Servant szlochał na ziemi. Doktor Scott stał w drzwiach. Ethan poczuł, że wypełnia go nieznana dotąd wściekłość.
- KONIEC!!! - wycedził, ale chłopak zdawał się go nie usłyszeć.
Ethan doskoczył do niego, złapał go za wątłe ramiona i jednym ruchem uniósł do góry. Zaczął energicznie nim szarpać.
- ZAMKNIJ SIĘ!!! - wykrzyczał
Chłopak gwałtownie zamilkł. Młody Master trzymał go mocno za ramiona i wpatrywał się gniewnie w jego jego twarz. Ta pobladła. Chłopak zaczął ruszać ustami jakby chciał coś powiedzieć, jednak spomiędzy jego warg nie wydobył się żaden odgłos
- Zamknij się! - wycedził raz jeszcze Ethan - I skończ z tym...przedstawieniem! - wysyczał gniewnie odpychając chłopaka od siebie.
Ten opadł na kolana. Otoczył rękoma głowę i zaczął drżeć. Ethan zaczął chodzić po pokoju. Nie wiedział kiedy znalazł się przy kominku. Ściągnął jednym ruchem wiszącą nad nim packę. Kilka razy machnął nią w powietrzu. Przeniósł wzrok na drzwi i odkrył, że doktor wycofuje się bez słowa. Być może wyczuł jego determinację. Cieszyło go to. Fakt, że nikt nie będzie świadkiem tego, jak wyładuje na Servancie swoją frustrację.
- Zdejmij spodnie! - wysyczał lodowatym tonem
Chłopak zastygł. Rękoma wciąż otaczał głowę.
- Powiedziałem coś!!! - wycedził Ethan, uderzając go packą w ramię
Ręce chłopaka opadły. Zaczął niezgrabnie opuszczać spodnie. Nadal klęczał. Ethan ocenił czy w takiej pozycji da radę wymierzyć mu karę i uznał, że będzie to trudne.
- Pochyl się do przodu i oprzyj na rękach - polecił zimno
Ruben poprawił pozycję zgodnie z jego poleceniem. Uniósł biodra i wypiął pośladki do tyłu. Drżał.
Ethan zamknął oczy. Próbował zrozumieć co właściwie czuje. Czemu trzyma packę w ręku i aby poczuć się lepiej, zamierza wysmagać pośladki chłopaka?
Chorego chłopaka. Którego powinienem otaczać troską! - pomyślał ponuro
Obrzucił klęczącego Servanta uważnym spojrzeniem.
- Mam dosyć! - powiedział cicho - Jestem zły i wyprowadzony z równowagi! Twoje zachowanie mnie irytuje!!! - dodał - Twoje podważanie moich poleceń, nieadekwatne reakcje emocjonalne! Płacze i szlochy! - wycedził
Ruben zastygł.
- JESTEŚ CHORY!!! - warczał tymczasem Ethan - MIAŁEŚ BYĆ W ŁÓŻKU, A TYMCZASEM SAMOWOLNIE JE OPUŚCIŁEŚ!!!
Servant mocniej zadrżał.
- LEKCEWAŻYSZ SWOJE ZDROWIE!!! ŚMIESZ DECYDOWAĆ KIEDY MOŻESZ PRZYSTĄPIĆ DO PRACY!!! - syczał tymczasem Młody Master - NIE ROBISZ NIC, CZEGO OD CIEBIE OCZEKUJĘ, A TYMCZASEM ŚMIESZ BŁAGAĆ MNIE ABYM POZOSTAWIĆ CIĘ TU DŁUŻEJ?! NIEDORZECZNE!!! - warknął
Ruben zaszlochał.
- Wymierzę ci dziś tyle uderzeń, abyś spokorniał - zdecydował Ethan i uniósł narzędzie. Ze świstem pomknęło ku pośladkom chłopaka. Kiedy dotknęło jego skóry, ten wydał z siebie cichy jęk. - Do tej pory nie karałem żadnego z moich Servantów, ale ty chyba bez tego nie umiesz funkcjonować, co?! - wycedził mężczyzna i uderzył kolejny raz - Teraz milczysz, tak? - zapytał zimno, uderzając ponownie - Do tego przywykłeś, co?! - znów warknął, odciągając dłoń - Szanujesz tylko Panów, którzy cię karali...?! - zapytał ponownie, znów znacząc skórę chłopaka poziomą pręgą.
CZYTASZ
Wadliwy towar
General FictionKrótka opowieść osadzona w uniwersum Drugiej Drogi. Rozdziały będą publikowane codziennie ub prawie codziennie przez kolejne dni. +18.