Rozdział 15

2.3K 259 7
                                    

Lucas oparty o poduszki uśmiechał się do telefonu, zupełnie jakby oglądał wyjątkowo śmieszną komedię lub naprawdę dobrego mema, z którym mógł się utożsamić w stu procentach. Jednak... Nie. Takie rzeczy nie wprawiały go w taki dobry humor. Czymś, co się do tego przyczyniło... A raczej kimś, kim był nikt inny, jak Jonathan Evans.

A nawet lepiej. Nienienawidzący go Jonathan Evans.

Czyżby teraz, po sytuacji, jaka się zdarzyła, wreszcie wszystko miało się układać dobrze? Czy skończyłyby się te nienawistne spojrzenie i dogryzki? Ciągła wojna? Choć może w większości jednostronna, ale jednak wciąż wojna.

Przetarł twarz, odpisując mu, że się stęsknił i ponownie uśmiechnął.

Nie spodziewał się, że Jony publicznie zada takie pytanie, chcąc dowiedzieć się, jaki jest jego profil i jak udało mu się go wyhaczyć. Z pewnością już przejrzał jego profil który, choć nie posiadał autorskich zdjęć i obrazków a jedynie informacje, iż prowadzi sesje w klimacie ABDL wystarczył, by chłopak wiedział, że siedzi w tym temacie dość głęboko.

Mieli wspólny temat, wspólne zainteresowanie i hobby. Czy nie było to coś, co miało ich połączyć i zakończyć ten dziecięcy spór?

Już sobie wyobrażał następny dzień, który będzie czymś przyjemnym i prostym.

Być może powinien zaprosić Jonathana na kawę? Albo drinka z okazji sukcesu?

Porozmawialiby o społeczności. Ich ulubionych praktykach. Miło będzie mieć kogoś podobnego do siebie w miejscu pracy. Zawsze może określić to jako zaproszenie z powodu powodzenia projektu. Nie miało znaczenia czy to on zostanie głównym liderem, czy Jony. Nie liczyło się to dla niego w zupełności. Nie po tym, co zdarzyło się dzisiaj.

Z błogim uśmiechem, włączył w tle przyjemną, relaksacyjną muzykę, nucąc pod nosem. Snuł w głowie wizję i myślał o możliwych scenariuszach tego co mogło wyniknąć z tej sytuacji.

Nasuwało mu się wiele pytań.

Czy Jonathan sam rozpocznie ten temat? Może wymienią się swoimi odczuciami na ten temat i preferencjami? A może...

Pokręcił głową, wiedząc, że to za wcześnie na takie myślenie.

***

Od samego rana dopisywał mu dobry humor. Lepszy niż zazwyczaj o tak wczesnej porze. Zupełnie jakby wyjście do pracy było dziecięcym wypadem do wesołego miasteczka, który obiecany był od dawna i wyczekiwany dniami i nocami.

Tak właśnie się czuł. Jak podekscytowany chłopiec, mający otrzymać wymarzoną kolejkę. Wspaniałe uczucie...

Myśl o docenieniu i pochwale menadżera była przyjemna i zadowalająca, jednak to nie ona sprawiła, że czuł się w ten sposób. Zdecydowanie nie...

Bardziej fakt, że być może właśnie zakończył wojenny topór ze swoim współpracownikiem i być może wspólnie będą to celebrować.

Bez ironii ani sarkazmu a szczerze i miło względem siebie.

Tak... To właśnie to napawało go szczęściem.

Widząc Jonathana siedzącego sztywno krześle, jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Jak na skrzydłach podszedł do mężczyzny, kładąc dłonie na oparciu, tuż przy jego ramionach — Cześć Jony — odezwał się radośnie.

Wbrew jego oczekiwaniom Jonathan nie posłał mu uśmiechu. Nie przywitał się z nim radośnie, potwierdzając zakończenie wojny. Całe jego ciało napięło się jak cięciwa łuku.

- Lucasie... - odpowiedział zdystansowanym, chłodnym tonem. Na jego policzki od razu wstąpił rumieniec — Ja... Zostawiłem sprawozdanie na twojej części biurka. - oświadczył.

- Jak oficjalnie — rzekł ten, starając się ukryć niepewność w głosie — Czy może... - zaczął, jednak nim zdołał dokończyć zdanie, Jonathan zerwał się z miejsca, zupełnie jakby siedzenie go parzyło.

- Menadżer kazał nam niedługo przyjść pod główny gabinet. - powiedział, po czym odszedł szybkim krokiem, zostawiając Lucasa w całkowitym zagubieniu. Mężczyzna otworzył usta, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić.

Chwilę trwało, nim otrząsnął się i zebrał papiery ze swojego biurka.

Być może Jony się wstydził? W końcu nie znali się tak dobrze...

Z westchnieniem i znacznie mniejszą pewnością sięgnął po dokumenty i zaczął przeglądać, nie mogąc się na tym skupić.

Wiercił się na krześle, w końcu decydując się na pójście w ślady swojego współpracownika. Zdecydował, że musi jak najszybciej pokazać Jonemu, że nie ma się czego wstydzić. Nie znosił bycia powodem czyjegoś stresu. Zacisnął usta na samą myśl.

Spojrzał na zegarek, do spotkania z menadżerem pozostało jeszcze ponad pół godziny, a więc... Tak, Jony zdecydowanie był tam, gdzie zmierzał.

Ruszył w stronę ekspresu, spodziewając się, że właśnie tam, znajdzie współpracownika.

Zmarszczył brwi, widząc mężczyznę skulonego na krześle z kubkiem kawy w dłoni. Jonathan wpatrywał się smętnie w czarny płyn, nie podnosząc nawet wzroku gdy usłyszał kroki.

- Stres cię zjada? - zapytał z uśmiechem, stając obok niego.

Jonathan, który wcześniej zdawał się go nie zauważyć ani nie usłyszeć wyrwał się z rozmyśleń.

- Nie... Nie. - pokręcił głową i odstawił szybko kubek — Za ile mamy się...

- Ponad 25 minut — powiedział ten i być może powiedziałby i coś więcej, jednak mężczyzna odstawił kubek i wymruczał nerwowo.

- Idę do... Łazienki.

Po czym odszedł szybkim krokiem.

Lucas pobiegł za nim, poruszając się szybko — Jonny? Wszystko w porządku? - krzyknął za nim, przywołując uwagę paru, chodzących po korytarzy, ludzi.

Mężczyzna zdawał się przyspieszyć kroku, zupełnie jakby... Unikał go? Starał się jak najszybciej zniknąć mu w oczu?

Pokręcił głową, zupełnie nie rozumiejąc, a co chodzi.


__________________________
Jak widzicie, Jony obrał swoją taktykę a Lucas nie do końca rozumie o co chodzi. Jak sądzicie? Jak to się rozwiąże? A może nie rozwiąże?

Kto wie...
Dacie radę wbić 200 gwiazdek?

Ps. Tych którzy jeszcze nie zajrzeli, zapraszamy do nowego opowiadania BDSM na naszym profilu!❤️

Beehive for Daddy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz