Rozdział 12

1.3K 44 6
                                    

Stałam sparaliżowana i patrzyłam pustym wzrokiem na ciało mężczyzny. Nie opuściłam broni. Nie cofnęłam się. Nie podbiegłam do niego by mu pomóc. Stałam i patrzyłam. Myśli kotłowały się w mojej głowie ale z jakiegoś powodu nie mogłam się na żadnej skupić. Nie czułam nic. Patrzyłam ale nic nie widziałam. Oddychałam ale brakowało mi powietrza. Stałam ale tak jakbym już dawno upadła. Znowu nie dałam rady opanować emocji. Co ja zrobiłam?
Z otępienia wytrącił mnie czyiś dotyk. Ktoś wyjął mi z rąk broń i pomógł usiąść na zimnej posadzce. Słyszałam jak do mnie mówi ale nie rozumiałam jego słów- albo po prostu nie chciałam zrozumieć? Zaczęłam się trząść. Wszystkie emocje powróciły ze zdwojoną siłą. Byłam zła na samą siebie. Nie dlatego, że zabiłam tego mężczyznę -narazie to do mnie nie dochodziło. Byłam zła ponieważ nie udało mi się utrzymać emocji na wodzy. Znów przejęły nade mną kontrolę. Kolejny raz. Tym razem ze skutkiem śmiertelnym.

Czułam na sobie uspokajający dotyk ale nie wiele on pomagał. Dalej się trzęsłam, a przed oczami pojawiły mi się mroczki.

Zemdlałam.

Znowu.

Coś ostatnio za często mi się to zdarza.

***********

-Co ci zrobił, że do niego strzeliłaś?

Leżałam na łóżku, a Ethan siedział obok mnie głaszcząc moje włosy.

-Nazwał mnie dziwką i powiedział, że kobiety są słabe.-wzruszyłam ramionami z obojętną miną.- No to pokazałam mu, że się myli. Włamał się do nasze... twojego-szybko się poprawiłam- domu i jeszcze śmie do mnie celować bronią i wyzywać. Już wiedzą na co mnie stać.

Ethan wolno pokiwał głową patrząc na mnie uważnie. Widziałam w jego oczach podziw. I coś jeszcze. Mała iskierka zaświeciła w jego czarnych oczach. Tylko co ona oznaczała?

-A co z tym drugim mężczyzną?-zapytałam. Ciekawe jak długo był nie przytomny.

-Zamknęliśmy go w piwnicy. Nieźle go załatwiłaś. Jest cały obtłuczony, a w kilku miejscach ma rozcięcia. Gdzie się tego wszystkiego nauczyłaś?

Uśmiechnęłam się zadowolona.

-Oj. Jeszcze dużo o mnie nie wiesz. Przez kilka lat chodziłam na samoobronę, trenowałam na siłowni i miałam tam swojego własnego trenera, który raz od czasu uczył mnie sztuk walki a poza tym mój brat chodził na boks. Więc często chodziłam z nim na treningi albo uczył mnie w domu. No więc sam widzisz. Lepiej ze mną nie zadzierać.

Oczy Ethana rozszerzały się z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem. Zaskoczyłam go. Uśmiechnęłam się do siebie triumfalnie.

Jest tylko jeszcze jedna sprawa o którą muszę go wypytać.

-Czemu ci mężczyźni włamali się do twojego domu? Mówili coś, że muszą znaleźć twój gabinet. Chyba czegoś szukali.

Chłopak wyraźnie się napiął i zacisnął szczękę.

-Masz się tym nie interesować. Najlepiej zapomnij o tym wydarzeniu -powiedział twardo i chłodno. Jednak gdy zobaczył moją minę jego wzrok złagodniał, a głos nie był już taki twardy i chłodny ale nadal stanowczy.- Poprostu się w to nie mieszaj. Nie chcę, żeby ci się coś stało.

-Jakiś typ prawie mnie zabił, a ty mi mówisz, że mam się tym nie interesować bo jeszcze mi się coś stanie?! Nie uważasz, że przez to, że nic nie wiem to narażam się na jeszcze większe niebezpieczeństwo?! Myślisz, że nie wiem, że należysz do jakiejś cholernej mafii?! Mieszkam z tobą pod jednym dachem. Mam chyba prawo wiedzieć w co jesteś wmieszany i kiedy mam się spodziewać kolejnej napaści! Ja też nie jestem święta. Poprostu mi powiedz. Tak będzie łatwiej.- skończyłam swoją wypowiedź i aż sama się zdziwiłam tym co powiedziałam. Ale nie żałowałam żadnego słowa. Patrzyłam teraz z determinacją na Ethana i wyczekiwałam odpowiedzi. Należała mi się. Już od dawna podejrzewałam, że należy do mafii. Brudne interesy.

Ethan potarł czoło i głeboko westchnął. Widocznie ta rozmowa wiele go kosztowała. Ale nie zamierzam się poddawać. Muszę wydobyć z niego prawdę.

-Tak. To prawda. Należę do jakiejś mafii. I to nie byle jakiej- tu się gorzko zaśmiał i kontynuował.-Ale o tym dokładnie powiem ci kiedy indziej. Moja mafia...

-Twoja?

-No tak. Jestem capo. Najwyższe miejsce.

Zmrużyłam oczy. Capo? Serio?

-No to jak już mówiłem mafia jest duża. Bardzo duża. Pracuje tu dla mnie mnóstwo ludzi. Prowadzimy interesy z innymi mafiami. Handlujemy narkotykami, bronią. Ogólnie nielegalne interesy.

Przytaknęłam wpatrując się w niego jak w obrazek. Szczerze tego właśnie się spodziewałam.

-A moim consigliere jest Tony. Jest moją prawą ręką. Głó...

-Wiem co to znaczy.-waknęłam zirytowana. Przecież wiem o co chodzi. Nie słyszę tego pierwszy raz.

Ethan przewrócił oczami i znowu zabrał głos.

-To wszystko co powinnaś wiedzieć chodź i tak twierdzę, że nie powinienem ci tego mówić.-zrobił głęboki wdech i kontynuował.-w każdym bądź razie Tony jest właśnie w celach i przesłuchuje tego mężczyznę, którego pobiłaś.

-Idziemy tam. Chcę w tym uczestniczyć.

Widziałam, że chłopak już chciał coś powiedzieć ale szybko mu przerwałam.

-Idziemy tam i koniec kropka. Nawet nie próbuj...- powiedziałam gdy znowu otworzył usta i pokręcił głową w geście protestu.

-Jak sobie życzysz, księżniczko.- powiedział zrezygnowany.

Otworzył drzwi i machnął ręką bym poszła za nim. Jednak przeszkodził mi w tym dźwięk dzwoniącego telefonu. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do urządzenia. Kto o tej porze dzwoni? Kliknęłam zieloną słuchawkę i przytknęłam telefon do ucha.

-Halo?

-Dzień dobry. Mówi policja.

Jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi ale uprzejmie odpowiedziałam.

-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

-Mówi Sarah Rossensi?

-Tak.

-Mamy obowiązek powiadomienia pani o przykrej sytuacji. Pani zastępczy rodzice mieli wypadek samochodowy.

Spojrzałam przerażona na Ethana nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Zastępczy rodzice? Wypadek samochodowy? Jednak to nie był koniec złych wiadomości.

-Zamarli na miejscu. Wyrazy współczucia Pani Rossensi.

Ale w jego głosie nie było słychać choćby iskierki wyrozumiałości.

(Nie) Idealni  |Wstrzymane| (W Trakcie Poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz