Chapter 6 - It wasn't a date.

1.4K 72 4
                                    

Skończyłam rozmawiać z Wendy. Siedzę i myślę. Z dnia na dzień stałam się tematem głównym mediów plotkarskich. Jedno zdjęcie. Pieprzone selfie. Nawet nie do końca pamiętam w którym momencie imprezy było robione. Cholera. Ze świata, w którym byłam sama z własnym myślami oderwało mnie pukanie do drzwi. Czy to śniadanie przyniesione przez obsługę hotelową? - pomyślałam.

— Oh, to Ty. - westchnęłam lekko zaskoczona widząc Richarlisona za drzwiami.

— Spodziewałaś się kogoś innego? - zaśmiał się lekko.

Pokręciłam głową, również lekko unosząc kąciki ust.

— Dobra ja zacznę. Pewnie widziałaś już burzę w mediach po tym zdjęciu? - wydusił z siebie.

— Ciężko nie zauważyć. 

— Myślą, że randkujemy. - zaśmiał się, jednocześnie położył swoją dłoń na karku.

Uśmiechnęłam się. Tylko na tyle było mnie stać. 

— Ale przecież oboje wiemy, że to tylko piwo. Jak kumpel z kumplem. - odpowiedział na ciszę z mojej strony.

— No tak. - wydusiłam krótko. "Jak kumpel z kumplem".

—  Chyba masz mocnego kaca. Coś niepewnie odpowiadasz, i równie słabo wyglądasz. - stwierdził.

Daj mi spokój. Lepiej będzie jak już wyjdziesz. I nie, nie powiedziałam tego. Przynajmniej nie na głos. 

— Tak, mam kaca. I tak jak mówisz, to tylko piwo. Żadna randka, nic.

— Fajnie, że masz takie podejście. Niejedna już by wzięła to na poważnie, a to tylko głupie piwo. - zaśmiał się.

A tak Cię lubiłam. Zrobiłeś na mnie serio dobre wrażenie, pierwsze wrażenie. Jak zwykle kopniak od życia, od losu. Ktokolwiek w szoku?

— Luz. - starałam się uśmiechnąć.

— Em.. To ja spadam. Chciałem tylko o tym porozmawiać. - odpowiedział. 

Jak wczoraj czułam się bardzo komfortowo w jego towarzystwie, tak teraz rozmowa nie kleiła się ani trochę. Wyszedł.

— I kolejny raz Sab, kolejny raz życie wyruchało Cię. Faceci są do dupy. - powiedziałam już na głos sama do siebie. 

Okej, może nie widziałam już mnie i Richarlisona przed ołtarzem, ale to nie tłumaczy go. Zachował się słabo. Nie traktowałam tego nawet jak randka, ale ton i to co miał na myśli rozmawiając ze mną od razu dawało do myślenia. Najwyraźniej nie byłam nawet wystarczająca na "one night stand". Może i momentu selfie nie pamiętam, ale to, że pocałował mnie już tak.

— Maybe I am just not enough. - zaśpiewałam pod nosem fragment piosenki Sam'a Smith'a.


///

Pamiętajcie, że gwiazdki i komentarze motywują! Obserwacje również mile widziane :D


another day, another date ● neymar jr [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz