Rozdział 9

2.5K 242 37
                                    

Tego dnia oboje naprawdę się starali. Pracę nadzorował menadżer, przez co zarówno Lucas, jak i Jonathan stawali na głowie, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Walczyli o jego uznanie z tą różnicą, że Jony nie mógł patrzeć na skinięcia głową w stronę Lucasa, a Lucas z rozbawieniem i politowaniem patrzył na jego nienawistne spojrzenie.

Cóż z tego, że byli w zespole. Tutaj walka toczyła się o większe uznanie i pochwałę. Niczym w przedszkolu podczas zabaw grupowych, lub gry w zbijaka, w którym to jedynie główny lider spoczywał na laurach.

Lucas ten czas spędzał, co chwilę przyglądając się interakcjom Jonathana z innymi ludźmi.

Jego życzliwość i serdeczność wydawała się, być naprawdę szczera... Tylko że nie do niego.

A przynajmniej na razie.

Mężczyzna pogodnie zwracał się do swojego zespołu. Z szacunkiem odnosił się do klientów. Lucas zaczął się więc zastanawiać czy jedynym powodem, dla którego jego drogi przyjaciel tak się denerwuje, jest ich rywalizacja.  Ciężko było mu uwierzyć, że ten chłopak z pozoru niezwykle uprzejmy, przy nim zmienia się w rozwydrzonego bachorka.

A może... Powód był inny i... Znajdował się znacznie głębiej?

- Dobrze ci poszło — powiedział, gdy po kolejnej przerwie znaleźli się przy ekspresie.

- Dziękuję, tato. Twoja pochwała tak wiele dla mnie znaczy — powiedział sarkastycznie, pijąc ciurkiem kawę.

Po skończeniu napoju podstawił kubek pod ekspres, parząc kolejne espresso. Był zdenerwowany i jedynie kawa pozwalała mu się rozluźnić.

- Każda pochwała jest cenna, choć muszę przyznać, że mogę odczuwać lekką zazdrość — uśmiechnął się lekko.

- Co masz na myśli? - uniósł  brew, sącząc ciepły napój.

- Dla wszystkich jesteś tak miły i raczysz ich dobrą energią. A mnie? Cóż...

- Jesteśmy rywalami. Walczymy ze sobą — odparł, jakby to było oczywiste.

- Być może, jednak czy musi to być powodem? - przekręcił głowę.

- Nie. Powód jest taki, że cię nie lubię — odpowiedział niewzruszenie.

Lucas uniósł brew.

- Mówisz?

- Owszem. Jesteś denerwujący i upierdliwy. Zresztą podejrzewam, że ta niechęć jest odwzajemniona — dopił kolejny kubek, wzdychając w rozluźnienie.

- Dlaczego miałaby być? - przyjrzał mu się uważnie.

- Jakbyś nie wiedział — wywrócił oczami kpiąco. Niechciany rumieniec wkradł się na jego twarz.

- Może i nie wiem, nie jestem tak kreatywny, jak ty — powiedział, opierając się o blat.

- I o tym właśnie mówię — Jonathan machnął dłonią, podnosząc na niego zirytowane spojrzenie.

- Nie mówię tego sarkastycznie — podkreślił od razu — Serio tak uważam!

Jonathan wywrócił oczami, ciskając papierowy kubek do kosza. Niestety robiąc to, kubek odbił od krawędzi, spadając na ziemię.

-  Kurwa! - warknął mężczyzna, pochylając się, by podnieść go z podłogi — Cholera...

- Po co te nerwy? Wkurzasz się, jakby świat zaraz miał się skończyć — mężczyzna sam się schylił, chcąc chwycić kubek.

Delikatnie musnął dłoń drugiego mężczyzny i wyrzucił go do kosza.

- Bo się kończy. Klienci zachowują się, jakbyśmy nie mieli życia i siedzieli 24/7 w biurze. Będę więc musiał robić nadgodziny i to jeszcze z tobą. Wybacz, że jestem zdenerwowany. - odparł pełnym przekąsu głosem.

Beehive for Daddy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz