Rozdział 30

2.2K 221 30
                                    

Lucas głaskał włosy Jonathana, który po jakimś czasie znudził się układaniem więzy z klocków. I tak trwało to wyjątkowo długo jak na ten rodzaj przestrzeni.

- Co? Już koniec tak? - zapytał, widząc, że Jonathan rozgląda się po pomieszczeniu, bawiąc się swoimi palcami. Być może był to wynik stresowy, a może nie miał co zrobić z dłońmi. Widać było jednak, że czas zmienić zabawę.
- Pokażę ci pluszaki. Co ty na to? - mężczyzna wstał i podszedł do wykonanego również z miękkiej pianki kosza na maskotki. Wyciągnął z niego średniej wielkości liska o intensywnie pomarańczowym kolorze. - Chcesz zobaczyć?

Jony'emu nie trzeba było powtarzać dwa razy. Już po chwili uważnie przyglądał się zwierzakowi, jakby ten był najbardziej interesującą rzeczą na świecie.

- Zobacz, mam jeszcze takiego króliczka i borsuka — wskazał na pozostałe zabawki.

Ciemnowłosy obdarzył je spojrzeniem, jednak nie zbytnio zainteresowanym. Potem jak gdyby nigdy nic, zabrał go pod pachę i usiadł na kanapie.

- Dobra, czyli jednak lisek — uśmiechnął się pod nosem Lucas, zerkając na zegarek.

Minęła już druga godzina, od wejścia jego przyjaciela w headspace. Był to zdecydowanie odpowiedni czas na powolne wyprowadzanie go. Takiego rodzaju sesje, zwłaszcza te pierwsze nie powinny trwać dużo dłużej. I tak uważał, że znacznie przesunęli granice, i zrobili rzeczy, które nie były wcale tak proste i oczywiste do wykonania na początku.

Jonathan uważał chyba podobnie, bo z liskiem przy sobie położył się na kanapie, układając policzek na poduszce.

Jest zmęczony — pomyślał Lucas i usiadł koło niego, zaczynając gładzić jego plecy.

Niech się wyśpi, jak wstanie, powinien być już świadomy i wszystko powinno iść w dobrym kierunku.

Nie musiał długo czekać. Jonathan wtulony w pluszaka zasnął spokojnym snem.

***

Nie odstąpił go ani na krok. Przeglądał parę rzeczy na telefonie, łącznie z blogiem obecnie opartego o niego śpiącego mężczyzny. Czytał kilka jego wpisów, uśmiechając się lekko na widok wielu pochlebnych słów ludzi. Wielu pochwał i pocieszających słów. Wsparcie czytelników zawsze było niezwykle budujące i znaczące dla prowadzącego. Oczywiście, znalazło się paru niezadowolonych osób, czepiających się szczegółów lub tworzących problemy, które takowymi wcale nie były.
Na szczęście nikły one wśród reszty miłych, budujących słów.

Lucas sam był pewien kiedy zaczęło lecieć mu oko, ale rozluźniony spokojnym oddechem chłopaka obok siebie i jego bijącym rytmicznie sercem miał ochotę dłużej przy nim leżeć, i wsłuchiwać się w ten dźwięk przez długi czas.

Ten niestety, zarówno w przypadku małych dzieci jak i osób w headspace szybko się skończył. I to był czas na wkroczenie.

- Wstajemy Jonathan — powiedział spokojnym, ale już bardziej codziennym głosem mężczyzna, widząc, jak oczy jego współpracownika otwierają się powoli i leniwie. - Spokojnie — uspokoił go, podnosząc do siadu i kładąc dłonie na ramionach — To ja, Lucas. Poznajesz mnie?

- Mhm — powiedział, czując się nieco zakręconym Jony.

- A pamiętasz, jak ty się nazywasz? - zapytał równie spokojnie, delikatnie pocierając jego ramiona.

- Jonathan... Tak — pokiwał głową, mówiąc nieco chaotycznie.

Wracał do świata realnego. I to nawet szybko. To dobry znak — pomyślał

- Właśnie tak, super. Pamiętasz, gdzie jesteś i co robiliśmy?

- Eee, - rozejrzał się, jakby chcąc upewnić, że to, co powie, jest prawdą — W... W domu... Twoim

- Tak, dokładnie tak. Przeprowadzaliśmy sesje wprowadzenia cię w przestrzeń. Pamiętasz?

- Tak... - to powiedział już pewniej, jednak jego głos zadrżał.

Często powrót do rzeczywistości bywał trudny. Czasami nawet bardzo. Zwłaszcza gdy chciało się znacznie dłużej pozostać niewinnym dzieckiem w ramionach opiekuna.

- Bardzo dobrze, ile masz lat?

- Dwadzieścia cztery... - powiedział, po krótkiej się namyśli. — Niedawno skończone — dodał nieco szybciej.

Szybko rejestruje co się dzieje — pokiwał powoli głową Lucas, układając sobie to wszystko w głowie

- Super, właśnie tak. Jak się czujesz?

- Trochę dziwnie... - zarumienił się nieco.

O, wspomnienia sprzed chwil wracają. To też dobry znak. Nie ma zaników pamięciowych.

- Tak, to naturalne. Coś cię boli?

- Nie... Nie boli tylko, dziwnie mi — przyznał, spuszczając wzrok na wciąż miętoszącego w dłoniach pluszowego lisa.

- Twoja przerwa od poprzedniej takiej sesji była duża. To normalne, że tak się czujesz — Lucas sięgnął po koc i okrył nim jego ramiona. - Możesz odczuwać chłód. To też normalne.

Dopiero wtedy Jonathan faktycznie poczuł, jak chłodno się nagle zrobiło.

- Przepraszam jeśli... - zaczął niepewnie, a ten od razu położył mu dłoń na kolanie.

- Cii. Absolutnie nie masz za co. Wszystko w porządku. Siedź a ja pójdę po herbatę, w porządku?

- Jasne, dziękuję — powiedział wciąż nieco zagubiony.

- Mogę cię zostawić? Możemy jeszcze tak posiedzieć. - zapewnił.

- Nie... Dam radę, chce chwilę... Zostać sam jeśli mogę — powiedział powoli.

- Jasne Jony — skinął mu głową Lucas, i po ostatnim upewnieniu się, że wszystko w porządku, wyszedł z pomieszczenia, nie zamykając za sobą drzwi.


__________________________
Dziś trochę krótszy rozdział, ale musicie mi to wybaczyć. Jako iż mam urodziny, trzeba było ugościć tłumy gości i te sprawy.

Mam nadzieję, że to zrozumiecie❤️
Jak podobała wam się sesja?

Beehive for Daddy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz