Rozdział 14

1.2K 38 6
                                    


Usiadłam na kremowej, dużej kanapie i poprawiłam torebkę, która zsunęła mi się z ramienia. Obok mnie usiadł Ethan, a przede mną moi rodzice- Carina i Albert Rossensi. Siedzieliśmy w dużym bogato ozdobionym salonie, a na małym stoliku przed nami leżały kubeczki z kawą i ciasto.

Carina była przepiękną kobietą. Miała ciemne włosy i takiego samego koloru oczy. Już wiem po kim je odziedziczyłam.
Była też szczupła i miała miły wyraz twarzy. Nie mogła mieć więcej niż 40 lat.

Albert był za to postawnym i potężnym mężczyzną. Miał przenikliwe ale dobroduszne spojrzenie, a delikatne zmarszczki tu i ówdzie dodawały mu uroku.

-Cieszymy się, że po tylu latach możemy cię w końcu widzieć, Sarah. Jak minął tobie i twojemu chłopakowi lot?

Tak. Lecieliśmy tutaj samolotem. Tutaj czyli do Włoch.

-Bez zbędnych przeszkód. A tak na przyszłość, Ethan nie jest moim chłopakiem.-powiedziałam i zrobiłam łyk kawy.

Carina cicho chrząknęła, a Albert poruszył niespokojnie. Odłożyłam kubek na stolik i postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

-Przyleciałam tutaj aby dowiedzieć się dlaczego mnie zostawiliście. Przez całe 18 lat żyłam nie wiedząc kim są moi prawdziwi rodzice. Mam nadzieję, że mieliście dobry powód i dobre wytłumaczenie.

Carina również odłożyła filiżanke na stolik i zabrała głos.

-Oczywiście, la nostra rosolia.

-Różyczko?

-Znasz Włoski?-zdziwiła się.

Przytaknęłam. Uczyłam się włoskiego od dziecka dlatego teraz umiem płynnie się nim posługiwać i rozumiem niemal każde słowo. 

-Yhym. No to może zacznijmy od początku. Tylko...-zerknęła na Ethana, a ja od razu wiedziałam o co chodzi.

-On zostaje.-powiedziałam stanowczo, a Carina widząc moje zdecydowanie tylko niechętnie przytaknęła.

-Na początku chciałabym zaznaczyć, że cię kochamy, kochaliśmy i dalej będziemy. To była naprawdę ciężka decyzja ale zrobiliśmy to dla twojego bezpieczeństwa.-zrobiła pauzę, a ja nerwowo zaczęłam się  bawić palcami. Jednak chciałam dowiedzieć się prawdy, nawet gdyby okazała się boleśna. -Widzisz... świat nie zawsze jest piękny i sprawiedliwy ma też te ciemne strony. Właśnie ja i twój tata do takiego świata należymy. Nie zawsze legalne interesy... Wiesz co mam na myśli?

Wiedziałam. Doskonale wiedziałam co ma na myśli. W tym tygodniu już drugi raz dowiaduje się, że ludzie z mojego otoczenia należą do mafii czy podobnych spraw. Co jest kurwa nie tak. Jednak... Nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice także biorą w takich rzeczach udział. No po prostu nie mogłam ich sobie wyobrazić w mafii chociaż znałam ich tak naprawdę od 30 minut.

-Należycie do mafii?

Carina pokiwała głową i kontynuowała.

-Ale dalej jesteśmy twoimi rodzicami, którzy chcą cię chronić ponad własne życie. Gdy dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży byliśmy tacy szczęśliwi... Marzyliśmy o dziecku, jednak nie przewidziliśmy jednej sprawy. Wroga mafia z którą akurat mieliśmy na pieńku mogłaby to wykorzystać. Byłabyś w dużym niebezpieczeństwie. Sam fakt, że w czasie mojej ciąży przez te 9 miesięcy odbywały się na nas liczne ataki popierał nasze obawy. To naprawdę była trudna decyzja ale stwierdziłam z twoim tatą, że twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze.
Dlatego zdecydowaliśmy oddać cię. Staraliśmy się szybko to załatwić i wypadło na Isabelle i Roberta. Mieli też starszego od ciebie syna więc stwierdziliśmy, że to będzie idealna rodzinka i przygarną cię jak własną córkę.

-No niestety tak się nie stało. Przez całe 18 lat byłam bita, wykorzystywana seksualnie, znęcano się nade mną psychicznie i dużo innych okrucieństw o których nawet wolę nie opowiadać. -mówiłam podniesionym głosem. - Myślicie, że dawałam sobie radę? No to was oświecę ale nie! Nie dawałam sobie rady. Jeszcze chwila, a bym z tym wszystkim skończyła. I tyle wyszło z tej "idealnej" rodzinki.- wkurzona mówiłam, a na policzkach poczułam rozpływające się ciepło spowodowane niekontrolowaną złością.

Byłam zła. Wręcz wściekła. Jednak rozumiałam ich. Chcieli mnie chronić. Nie oceniając czy zrobili dobrze czy źle chcieli dla mnie jak najlepiej. I mimo mojej złości i rozpaczy czułam, że powinnam dać im szansę.

Może w końcu poczuje rodzinną miłość której nigdy mi nie dano?

(Nie) Idealni  |Wstrzymane| (W Trakcie Poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz