-15-

6 1 0
                                    

Lisa próbowała sobie wszystko poukładać. Śnieg skrzypiał pod jej stopami. Biały puch sięgał jej do kostek. Zastanawiała się czemu jest taka zdenerwowana. Stanęła na chwilę przyglądając się swojemu odbiciu w szklanej witrynie sklepu. Przez kilka tygodni dziewczyna się postarzała. Nie wyglądała już jak nastolatka, a o kilka lat starzej. Dojrzalej. Popatrzyła na dłonie skryte pod rękawiczkami. Cała ubrana na czarno wyglądała jak żałobnik.

Podskoczyła, gdy usłyszała krzyki ludzi i strzał z pistoletu. Pobiegła w tą stronę. Pierwsze co zauważyła to uciekające osoby. Padł kolejny strzał. Biegła w stronę napastnika. Była to kobieta. Ubrana w długi płaszcz, kozaki. Twarz miała zakrytą maską, na dłoniach miała założone skórzane rękawiczki. Cała na czarno, tak jak Lisa. Równie czarne włosy sięgały jej do pasa. Wydawało się, że strzela z pistoletu na ślepo, bo Lisa nie widziała ofiar. 

Dziewczyna z trudem łapała oddech podczas biegu. Nadal była słaba. Gruba warstwa śniegu nie ułatwiała biegu. Kobieta zauważyła brązowowłosą. Zaczęła uciekać. Dziewczyny biegły dłuższy czas, mijając tłumy ciekawych ludzi. Lisa traciła siły. Zaczęła myśleć czemu biegnie za tą kobietą. Coś sprawiało, że chciała się dowiedzieć kim jest. Taką samą sytuację miała w listopadzie. Coś ciągnęło ją na krawędź dachu.

Tajemnicza osoba skręciła w ślepy zaułek w miejscu, gdzie nie było ludzi. Zatrzymała się przy ścianie Lisa również się zatrzymała. Starała się oddychać normalnie. Miała ochotę usiąść i odpocząć. Kobieta zaczęła się śmiać. Jej głos był lodowaty. Lisa się odezwała.

— Kim jesteś? Czemu strzelałaś do ludzi?

— Wiedziałam, że to ty. Ale nie wiedziałam, że jesteś tak samo głupia jak twoja matka.

— Znałaś moją matkę? - Zapytała zdezorientowana. Po chwili ochłonęła. — To teraz nieistotne. Odpowiedz na moje pytanie!

— Chciałam się z tobą spotkać. To zaszczyt zobaczyć przyszłą królową Bloomworld.

— Nie rozumiem. Mieszkaniec tej krainy nie zrobiłby czegoś takiego... — Kobieta, która do tej pory patrzyła się w ceglaną ścianę, odwróciła się do Lisy. Spod płaszcza wyciągnęła naszyjnik. Rubin. Lisę przeszedł dreszcz. Ostatnio jak miała do czynienia z tym kamieniem, była o krok od śmierci. Chciała uciec jednak strach ją sparaliżował. Znowu. Nie była nawet w stanie się odezwać. Kobieta widząc to, znów zaczęła się śmiać. Lisa przełknęła.

— I to ma być królowa? Czyżby legenda była prawdziwa tylko w połowie?

— C... co chcesz zrobić?

— Boisz się mnie. To widać i słychać. Głos ci się trzęsie, z twarzy spływa pot. — Kobieta wycelowała pistoletem w Lisę. Dziewczyna ze wszystkich sił próbowała się ruszyć. Udało jej się wyciągnąć ręce tak, jak to robiła by wyzwolić swoją moc. Jednak nic się nie stało. — Widzę, że Luciel odebrał ci moce. Jego śmierć nie poszła na marne. Jednak zapłacisz za to.

— Ja... N-Nikogo nie... Zabiłam....

— A wampir, który napadł cię kilka dni temu? Zabiłaś mojego przyjaciela, więc ja wykończę ciebie. — Głos kobiety był zimniejszy niż śnieg pod jej stopami. — Chcesz wiedzieć co robi to cudeńko? — Wolną ręką wskazała na pistolet. — Kule są zrobione z trucizny. Nie ma na nią odtrutki. Także jeżeli kula trafi do organizmu i się w nim rozpuści, co zajmuje tylko dziesięć sekund, nigdy już się nie obudzisz. A więc? Jest coś co chcesz powiedzieć przed śmiercią? Nędzny człowieku?

— Nie jestem... Nędznym człowiekiem...

— Nie? Cóż, bez mocy jesteś nikim. — Kobieta bardzo się zdziwiła, kiedy kula śniegu uderzyła ją w rękę. Chwilę potem kolejna. Pistolet wypadł jej z ręki.

— Nigdy... Nie nie doceniaj ludzi... Demonie. — Warknęła nastolatka. Z ust Lisy ciekła krew.

Ugryzła się mocno w wargę, aby obudzić się z transu. Zanim kobieta zdążyła zebrać broń z ziemi, nastolatka biegła w jej kierunku z nożem w dłoni. Zawsze brała go ze sobą jak wychodziła z domu. Taki już miała nawyk. Gdy była wystarczająco blisko, z krzykiem się zamachnęła. 

Wbiła broń w cegłę. Czarnowłosa zdołała szybko się odsunąć. Stała teraz z tyłu dziewczyny. Lisa walczyła ze strachem, choć nogi miała jak z waty. Zostawiła nóż w murze i przypomniała sobie ciosy wyuczone na treningach. W mgnieniu oka znalazła się na poziomie brzucha kobiety i swoją prawą nogą próbowała podciąć nogi kobiety, aby ta się przewróciła. Znów pudło. Demon odskoczył dalej do tyłu. Lisa warknęła ze złości. Znów podbiegła do przeciwniczki, próbując uderzyć ją w twarz, w brzuch. Uderzała z całej siły, jednak nie trafiała. Odskoczyła, kiedy kobieta próbowała złapać ją za rękę.

— No no, nauczyłaś się czegoś. Jednak ze mną nie wygrasz.

— Nie byłabym tego taka pewna. Spójrz, gdzie dotarliśmy. — Dodała Lisa z uśmiechem. Kobieta rozejrzała się po okolicy. Stały na terenie cerkwi. A dokładnie na jej tyłach. Mur, w który dziewczyna wbiła nóż to część świątyni. — To poświęcona ziemia więc twoje moce są osłabione.

— Ty szczeniaku...

— Za to moje moce wzrosną. — Blefowała Lisa. — Więc lepiej się poddaj! — Lisa była wyczerpana. Ledwo trzymała się na nogach. Schowała jedną dłoń do kieszeni kurtki. Wyciągnęła z niej małą buteleczkę z wodą. Święconą. Kiedyś dostała ją od Anny "na wszelki wypadek". Schowała szklaną butelkę w garści, podeszła do demona, a gdy była blisko odkręciła kurek i wylała ciecz na twarz napastniczki. Ta zaczęła krzyczeć z bólu, jej twarz zaczęła parować. Dyszała ciężko.

— Chciałam być dla ciebie miła, ale sama chciałaś. — Kobieta niczym wiatr popędziła po odebrany pistolet. Lisa ledwo zobaczyła jej cień. Kobieta zebrała pistolet z ziemi. — Pożegnaj się z tym światem. — Strzeliła bez wahania w stronę Lisy.

Dziewczyna znów nie mogła się ruszać. Kula trafiła prosto w serce. Mściwa kobieta strzeliła drugi raz. W udo. Lisa upadła na śnieg. Biały puch zmieniał kolor na czerwony. Naszyjnik z ametystu, który dziewczyna schowała do kieszeni, wypadł z niej na krew. Piękny fiolet przykrywała coraz większa plama czerwonej cieczy. Jestem beznadziejna, pomyślała Lisa. Nic nie potrafię. Nie nadaję się na królową. To były jej ostatnie myśli. 

AmetystOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz