Lisa znów widziała te przerażające, czerwone oczy i ostre zęby. Nie mogła wymazać tego wspomnienia. Potwór rzucił się na nią.
— Nie! — Krzyknęła. Była cała spocona. Miała gorączkę. Próbowała sobie przypomnieć gdzie jest. Dom Kordiana. Więc to był tylko sen. Sen, który zdarza się co noc. Nie miała już siły.
Z bezradności zaczęła płakać. Wystraszyła się, kiedy usłyszała kroki. Ktoś biegł w stronę jej pokoju. Z przyzwyczajenia złapała naszyjnik z ametystu. Do pomieszczenia wpadł Kordian. Widać było, że się wystraszył. Zapomniał, że jest w piżamie. To znaczy z samą dolną jej częścią. Na jego klatce piersiowej widać było blizny. Pamiątka po przebywaniu w innym świecie. Lisa się zaczerwieniła i odwróciła wzrok.
— Co się stało?
— Koszmar...
— Biedna. Posiedzę tu do czasu aż nie zaśniesz jak chcesz.
— Nie trzeba.
— Jesteś czerwona. Wszystko dobrze? — Podszedł do niej i położył swoją dłoń na jej czole. Badał temperaturę. — Masz gorączkę. Przyniosę ci dużo wody, zrobię zimny okład. — Chłopak odwrócił się w stronę drzwi. Obok nich było lustro. Dopiero sobie przypomniał, że jest w samych spodniach. Zrobił się czerwony jak burak na twarzy i wybiegł z pokoju.
"To było nawet urocze", pomyślała Lisa. Cały czas myślała nad sposobem, który pomoże jej odzyskać moc. Była bardzo zmęczona tym wszystkim. Jednak, kiedy tylko zamykała oczy widziała potwora, który ją zaatakował. Znała jego wygląd na pamięć. Miała dość bezsilność. Uspokoiła się, Wyciągnęła prawą rękę przed siebie. Chciała poczuć to miłe ciepło przechodzące z mostka do ręki. Jednak nic się nie działo. Mimo, że dziewczyna próbowała z całych sił.
— Jak chcesz się skupić to idź do łazienki.
— Kordian... To nie jest zabawne.
— Spokojnie. Przyniosłem wodę i okład. — Położył ręcznik namoczony zimną wodą na czoło przyjaciółki.
— Jestem beznadziejna...
— Nie mów tak. Wiesz, że to nieprawda.
— Prawda jest taka, że ja bez mocy nic nie zrobię. Nic nie potrafię.
— Wszystkiego się nauczysz. Teraz musisz odpoczywać.
— Nie mam na to czasu. Gdzieś tam cierpią ludzie... A ja tu sobie leżę i rozmyślam.
— Spokojnie. Jeżeli nie będziesz rozpaczać, szybciej wyzdrowiejesz i szybciej będziesz mogła wrócić do treningów.
— Tylko nie gaś światła... — Zaczęła nieśmiało jak chłopak wychodził z pokoju.
— Boisz się zasnąć?
— Tak trochę.
— Zostałbym tu z tobą, ale James mnie by za to zabił.
— Nie zabije. Zadbam o to... Z resztą dobrze wie, że jesteś dla mnie jak brat. — Kordian nie wiedział czemu, ale ostatnie słowa Lisy go zabolały. Po chwili namysłu odezwał się.
— Dobrze. Będzie tak jak za czasów dzieciństwa. Przeczytać ci jakąś książkę na dobranoc?
— A ja mam ci zaśpiewać kołysankę? — Zażartowała.
— Tą, którą mi śpiewałaś, jak byłem w szpitalu?
— Tak. Czyli ty... — Lisa była szczerze zdziwiona faktem, że Kordian ją wtedy słyszał. Był nieprzytomny. Więc myślała, że jej nie usłyszy.
— Słyszałem wszystko. I mimo tego tak cię potraktowałem. Wybaczysz mi kiedyś?
— Tobie wszystko wybaczę. Nie potrafię się na ciebie gniewać.
— Dzięki. Zaraz wrócę tylko pójdę po koc i poduszkę.
— Ale chyba nie będziesz spał na podłodze?! Łóżko jest na tyle duże, że zmieścimy się we dwoje.
— Łóżko... We... We dwoje? — Tym razem to Kordian zrobił się czerwony na twarzy. Lisa zaczęła się śmiać. Pokręciła głową.
— Wy faceci to myślicie tylko o jednym.
— Przepraszam. Przecież wiesz, że nic ci nie zrobię.
— Wiesz? To ja chciałam cię przeprosić. Za wszystko co cię spotkało...
— To nie twoja wina. No, a teraz śpij. Musisz odpoczywać.
— Dobrze. Dobranoc.
— Dobranoc. — Kordian również próbował zasnąć. Ale przez cały czas zastanawiał się jakby mógł pomóc przyjaciółce.
— Mi kazałeś nie myśleć za dużo, a ty co robisz?
— A ty miałaś spać.
— No już, już. — Tym razem Lisa zasnęła. Kordianowi też w końcu udało się zasnąć. Budził się jednak co chwilę, żeby zmienić przyjaciółce okład na czole.
CZYTASZ
Ametyst
FantasyKsiążek ze świata fantasy było już wiele. Każdy ich fan choć raz myślał o tym, jak bardzo chciałby się przenieść w magiczny świat. Ale co jeśli zostaniesz tam wciągnięty bez swojej zgody i możliwości powrotu do normalności? Lisa Bravethrouth miała t...