Kilkukrotnie tak miewał. Budził się, sądząc, że wciąż śpi, a jego pobudka to tylko jeden z wielu snów, które akurat były wyjątkowo świadome. Dlatego też przeważnie obracał się na drugi bok i drzemał dalej, aż do ponownego obudzenia, gdy był pewien, że wstał.
I teraz zamierzał zrobić podobnie, utwierdzony, że to sen nie tylko dlatego, że znajdował się w innym miejscu niż swoje mieszkanie, ale też dlatego, że czuł nieznane sobie zapachy i...
- Wstałeś? - dobiegł go głos gdzieś z boku.
Z pewnością jakiejś postaci z głębi jego marzeń sennych, jednak... Wyjątkowo znajomy.
Uchylił jedno oko, a potem drugie.
Coś było nie tak... Zdecydowanie zbyt... Świadomie.
Poderwał się do siadu, widząc Lucasa, siedzącego na fotelu po prawej stronie kanapy.
LUCASA?!
Co on do cholery robił w jego domu i...Rozejrzał się.
To nie był jego dom. Ani jego meble więc...
Wspomnienia z poprzedniego dnia uderzyły w niego z zawrotną siłą, uświadamiając, gdzie właśnie się znajduje.
- J-ja... - zaczął, lecz wtedy rozszerzył oczy, momentalnie zaglądając pod koc.
Lucas zaśmiał się na to z rozbawieniem.
- Nie martw się, masz spodnie na sobie — zapewnił.
- N-nie... Nie o to chodziło! - wykrztusił, czerwieniąc się.
Dokładnie o to chodziło... Lecz przynajmniej był teraz uspokojony, że wczoraj nie zaszło nic... Niepokojącego.
- Okey, wyglądasz na przerażonego Jony. Nie bój się, nie zmolestowałem cię ani nie przekroczyłem twojej przestrzeni osobistej. Jedynie nakryłem cię kocem — wskazał na okrycie.
- Eee, dzięki — zsunął go z siebie delikatnie, czując pod palcami, jak bardzo jest miękki i przyjemny. - Przepraszam, nie wiem, jak to się stało, że wczoraj zasnąłem. - podrapał się po głowie.
- Nie ma problemu, i tak nie pozwoliłbym ci iść samemu o tak późnej godzinie — wzruszył ramionami, upijając łyk wody ze szklanki.
Jonathan uniósł brew, stawiając stopy ma podłodze.
- Nie pozwoliłbyś?
- Mhm — ten skinął głową — Zimno, ciemno. Jeszcze by cię porwali — powiedział, wstając od stołu.
- Jasne... - Czarnowłosy wywrócił oczami.
Nie pozwoliłby... też coś. Zupełnie jakby miałbym go pytać o zgodę!
To było takie niedorzeczne i... całkiem miłe. Ale tego drugiego nie zamierzał do siebie dopuścić. A tym bardziej uczucia, jakie poczuł w żołądku.
- To co? Jemy coś? Nie mam za wiele, bo nie spodziewałem się, że zostaniesz, ale myślę, że jakąś jajecznice zdołam zrobić. - uśmiechnął się Rose, idąc do kuchni.
- Czekałeś na mnie ze śniadaniem? - zdziwił się Jony i podreptał za nim, wcześniej dość niedbale składając koc.
- Ano, czasem trzeba się poświęcić. Tego wymaga kultura nie? - powiedział kpiąco, po czym dodał — Żartuje, nie byłem zbyt głodny, a nie robiłem nic, bo nie wiedziałem, co lubisz. Jeszcze dostałbyś alergii czy uczulenia i mi tu padł...
To mówiąc, otworzył lodówkę, wyciągając po kolei różne produkty.
- I miałbyś z głowy uciążliwego gościa — zaśmiał się cicho Jonathan, opierając się o blat biodrami.
CZYTASZ
Beehive for Daddy
Krótkie OpowiadaniaPraca i wspólne zainteresowania łączą ludzi. Czy są jednak w stanie zbliżyć dwójkę mężczyzn, którzy od początku ze sobą rywalizują i nie darzą wielką sympatią? Co jeśli wiąże ich nie tylko wspólna praca nad ważnym projektem a... nietypowe zaintereso...