Silny powiew wiatru uderza w okna mieszkania na poddaszu, wyrywając Krzyśka ze snu i po jednym spojrzeniu na szarówkę, domyśla się, że obudził się o wiele wcześniej, niż by sobie tego życzył. Nika dalej śpi spokojnie w jego ramionach, owinięta niedbale grubą kołdrą, ciemna pościel kontrastuje z jasną skórą jej odsłoniętej nogi i ramienia. Jej niedbale związane włosy i tak rozsypały się na poduszce, gdy szatynka wierciła się w nocy, śpiąc niespokojnie. Przygląda się jej chwilę w milczeniu, mając ogromną ochotę ją teraz obudzić, zacząć ten poranek tak samo, jak wczorajszy, ale tylko nachyla się i całuje lekko jej bark. Idzie pod prysznic, gdzie nieprzerwanie myśli tylko o tym, jak kiedyś naturalna była dla niego jej obecność.
Gdy mieszkała w Krakowie, miał poczucie, że żyje tam razem z nią. Dzielili tamtą przestrzeń malutkiego, zagraconego mieszkania, jakby była to najbardziej zwyczajna i naturalna rzecz na świecie. Dwójka zakochanych w sobie ludzi, która postanowiła ze sobą zamieszkać i wracać do siebie wieczorami.
I nawet jeśli nic z tego nie było do końca prawdziwe, bo przecież on nieustająco, przez cały ich romans, był jednym wielkim oszustem. Okłamywał Lenę, okłamywał wszystkich wokół. A w szczególności Nikę, która kochała go z najczystszym uwielbieniem i która, choć próbowała, za nic nie umiała się z tym kryć. I gdy dotarło do niego, że najbardziej na świecie jednak okłamywał samego siebie, że ta relacja nie ma dla niego aż takiej wagi - było już za późno. Długo po jej wyjeździe dalej mieszkał w tamtym miejscu i katował się wracającymi do niego wspomnieniami, bo gdzie się nie obejrzał, widział Nikę.
Beztrosko tańczącą na środku salonu w samych jeansach i staniku. Siedzącą obok niego na blacie kuchennym, gdy gotował. Leżącą na sofie z głową na jego kolanach i opowiadającą mu ze szczegółami swoje ambitne plany na nadchodzącą karierę. I przede wszystkim śpiącą nago w łóżku, do którego on bezwiednie dalej wracał miesiącami.
Nawet z perspektywy czasu pamięta tamtą pustkę i samotność, która dopadła go zupełnie niespodziewanie po trzech latach. Bo wtedy, gdy Nika wybrała Paryż, on pierwszy raz zrozumiał, że czuje się samotny mimo tego, że wciąż ma przecież rodzinę, przyjaciół, znajomych na studiach. Mimo wszystko teraz, po rozwodzie i gdy czas mocno zweryfikował jego wszystkie przyjaźnie, nie czuje się w żaden sposób samotny. A na pewno nie tak, jak wtedy.
Przypomina sobie słowa Marleny, które rzuciła niedbale na przyjęciu, że sprawa wyjazdu Bereniki zdaje się być nie do końca przesądzona. I już czuje, jak jakieś nitki jego fałszywej nadziei rozpaczliwie łapią się tej myśli. Tego, że nie będzie musiał robić tego, co te pięć lat temu: prosić ją, by z nim została. A zamiast tego Nika sama podejmie taką decyzję. W końcu jeśli dostał kiedyś nauczkę od losu, to właśnie wtedy, od niej, więc za nic nie ma zamiaru tej prośby powtórzyć. Nie dlatego, że wtedy jej odpowiedź faktycznie rozerwała go na strzępy, ale przede wszystkim, bo nie wyobraża sobie postawienia szatynki przed wyborem: on, lub kariera. I zmierzenia się z konsekwencjami jej decyzji. Jaka by ona nie była.
- No ja mam tylko nadzieję, że wy tam nie jesteście razem! - krzyczy Laura, uderzając pięścią w drzwi łazienki. Krzysiek wzdycha krótko, przypominając sobie, że ma niekończące się pokłady cierpliwości do własnych dzieci i wciąga na siebie podkoszulek. - Tato!
- A mogłabyś się nie wydzierać od rana? - pyta ją, otwierając drzwi. - Nika jeszcze śpi.
- Wybacz. A teraz sio z tej łazienki, bo naprawdę potrzebuję się do niej dostać - mówi, wyciągając go za rękę z pomieszczenia i trzaska za sobą drzwiami.
- Laura!
- Przepraszam! - krzyczy dziewczyna, robiąc to o wiele głośniej od dźwięku trzaskających drzwi przed chwilą.
![](https://img.wattpad.com/cover/323622075-288-k42977.jpg)
CZYTASZ
szarówka
RomanceMinęło pięć lat odkąd Berenika ostatni raz była w grudniu w domu rodzinnym. I teraz przyjdzie jej zmierzyć się nie tylko z mitem własnej osoby, który stworzyła dla niej rodzina, by usprawiedliwić jej nieobecność, ale przede wszystkim z własną przesz...