Rozdział 26

2K 242 8
                                    

Nachylił się nad zlewem, opierając dłonie o umywalkę. Następnie schylił się i przemył twarz wodą. Jeden, potem drugi i trzeci raz, w końcu ją unosząc i patrząc w swoje odbicie.

Krople wody spływały mu po twarzy, która jak zwykle czerwieniła się od natłoku emocji w jego wnętrzu.

Zauważył to już dawno i wcale nie uznawał tego za coś dobrego. Prędzej przekleństwo od razu ukazujące jego stan wewnętrzny.

Jednakże... Nie każdy sugerował się jego zaczerwienioną twarzą. A raczej ktoś na pewno nie. I tym kimś był Lucas, który sprawiam wrażenie rozpoznawania tego co się w nim dzieje po jednym spojrzeniu swoich ładnych jasnych oczy.

Pokręcił głową, czując, jak czarne włosy opadają mu na czoło i twarz.

Dlaczego tak zareagował?
Co aż tak nim ruszyło, że poczuł się... tak źle? Sam nawet nie miał pojęcia, jakie emocje mu obecnie towarzyszyły.

Rozczarowanie? Złość? Smutek? Gorycz? Nadzieja lub zawiedzenie? Chyba wszystko po trochu.

Przygryzł wargi, kręcąc głową.

Kolejne pytanie, jakie sobie zadawał, to dlaczego te emocje były przez niego odczuwane. Czy powodem tego była świadomość, że Lucas odbywa sesje z innymi? A może to, że inni mają tę możliwość, by w nich uczestniczyć? By... Poczuć to, czego tak bardzo mu brakowało i za czym tak strasznie tęsknił?

Brak zmartwień, niepokoju i strachu. Wiecznych pytań czy nie powiedział zbyt wiele lub, czy głupio się nie zachował? Brak trosk i choć chwilową ucieczkę od problemów?

Czy powodem było, że inni, idąc do Lucasa, mogli o tym wszystkim zapomnieć, wchodząc w przestrzeń? A może... Może, chciał być na ich miejscu z jeszcze jednego powodu, do którego sam nie chciał się przyznać przed sobą?

Tak. To było chyba jeszcze gorsze niż zazdrość o innych. Chodziło o zazdrość o kogoś konkretnego...

Drzwi za nim otworzyły się a osoba, która właśnie znalazła się w łazience, przystanęła nagle.

- Jony...? - usłyszał głos Lucasa, który stanął za nim i delikatnie dotknął dłonią jego ramienia.

Dreszcz przeszedł go po całym ciele.

- Jony, co się dzieje? - zapytał już głośniej. Wyraźnym i rzeczowym tonem, który, choć był spokojny, przepełniony był czymś... Czymś, co zdecydowanie sprawiło, że chciał odpowiedzieć.

- Nic... - wyjąkał jedynie, unosząc twarz i spoglądając na mężczyznę — Nic się nie dzieje...

- Przecież widzę — powiedział ten, bacznie lustrując jego sylwetkę od góry do dołu.

Zrobił to tak wymownie i irytująco, że aż się w Jonathanie zagotowało.

- Czemu w ogóle cię to obchodzi? Czemu za mną chodzisz i... I o co ci chodzi?! - wybuchnął, wciąż pozostając tyłem i wcale nie zwracając uwagi, czy w bocznych kabinach ktoś się znajduje, czy też nie.

Lucas wyraźnie zaskoczony tym nagłym uniesieniem, przyjrzał mu się wyraźnie, dostrzegając niepewne spojrzenie oraz drżące dłonie. Skulone ramiona i przygarbione plecy.

Odetchnął spokojnie, widząc, że jest to ten stan, z którym miał do czynienia podczas niemal każdej sesji.

Chwila walki i niepewności.

Przesunął dłonią po jego ramieniu, delikatnie, wzdłuż, a potem wszerz, przyglądając się reakcji współpracownika.

Widział napięcie jego ciała, które rozluźniło się nieco pod jego dłonią. Był to dobry znak. Mówił o tym, że Jonathan chce być przez niego dotkniętym. Gdyby było inaczej ,byłoby to spore nadużycie w jego zawodzie.

Beehive for Daddy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz