Domek z kart

1.2K 86 24
                                    

Pośladki chłopaka były dziwnie jędrne. Jego ręka odskakiwała po każdym uderzeniu jakby wspomagana niewidzialną siłą. Skoro jego dłoń mrowiła od rezonującego w niej narzędzia, jak  siłę uderzeń musiał odczuwać chłopak ? Potarł w zamyśleniu palce. W uszach dźwięczały wciąż jęki Rubena, różnego rodzaju zduszone "Uhhh!", "Ach!" czy "Auaaaa!" a także jego błagalne "Panie! Panie!", które brzmiało tak jakby słowo nagle się zaczynało i równie gwałtownie kończyło. Pamiętał, że uśmiechnął się pod nosem gdy chłopak wyznał, że uderzenia go bolą. Złapał się na tym, że i teraz głupio się uśmiechał.

Natychmiast ściągnął usta. Wspomnienie jak Servant wił się na jego nogach a jego pośladki ściskały się i rozluźniały, było wciąż żywe i powodowało w nim dziwne uczucie gorąca. Szczególnie mocno odczuwał je w szyi. Rozpiął ostatni guzik koszuli, dając sobie dostęp do powietrza. Odetchnął spokojniej. Zamknął na chwilę oczy. Znów zamajaczyło się wspomnienie ciemnowłosego Servanta na jego kolanach. Trudno było przyznać nawet przed sobą, że odczuł ulgę związaną z karą, jakby wypuścił swoje negatywne emocje, które szybko zamieniły się w nieznaną przyjemność.

Wynikającą z dominacji NATURY! - powiedział sobie surowo, jakby obawiał się własnych myśli - To normalne, że dominant czuje się dobrze w sytuacji, w której podporządkowuje sobie Servanta! - pomyślał gniewnie i energicznie założył nogę na nogę.

Najtrudniejsze było zaakceptowanie faktu, że muskanie Servanta po pośladkach i włosach, było źródłem dziwnej, nieokreślonej przyjemności. To chyba był punkt zapalny, który sprawił, że zaszył się w swoim Saloniku. Poplątane emocje, które odczuwał dotykając zaczerwienionej skóry chłopaka. Próbował je nazwać.

- Jakaś fascynacja...? - wymruczał pod nosem, zupełnie nieświadomy, że mówi te słowa na głos - Albo...zadowolenie, że dałem radę? - westchnął - To był przecież pierwszy raz...

Wstał z miejsca i zerknął w stronę fotelu Ojca.

- W ogóle mnie na to wszystko nie przygotowałeś - rzekł z wyrzutem - Zawsze mówiłeś, że łagodnością i cierpliwym tłumaczeniem można wszystko osiągnąć. Ale tamto...? - wskazał dłonią w stronę Sypialni - Nie byłem na to przygotowany - wymruczał i pokręcił głową.

Spojrzał w ciemność za oknem, w której nie widział nic więcej niż swoje odbicie w szybie.

- Dobrze, że Havrick powiedział mi, co robić - wycedził - Też ze mnie doskonały Master...! - pokręcił głową.

Nagle rozległo się pukanie i do Saloniku weszła Martha. Ethan nieco zdziwił się na jej widok, szybko jednak przypomniał sobie, że przecież nie ma Arthura. Kobieta dygnęła pokornie.

- Paniczu, doktor przybył - oznajmiła dostojnie 

- A... tak - rzekł Ethan, nagle nieco skrępowany - Poproś go.

Martha opuściła Salonik i w drzwiach zamiast niej niemal od razu pojawił się doktor Scott. Krótko skinął głową na powitanie. 

Faktycznie nosi się po wojskowemu - pomyślał Ethan - Jakby służył w armii... 

- Jak ma się pacjent...? - spytał lekarz, od razu przechodząc do konkretów. 

Ethan ściągnął usta. Jego złość już nieco zmalała. Poczuł się nieco skonfundowany porannym wybuchem. Nie lubił okazywać emocji.  

- Podejrzewam, że śpi - odparł niechętnie - Simon przy nim czuwa. Musiałem go...khmy...- kaszlnął - Przeprowadzić przez proces kary - rzekł nieco wyniośle - Gdyż zachowywał się agresywnie wobec siebie. Postąpiłem zgodnie ze wskazówkami sir Havrick'a i wymierzyłem mu uderzenia skórzaną packą - wyjaśnił, zastanawiając się jak medyk przyjmie te wyjaśnienia.

Wadliwy towarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz