-6-

14 5 0
                                    

Lisa się obudziła. Przez chwilę wszystko było rozmazane. Jednak później mogła dostrzec znajome kształty. Niebieskie ściany, biurko, szafki. Była w swoim pokoju. Dziewczyna próbowała wstać, ale zakręciło jej się w głowie. Na biurku zauważyła białą różę. Zmusiła się do wstania. Dotknęła łodygi kwiatu. Kiedy zamknęła oczy, wszystko sobie przypomniała. Dach, Kordian... Lisa była na siebie wściekła. Jak mogła chcieć się zabić? To nie w jej stylu. Nie wiedziała co się wtedy z nią stało. Była jak w hipnozie. Chciała znaleźć Kordiana i go przeprosić. Przekroczyła próg pokoju i w coś uderzyła. Znajoma blond czupryna. 

 — Co robisz? Powinnaś odpoczywać... — Zaczął chłopak. Zawsze nosił za duże bluzy lub koszule w kratę. Duże słuchawki często wisiały na jego szyi. Teraz ich nie był. 

 — Kordian? Co ty tu robisz? 

 — Twoja mama pozwoliła mi cię pilnować. — Na słowo mama straciła siły. Poleciała na podłogę. Chłopak złapał ją i przeniósł jak dziecko do łóżka. — Jak mówiłem. Musisz odpoczywać. 

 — Przepraszam... 

 — Za co? 

— Za to, że chciałam się zabić. W sumie nie chciałam... Po prostu ostatnio nie ogarniam co się dookoła mnie dzieje. Za dużo tego wszystkiego. — Lisa zakryła twarz dłońmi, żeby ukryć wstyd.

 — Opowiesz mi co się dzieje? 

— Nie uwierzysz mi.

— Uwierzę. 

— Przecież sama w to nie mogę uwierzyć... — Lisa westchnęła ciężko. — To niewiarygodne. 

— Rozumiem. Ale pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko. Nie będę się śmiał ani krytykował. Za wyjątkiem sytuacji gdy stwierdzisz, że adres IP wywieszamy na budynkach obok adresu ulicznego. — Powiedział z ironią. Nastolatka się uśmiechnęła. Lubiła jego poczucie humoru. —   A, przepraszam. — Powiedział kiedy zadzwoniła jego komórka. Odebrał. Siedział niedaleko Lisy więc mogła usłyszeć głos tej drugiej osoby. Dziewczęcy głos. — Dobrze. Zaraz będę. Kochana jesteś. — Rozłączył się. 

— Kochana? 

— Dzwoniła Alina. Wiesz, ta moja dziewczyna. — Nerd uśmiechnął się pod nosem. 

— Aha. 

— Nie mówiłem ci? 

 — O czym? 

 — Oj nie obrażaj się. Wiesz, że zawsze będziesz dla mnie najwa...— Kordian zdał sobie sprawę z tego co powiedział. Zaczerwienił się i szybko wyszedł z pokoju. Lisa siedziała na łóżku wpatrzona w drzwi. Próbowała zrozumieć co tu się stało. Z zamyślenia wyrwał ją huk. Wystraszona podskoczyła. Nagle w drzwiach zmaterializował się... James. 

— Co ty... Skąd ty...? 

— Do ciebie zawsze trafię. — Powiedział flirciarsko. 

— Śledzisz mnie? Czego ty ode mnie chcesz? 

— Co tak ostro? Spokojnie, księżniczko. Nic ci nie zrobię. 

— Tylko nie księżniczko. — Warknęła. Wiedziała, że zachowuje się jak typowa dziewczyna z jej typu ale nie mogła się powstrzymać. Chłopak pojawił się nagle i się jej przyczepił.

 — Skarbie? Słońce? Które określenie ci bardziej pasuje? 

— Po prostu Lisa. - Była na niego wściekła. 

— Dobrze. Po prostu Liso. Jak się czujesz? 

— Do czasu, kiedy się zjawiłeś było całkiem nieźle... 

AmetystOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz