Budzik wyciągający ją z przerywanego, niespokojnego snu wcale nie poprawia nastroju szatynki. Nika ignoruje entuzjazm swojego psa, naciągając kołdrę na głowę, bo wie, że to będzie paskudny dzień. Miała już jego przedsmak wczoraj po powrocie do domu, gdy Luśka na spółkę z ich matką wsiadły na nią niemal jednocześnie. Nie tylko robiąc wyrzuty za późny powrót do domu, ale przede wszystkim próbując się dopytać, gdzie właściwie Nika się podziewała cały poranek. A sytuacji wcale nie naprawiało rozkojarzenie szatynki, która nie do końca radziła sobie z najprostszymi czynnościami, co chwilę spoglądając na telefon. Krzysiek próbował do niej dzwonić jeszcze dwa razy, ale ona skutecznie, całą sobą, go ignorowała.
Wiedziała, że to niedojrzałe, ale nie umiała sobie dołożyć kolejnego powodu do płaczu. Jej czerwone oczy zbyt dobrze ją zdradzały przed matką, że wydarzyło się coś złego.
Jednak o to nikt jej nie spytał.
Jej samopoczucie nie było ważne, ważne było to, że nie pomogła im w sprzątaniu jadalni przed przyjazdem gości.
Więc Nika wczoraj robiła to, co umiała najlepiej, czyli starała się udawać, że wszystko u niej w porządku. I dopiero, gdy położyła się do łóżka, zaczęła znów płakać i sięgnęła po telefon, ale nie umiała do niego zadzwonić, więc po prostu przeglądała te lakoniczne wiadomości, które wymienili do tej pory.
Dziś też zaczyna dzień od spojrzenia na telefon, ale znajduje tam głównie życzenia świąteczne od dalekich znajomych, które czyta pobieżnie, aż trafia na smsa od znajomego z Krakowa. Jacek oczywiście życzy jej zdrowych, wesołych, ale przy okazji informuje, by sprawdziła swoją skrzynkę mailową. Nika momentalnie się podnosi i sięga po komputer leżący obok, bo woli na nim przejrzeć wszystkie otrzymane załączniki. Choć odmawiała Jackowi i Mateuszowi, choć powtarzała im, że nie planuje powrotu do kraju i zmiany pracy, oni i tak przygotowali dla niej konkurencyjną ofertę. I teraz szatynka patrzy na długą listę benefitów, ale przede wszystkim na oferowaną jej kwotę, która jest niska, jeśli porównywałaby ją ze swoimi obecnymi zarobkami, nie jest też specjalnie wygórowana, jak na to, że musiałaby znaleźć sobie mieszkanie w jednym z najdroższych miast w Polsce. A jednak mimo tego zdaje sobie sprawę, że jak na krajowe warunki, zaproponowali jej o wiele lepsze warunki niż komuś z ogłoszenia. Przechodzi jej przez myśl by zadzwonić do Jacka i nakrzyczeć na niego, że to niedorzeczna propozycja, ale gdy unosi telefon, zamiast wściekłej rozmowy pisze tylko krótkie:
< Wiesz, że muszę to przemyśleć.
Jacek > Wiem. Masz czas do końca roku.
> Mati będzie cię jeszcze nękał negocjacjami.
> A tymczasem: smacznego karpika.Nie odpisuje nic więcej, tylko jeszcze raz przegląda przesłaną wiadomość, po czym odkłada komputer i ubiera się w gruby dres, by wyjść z psem na spacer. Na dole zagląda do kuchni, po której krząta się jej matka i wita się z nią uśmiechem.
- Dzień dobry, co to? - pyta, wskazując na papierowe torby na stole.
- Krzysiek przywiózł te pierogi, co robiłyście z Laurą. Kochanie, ty się dobrze czujesz, że nie pamiętasz, co się działo wczoraj? - odpowiada, nie patrząc nawet na córkę.
- Krzysiek tu był dziś rano?
- Dosłownie na pięć sekund. Jakbyś zabrała je wczoraj, to nie musiałby dodawać sobie obowiązków - mówi pozornie ciepłym głosem Antonina, ale Nika za dobrze rozpoznaje ten cień wyrzutu w jej słowach. - A, jeszcze zostawiłaś u Laury w pokoju podkoszulek. Też ci go przywiózł - dodaje, machając obojętnie w stronę mniejszej torebki.
- Racja, musiałam zostawić go rano - odpowiada Nika i wycofuje się do przedpokoju.
Matka jest co prawda wciąż pochłonięta gotowaniem, ale dziewczyna i tak za nic nie chce, żeby na nią spojrzała. Stawia torebkę na komodzie w przedpokoju i wyjmuje podkoszulek, który z całą pewnością nie należy do niej, tylko do niego, ale ubranie jest absolutnie nieistotne. Istotna jest karteczka, którą znajduje na samym dole.
CZYTASZ
szarówka
RomanceMinęło pięć lat odkąd Berenika ostatni raz była w grudniu w domu rodzinnym. I teraz przyjdzie jej zmierzyć się nie tylko z mitem własnej osoby, który stworzyła dla niej rodzina, by usprawiedliwić jej nieobecność, ale przede wszystkim z własną przesz...