Prolog

104 4 1
                                    


Ból przeszył całe moje ciało, gdy ojczym zgasił swojego papierosa na mojej skórze. Syknęłam ale nie odważyłam się wypowiedzieć chodź by słowa. Za bardzo się bałam, że to może się powtórzyć. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku i wsiąknęła w pościel na której leżałam. Jedna łza, która wyrażała cały mój ból, strach i bezradność. Nie ruszałam się. Nawet nie drgnęłam, gdy mężczyzna zaczął rozpinać pasek i ściągać spodnie. Mimo, że tak bardzo chciałam to wszystko przerwać... Nie mogłam. Nie potrafiłam. A każdy najmniejszy sprzeciw był srogo karany.

Matka popadła w alkoholizm, a ojczym był największym potworem z moich koszmarów. Byłam sama. Tylko ja i mój ból.

Coraz bardziej się w tym zatapiałam. W ciepieniu, smutku, besilności... Zaczynało mi brakować powietrza, a wszystko dookoła ciągnęło mnie na samo dno. Tłamsiłam w sobie, każdą emocje, każdy smutek, każde cierpienie. A ulgę przynoszą mi kolejne to blizny na rękach. I mimo, że to może złudna ulga- jest uzależniająca. Moja dusza z każdym dniem rozpada się na coraz to mniejsze kawałeczki. A ja moimi dziurawymi rękami próbuje je od nowa poskładać chociaż wiem, że zaraz znowu będę patrzyła jak się rozpadają.

Brakuje mi powietrza. I mimo, że nie jestem na to gotowa, coraz częściej zastanawiam się kiedy ono się w końcu skończy i zostanie mi tylko ostatni wdech.

***************

Hej, kochani!
Jak widzicie wstawiłam już prolog i mam nadzieję, że zachęcił was do dalszego czytania! Z góry przepraszam za wszystkie błedy i nieścisłości ale niestety- jestem tylko człowiekiem, więc musicie mi wybaczyć.

Do następnego, buziaczki😘

(Nie) Idealni  |Wstrzymane| (W Trakcie Poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz