wystarczające było to, że w ogóle do siebie pisali.

Pies w końcu staje się dla niej zbyt nachalny, więc Nika podnosi się z łóżka i w pierwszej kolejności wciąga na siebie dres, a dopiero, gdy wróci z szybkiego spaceru, wchodzi pod prysznic. Wczoraj wieczorem specjalnie wyprasowała jedną z sukienek, mając niewytłumaczalną potrzebę, by mimo wszystko wyglądać jak najlepsza wersja samej siebie. Nawet jeśli po środzie nie łudzi się w żaden sposób, że Krzysztof będzie w stanie spojrzeć na nią tak, jak kiedyś.

Gdy schodzi na dół, jej tata kończy robić śniadanie, a matka w salonie kończy poprawiać choinkę, którą ubrali przedwczoraj wieczorem razem z ojcem I teraz właśnie mama musiała przyjrzeć się jej swoim krytycznym okiem.

- Ślicznie wyglądasz, to jakaś okazja? - pyta ojciec, zauważając Nikę, gdy dziewczyna zaczyna robić sobie kawę.

- Nie, zazwyczaj tak wyglądam na co dzień - odpowiada, siadając do stołu i robiąc sobie kanapkę. Adam woła jej matkę i siadają we trójkę, a Nika widzi, że oboje jej się przyglądają trochę zbyt intensywnie. - Przecież wiecie, jakie mam na dziś plany. Więc nie róbcie takich min, bardzo was proszę.

- Tak, tak, widzisz się z Michałem - mówi matka, nalewając sobie herbatę z dzbanka.

- Widzę się z Krzyśkiem i Laurą, Michał się wprosił.

Jedyny komentarz, jaki Nika dostaje, jest pobłażliwy uśmiech, więc postanawia nie ciągnąć dalej tej dyskusji. Jej relacji z Krzysztofem nikt nigdy nie traktował poważnie, wszyscy wychodzi z założenia, że: to miłe, że się lubią. Nikt nie widział w tym nic podejrzanego, że Krzysiek dorzucał się Berenice do czynszu w Krakowie, gdy wpadał tam na dwa-trzy dni w tygodniu w zależności od planu na uczelni. Nikt nie podejrzewał, że może ich cokolwiek łączyć. W końcu on miał żonę, a ona była młoda i swatana przez wszystkich z Michałem.

szarówkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz