-4-

19 6 0
                                    

Lisa patrzyła na wisiorek i starała się zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Wzięła kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. Zaczęła myśleć. "Wizja. Tamto dziecko w górach miało ten sam naszyjnik."

— Sugu. Co to wszystko znaczy?

— Usiądź proszę, bo to długa historia. — Dziewczyna już miała się pytać gdzie, kiedy za nią pojawiło się krzesło.  "Nie wiem jak, ale dobra...?", pomyślała. Usiadła na nim. Przyjaciółka i James usiedli obok.

— On też musi tu być?

— Ej, nie musisz być taka wredna.

— James, to dla niej trudne. — Suguki próbowała załagodzić sytuację.

— Dowiem się wreszcie o co chodzi?

— Dobrze. Zacznijmy od tego, że istnieje kraina Bloomworld, tu właśnie jest ta świątynia. Nie znajdziesz jej na Ziemi. To było piękne miejsce pełne pięknych roślin i zwierząt, których tutaj nie ma. Kraj miał swoją flagę. Była to biała róża. Za nią znajdował się fioletowy księżyc. Krainą tą rządził dobry król wraz z królową. Mieli dwójkę dzieci. Chłopca i dziewczynkę. Lisa i Liam. On był starszy o rok. Krainę tą zamieszkiwały różne magiczne stworzenia. Strażnicy, czyli wyszkoleni wojownicy z magicznymi zdolnościami bronili króla, królową, mieszkańców, ludzi oraz pilnowaliby Niebo i Piekło żyły w zgodzie. Jak można tak powiedzieć... Członkowie rodziny królewskiej oraz Strażnicy nosili naszyjniki z ametystu. Pewnie wiesz, że ten kamień jest fioletowy a wspomniany kolor powstaje z wymieszania niebieskiego i czerwonego.

— Ale co to ma wspólnego ze mną? — Zirytowała się nastolatka. W głowie jej szumiało od nadmiaru nowych, dziwacznych informacji. 

— Daj mi dokończyć... Pewnego lata doszło do wojny. Piekło zbuntowało się przeciw Niebu i Bloomworld. Zaatakowało oczywiście w środek, czyli w naszą krainę. Przegrywaliśmy, mimo że było nas więcej. Kraina została zniszczona. Mieszkańcy w większości zabici. Ci, którzy przeżyli uciekli do innych wymiarów. — Dziewczyna zrobiła przerwę w wypowiedzi, badając reakcję przyjaciółki. — Rodzina królewska walczyła do końca. Król z królową musieli wykonać ruch ostateczny. Połączyli siły, dzięki czemu byli nie do pokonania. Przynajmniej tak im się wydawało... Ich moc była ogromna. Pokonali wroga i przez jakiś czas panował pokój. Niestety kosztowało ich to życie. Osierocili rocznego syna i nowo narodzoną córkę. Nie wiadomo co się stało z chłopcem. Natomiast tą córką jesteś... Ty...

— Co...? Przecież moja matka żyje. I jakim cudem przeżyłam wojnę... — Lisa była roztrzęsiona. W innych okolicznościach pomyślałaby, że przyjaciółka z niej żartuje. Jednak podświadomie czuła, że to nie są żarty. To tylko bardziej ją denerwowało. 

— Najlepiej będzie jak to wytłumaczy ci twoja mama. Wiem. Jest ci ciężko to zrozumieć.

— Chyba za mocno oberwałam tą piłką. Dzięki, James...

— Nie zwariowałaś. - Chłopak próbował pocieszyć nastolatkę. 

— A co on ma z tym wspólnego? — Lisa zwróciła się do Suguki. James zrobił kwaśną minę. Nie lubił być ignorowany przez kobiety.

— Jest Strażnikiem. Tak jak ja. Pilnowaliśmy cię od zawsze. — Sugu i James pokazali zdezorientowanej dziewczynie fioletowe kamienie.

— Przecież znamy się od... To może być tylko przypadek, że mam tak samo na imię. Nie jestem księżniczką. — Dziewczyna była bliska płaczu. Cała się trzęsła z nadmiaru emocji. Jej policzki zrobiły się czerwone. Piekły ją. Suguki zauważyła zmiany nastroju u przyjaciółki. Westchnęła.

— Wiem. Ciężko to zrozumieć.

— Czemu akurat teraz?

— Nie wiem. Ktoś rzucił na ciebie czar, żebyś nie pamiętała tamtej krainy. A gdy czar całkiem osłabnie, twoja moc powróci. Powiedz. Nigdy nie widziałaś wróżki albo syreny? Ten dym, który widzisz... On jest oznaką tego, że to prawda. Dym to część demonicznej energii.

— Niestety masz rację. — Lisa zastanowiła się. Sugu miała rację. Dziewczyna widziała kilka wróżek, ale potem szybko o tym zapomniała. Przyjaciółka uśmiechnęła się, powiesiła jej wisiorek z kamieniem w kształcie księżyca na szyi. Po ciele brązowowłosej przeszedł przyjemny dreszcz, inny niż do tej pory, a następnie opanowała ją fala ciepła.

— Sama możesz zdecydować, co chcesz z tym zrobić. Wiedz jednak, że twoje życie nie będzie już takie samo. Wkrótce odzyskasz swoją moc. Ogromną moc. Do zobaczenia niedługo. — Po jej ostatnich słowach brązowowłosa znów straciła grunt pod nogami. Znalazła się przy fontannie w kształcie syreny. Popatrzyła na pierścień z ametystu i na swój naszyjnik. Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos.

— Lisa? Co tu robisz? Wszystko dobrze? — Patrzyły na nią zmartwione, zielone oczy. Kordian. Miał blond włosy, jasną cerę i okulary na nosie. Jej przyjaciel z dzieciństwa.

— Tak, wszystko okej.

— Naprawdę? Ładny naszyjnik. — Gdy to powiedział, Lisie zrobiło się słabo. Opadła na kolana. On do niej podbiegł i pomógł wstać.

— Przepraszam. Po prostu nie czuję się najlepiej. — Powiedziała zakłopotana. 

— Musisz coś zjeść. Ciasto?

— Naprawdę nie trzeba...

— To może pójdziemy do mnie i zbudujemy zamek z poduszek i kocyków jak za dzieciaka? — Na słowo zamek zakręciło jej się w głowie.

— Muszę po prostu odpocząć.

— Myślisz, że zostawię cię samą w takim stanie? Mowy nie ma.

— Kordian, co ty... — Przyjaciel wziął Lisę na ręce jak dziecko.

— Powinnaś więcej jeść, bo każdy może cię tak podnieść. To gdzie idziemy?

— Chyba ty idziesz.

— Oj nie złość się na mnie. Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra.

— W końcu znamy się całe życie. — Lisa popatrzyła Kordianowi prosto w jego zielone oczy. Uśmiechnęła się, bo chociaż one się nie zmieniły. — Cieszę się, że cię mam, wiesz?

— Wiem.

— Ale serio, puść mnie już. Ludzie się gapią.

— Dobrze księżniczko. — Było dobrze. A musiał użyć takiego słowa. Dziewczyna chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Kordian ją odprowadził. Jak jej mama zobaczyła w jakim jest stanie, bardzo się wystraszyła. A gdy zobaczyła naszyjnik... To pogorszyło sytuację. Chłopak wyszedł, a Lisa od razu zaczęła pytać.

— Mamo, powiedz mi prawdę.

— Co masz na myśli?

— Widziałam twoją minę jak zobaczyłaś naszyjnik. Suguki mi o wszystkim powiedziała. Zwariowałam?

— Nie kochanie...

— Nie mów tak do mnie. Podobno moja matka nie żyje.

— Wszystko ci opowiem, ale proszę. Uspokój się.

— Jestem spokojna! — Gdy Lisa krzyknęła, szyby wyleciały z okien. Dziewczyna się wystraszyła. Była pewna, że nie powiedziała tego tak głośno.

— Dobrze. I tak niedługo czar ochronny całkiem zniknie.

AmetystOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz