Rozdział 20

2K 258 27
                                    

Przez ostatnie kilka minut Jonathan czuł już niemal ból brzucha od śmiechu. Nigdy by nie pomyślał, że Lucas może być tak zabawny. Nie tak jak inni ludzie, robiący z siebie głupich, by móc się z nich lub z nimi pośmiać. Nie opowiadał też bumerskich żartów. Był... Po prostu sobą, na co i on sobie pozwolił.

- Jesteśmy na miejscu — powiedział Jonathan, oglądając się na klatkę schodową obok której stali.

- Okey, w takim razie wypełniłem misję — mężczyzna chuchnął w zmarznięte dłonie. - W takim razie ja już...

- Może... Napijesz się herbaty! Ogrzejesz się trochę i... - zaczął mocno niepewnie, ciesząc się, że jego policzki są na tyle czerwone od zimna, że nie widać na nich nowych rumieńców.

- Nie chce nadużywać gościnności... ale gorąca herbata brzmi bardzo zachęcająco — Lucas przyznał, przystępując z nogi na nogę.

- Tylko herbata. Bez seksu — powiedział z rozbawieniem Jony i wyciągnął klucz do mieszkania z kieszeni spodni, szperając nim chwilę w zamku. A już myślałem, że znów się zaciął...

Otworzył drzwi po chwili szarpaniny. Z mieszkania uderzyła w nich przyjemna fala ciepła i zapach drzewa sandałowego. Lucas odetchnął z rozkoszą.

- Jest trochę bałagan, bo... Nie mogłem się zdecydować, w co się ubrać i...

- Dlatego zaproponowałem onesie — uśmiechnął się Lucas, stając w przedpokoju.

- Zaiste świetny żart — wymamrotał Jonathan — Ktoś taki jak ty nie powinien się śmiać z fetyszy innych.

- Nie śmiałem się, po prostu uważam je za urocze i sądzę, że ty też wyglądałbyś w nim świetnie. Choć masz rację, do baru to słaby outfit...

- Niezbyt wpasowujący się w panujący styl — Jony wywrócił oczami — No nieważne już. Jaką chcesz herbatę? Wyglądasz mi na typa zielonej z toną cukru — pstryknął palcami.

- Piję czarną i nie słodzę — zaśmiał się, po czym ruszył za czarnowłosym do kuchni. - Ale wypiję jakąkolwiek mi zrobisz, byle nie była zatruta.

Jonathan zaśmiał się pod nosem. Mógł odpowiedzieć coś niemiłego, pewnie nawet powinien, ale widząc radosny uśmiech na twarzy towarzysza i dołeczki w jego policzkach, całkowicie stracił na to ochotę — Coś się znajdzie.

Po chwili usłyszał tuptanie małych łapek na podłodze, a zaraz potem mały piesek pojawił się w kuchni i zatrzymał baz ruchu na widok Lucasa.

- O, przyszedł mój maluch! - ucieszył się niczym dziecko Jonathan — Boi się obcych, więc na początku może być nieśmiały, ale gdy się oswoi to na pewno cię... - zaczął jednak zamilknął gdy piesek zadowolony zaczął podskakiwać do nóg mężczyzny.

- Nieśmiały mówisz? - Lucas pogłaskał go po małych łapkach, czując język na dłoniach.

- Eee, tak, zazwyczaj tak. A to raczej jego niecodzienne zachowanie — Jony zastygł z łyżką w ręce — Możesz go wziąć na kolana. Lubi to... - dodał niepewnie, wciąż zaskoczony reakcją psiaka.

- No chodź — ten wziął go na kolana i zaczął głaskać po brzuszku — Jest uroczy, jak się wabi?

- Reaguje na "maluch" albo "księżniczka". Bardzo męskie nazwy, ale nie umiem go inaczej nazywać.

- Jaki pan taki pies — rzucił na niego wymowne spojrzenie i się rozejrzał po pomieszczeniu.

Kuchnia była niewielka utrzymana w porządku. Jasne, ciepłe światło paliło się znad kuchenki, nadając pomieszczeniu przytulnego wnętrza.

- Ładnie tutaj — powiedział szczerze, drapiąc psiaka za uchem.

- Dziękuję. Przyjemnie jest mieć gdzie wracać po pracy.

Jonathan skończył parzenie dwóch kubków herbaty, wyrzucając torebki do śmietnika. Postawił przed towarzyszem parujący napój — Nie wylej tylko na psa — ostrzegł.

- A na siebie już mogę? - spojrzał na niego, patrząc na parujący różowy kubek z sylwetką małego pluszowego misia.

- Jesteś dorosły. Jak lubisz polewać się wrzątkiem to droga wolna. Ale drugiej herbaty nie dostaniesz. - uśmiechnął się kpiąco.

- No to w takim razie wyjątkowo dziś nie będę się nim oblewał — stwierdził, po czym mimo gorąca upił kilka łyków — Pyszna. Naprawdę dobra — pokiwał głową.

- Zalałem woreczek liptona wrzątkiem. Też mi filozofia — Jonny wyjął z lodówki mleko, dolewając nieco do swojego kubka.

- A smakuje jak parzona godzinami w imbryku profesjonalna herbata z jakiegoś kraju, gdzie zajmują się tym zawodowo. - rzekł z uznaniem.

Jonathan zarumienił się nieco — Jak już chcesz mnie chwalić to, chociaż za coś, co zrobiłem, a nie wlanie wody do kubka.

- Doceniać trzeba wszystko. Nawet najmniejszy gest a zrobienie dobrej herbaty wcale nie jest takie proste. Mnie do dziś nie wychodzi. Jedyne co ponoć najlepiej robię to mleko w butelce — zaśmiał się pod nosem:

- To się okaże — wymamrotał pod nosem, zapatrzony w swój kubek.
Lucas uniósł kącik ust — Co?

- C-co? - Czarnowłosy uniósł na niego zaskoczone spojrzenie.

Naprawdę powiedział to na głos?

- Powiedziałeś, że sprawdzimy, a więc... Albo chcesz polecić mnie komuś ze swojej rodziny jaką dobrą opiekunkę do dzieci, albo...

- Za dużo sobie nie wyobrażaj — uciął krótko — Tak sobie tylko pomyślałem... Ja jestem bardzo wybredny jeśli chodzi o mleko. Zresztą wolę kakao. - powiedział szybko, zaczynając stukać palcami w kubek.

- Często dużą wagę tu odgrywa nie samo mleko a butelka i smoczek. Działa uspokajająco a samo zassanie się na smoczku jest wyzwalającego przyjemne — zaczął Lucas powoli, badając teren.

Czy rozmowa o tym w tej chwili była napewno odpowiednia?

- A może chodziło mi o zwykle mleko w kartonie wyjęte z lodówki? Albo, chociaż wlane do szklanki jak przystało na dorosłego zapracowanego faceta? - Wzrok chłopaka utkwił w oczach ciemnowłosego.

- Niech ci będzie, udam, że w to wierzę — puścił mu oczko, upijając kolejny łyk herbaty i gładząc psiaka za uchem.

Na razie...

___________________________

Widziałam, że czekaliście na rozdział, także bardzo proszę! Wasz głód zaspokojony. W zamian proszę o gwiazdki i może jakieś komentarze? Chętnie się dowiem, co sądzicie o sytuacji.

Ps. Kto już czeka na wiosnę? Tą zimą już mi się szczerze ulewa 🫠

Beehive for Daddy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz