Za oknami pada lekki śnieg, a Nika docenia, że może siedzieć w ciepłym lokalu i podziwiać tę pogodę zza szyby. Odstawia filiżankę z kawą na stary, okrągły stół i sięga po swoją bagietkę ze szpinakiem i serem, gdy Jacek kontynuuje relację ze swoich Świąt, jedząc przy tym swoją jajecznicę. Na razie oboje ignorują firmową teczkę leżącą na blacie obok nich, na razie kończą śniadanie, licytując się, kto z nich miał gorsze Boże Narodzenie. Nika nie chcąc wchodzić w zbytnie szczegóły, daje mu wygrać tę aukcję, historią o tym, że jego narzeczona doprowadziła jego matkę do łez, informacją, że nie chcą zapraszać dzieci na swoje wesele, a najlepiej nie chcą na nim innego alkoholu niż wino.
Wczoraj po południu Nika obejrzała jedno mieszkanie bliżej centrum miasta, ale nie była do niego przekonana, choć prawie cały wieczór próbowała sobie wmówić, że to i tak o wiele wyższe standardy, niż to, co zdarzyło jej się podnajmować w Paryżu. I zaczęła się obawiać, że to jej podświadomość próbuje ją odwieść od pomysłu zostania w Polsce, ale wie, że nie może zrobić nic innego. Nie wybaczy sobie jeśli znów wyjedzie w takim niedopowiedzeniu.
– Więc rozumiem, że wpadasz dziś na imprezę? – pyta Jacek, odsuwając od siebie talerz z uśmiechem. – Kurde, jak mieszkasz tu na stałe, to nie wpadasz w takie turystyczne miejscówki na śniadania. Muszę chyba zacząć.
– Widzisz? Drugie spotkanie ze mną w Krakowie i drugi satysfakcjonujący posiłek – śmieje się szatynka, dopijając kawę. – Nie byłam w Alchemii z dobre sześć lat.
– Mówił ci ktoś, że jesteś sentymentalna?
– Nie masz pojęcia nawet jak bardzo – odpowiada, uśmiechając się do blondynka. – A co do planów, to bardzo bym chciała, ale chcę wrócić do Mysłowic przed północą. I mam ze sobą psa.
– Ania uwielbia psy. A będziemy siedzieć w kameralnym gronie, wpadnij chociaż na chwilę, zdążysz przed północą.
– Przemyślę to, zależy, jak mi pójdzie z mieszkaniem.
– Oglądasz dziś jeszcze jakieś? W Sylwestra? – Nika przytakuje z uśmiechem, a Jacek sięga po teczkę i wręcza jej ją razem z długopisem. – Od lutego, tak jak chciałaś i wynagrodzenie takie, jakie mogłem ci dać.
– Wszystko się zgadza, przecież ustaliśmy to już w mailach – śmieje się, składając podpisy na kolejnych dokumentach.
– Jak będziesz chciała, to oczywiście możesz zacząć wcześniej, dogadamy to jakoś.
– Nie wiem, czy uda mi się wszystko ogarnąć, ale się postaram. W lutym będę potrzebować kilka dni wolnych.
– Ferie?
– Tak, obiecałam komuś narty i muszę się z tego wywiązać.
– A pamiętasz to miejsce na Słowacji, w którym byliśmy dwa lata temu? Było fantastyczne.
– Tak, też o nim pomyślałam – mówi Nika, oddając mu teczkę, a Jacek przerzuca dokumenty z uśmiechem.
– Więc wpadniesz wieczorem? – upewnia się, a ona przytakuje, wiedząc, że bez problemu zdąży dojechać z powrotem do Mysłowic, nawet jeśli wyjedzie później, niż planowała.
Zamawiają po jeszcze jednej kawie, w połowie której do Jacka zaczyna wydzwaniać jego partnerka. Nika zapewnia go, że ureguluje rachunek, skoro to z jej powodu musiał w Sylwestra przyjechać do centrum. Gdy zostanie sama, zamawia jeszcze herbatę i pół godziny siedzi w samotności, patrząc na ludzi wokół siebie i czuje spokój. Naprawdę czuje się spokojna, tak spokojna, jak nie była od dawna. Jakby naprawdę miała to ulotne poczucie, że nic się nie może zepsuć, że jeśli jest w porządku z samą sobą, to będzie w porządku z całym światem. Sięgnęła po telefon z poczuciem, że powinna zadzwonić do Krzyśka, powiedzieć mu o swojej decyzji i powiedzieć mu, że rozumie, z czego wynikła ich wczorajsza sprzeczka. Mimo wszystko wie, że rozmowa, którą powinni odbyć, nie jest na telefon, więc odkłada komórkę, tłumacząc sobie, że dziś wieczorem się spotkają i wszystko sobie wyjaśnią. A jeśli on nadal będzie zdania, że Nika popełnia pochopną, nieprzemyślaną i dziecinną decyzję, to jakoś to przeżyje.

CZYTASZ
szarówka
RomanceMinęło pięć lat odkąd Berenika ostatni raz była w grudniu w domu rodzinnym. I teraz przyjdzie jej zmierzyć się nie tylko z mitem własnej osoby, który stworzyła dla niej rodzina, by usprawiedliwić jej nieobecność, ale przede wszystkim z własną przesz...