Okazanie

1.8K 105 43
                                    

Pewne obszary życia Mastera zawsze wydawały mu się nudną koniecznością. Póki jego Ojciec żył, nie musiał reprezentować rodziny na spotkaniu Rady Okręgu, ale odkąd sir Herodion pożegnał się z tym światem, to na niego spadł ten przykry obowiązek. Teraz sączył kawę, starając się nie usnąć, a Prelegent przytaczał niekończące się szeregi liczb, które zapewne powinny coś mu mówić, wzbudzać w nim jakieś emocje, ale zupełnie go nie obchodziły.

- Dofinansowanie dla naszego Okręgu wyniosło 78% kwoty, którą otrzymał Okręg  Wschodni, tymczasem liczba Masterów wynosi o 26%  więcej aniżeli w tamtym Okręgu. Także liczba Osób podążających Drogą jest w naszym Okręgu wyższa o 16%, aniżeli w Okręgu Wschodnim!

Nudyyyyyy.

Jego oczy się zamknęły. Gwałtownie zamrugał, wyprostował się na krześle i dyskretnie poszczypał się po udzie. Cieszyło go, że choć nie lubił spotkań towarzyskich, ostatecznie zgłosił chęć noclegu. Zaraz po tym spotkaniu, przejdzie do Szafirowego Apartamentu i rzuci się na łóżko. Zapewne większość gości będzie kontynuowała spotkanie przy kieliszku czegoś mocniejszego. Ojciec zawsze mówił mu, że takie spotkania są najważniejsze. Tam zawierane są porozumienia, sojusze i najważniejsze kontrakty. Na myśl o rozmawianiu z kimkolwiek, czuł jednak głęboką odrazę. Uważał swój stan majątkowy za wystarczający by nie musieć zmuszać się do spotkań, na które nie miał ochoty. Dlatego podczas spotkania ani razu nie zabrał głosu, co zapewne zostało niezbyt dobrze odebrane, ale niewiele go to obchodziło.   

Jego Dziadek swego czasu zainwestował pieniądze w plantacje herbaty oraz fabryki materiałów w Indiach. Ojciec umocnił interes. Po latach pieniądze nadal płynęły szerokim strumieniem, bez konieczności żadnego nadzoru. To dlatego jego życie było tak łatwe, pozbawione zarówno problemów, jak i sensu.

Kolejne minuty były prawdziwą męczarnią. Oczywiście rozpętała się żarliwa kłótnia, nieodłączny element każdego spotkania Rady. Miał ochotę wstać i wyjść bez pożegnania, ale wiedział, że tego nie zrobi. Nie chciał hańbić nazwiska swego Ojca.

Kiedy dyskusja w końcu stanęła w martwym punkcie, a jej uczestnicy zaczęli się wyzywać od fujar, śmierdzących wieprzy, cholernych tchórzy i zmurszałych idiotów, wstał sir Havrick, właściciel Domu Hotelowego, w którym odbywał się ten zjazd i zaproponował kieliszek czegoś mocniejszego na rozluźnienie. Z każdej strony odpowiedziały mu zgodne, pełne aprobaty pomruki. Obecni na sali Masterzy uwielbiali się kłócić, ale równie mocno uwielbiali degustować dobre trunki, a ogólnie wiadomo było, że sir Havrick ma piwniczki wypełnione wyrobami z najwyższej półki. 

Myśl, że już za chwilę będzie sam, przyniosła natychmiastową ulgę. Wszyscy mężczyźni zaczęli wstawać. Celowo nie patrzył na ich twarze, aby nie uchwycić wzroku żadnego Mastera i tym samym nie dać mu pretekstu do zainicjowania rozmowy. Koło wyjścia zrobiło się zamieszanie. Znalazł się koło Servanta trzymającego tacę w kieliszkami. Zawahał się, ale sięgnął po wino. Zakręcił kieliszkiem. Ciemne, o doskonałym aromacie. Posmakował go i pokiwał z uznaniem głową. Jego wzrok leniwie przesunął się po sali, aż dostrzegł, że sir Havrick spogląda na niego z drugiej strony pomieszczenia.

Niech to... - pomyślał i natychmiast odwrócił spojrzenie, przenosząc je na obraz wiszący na ścianie.

Kątem oka zauważył, że Master Domu zdecydowanym krokiem ruszył w jego stronie. Jego twarz rozciągnęła się w uprzejmym uśmiechu. 

-Sir Ethanie - rzekł - Co sądzisz o spotkaniu?

- Ożywcze jak zawsze - odpowiedział bez entuzjazmu

- Widzę, że sięgnąłeś po wino - rzekł Havrick z życzliwością - Ciekawi mnie twoje zdanie dotyczące zmiany opłat rocznych za członkostwo w Loży... Nie wypowiedziałeś się na ten temat.

Wadliwy towarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz