Rozdział 12

2.6K 257 35
                                    

Następnego dnia ani razu nie zerknął na swojego bloga. Nie miał sił na wstawienie nowego filmiku czy odczytywanie komentarzy. Był... Zbyt przerażony dzisiejszym spotkaniem z klientem. Wczoraj ustalił już wszystkie szczegóły i przygotował się najlepiej, jak umiał. Panika jednak ogarniała jego serce. Potem na jej miejscu znalazła się natomiast złość, gdy siadając przy biurku, dostrzegł zupełnie niczym się nieprzejmującego Lucasa, który swobodnie, oczekiwał go, przeglądając teczki.

- Cześć Jony — powiedział radośnie, unosząc na niego wzrok.

- Mamy dużo pracy, ruszaj się — powiedział chłodniej niż zazwyczaj.

Ruchy Jonathana były ostre i nie do końca skoordynowane, jak gdyby jego ciało zesztywniało. Mężczyzna opadł na krzesło, wyjmując z teczki ostatnie papiery. Zaczął wypełniać je, poruszając nogą pod stołem.

- Spokojnie... - Powiedział łagodnie Lucas, dobrze wyćwiczonym w pracy z uległymi tonem — Wszystko pójdzie w porządku.

- Nabyłeś umiejętności widzenia przyszłości od wczoraj, czy zwyczajnie gadasz głupoty bez pokrycia? - wymruczał Jonathan, bez kpiny w głosie. Tym razem wszystko przykrywał stres i strach.

- Ani jedno, ani drugie. Jesteśmy dobrze przygotowani, mamy szczegółowo rozpisany plan i wiemy, jak działać. Czym więc się martwić?

- Od tego spotkania zależy powodzenie projektu. Nigdy nie będziemy wystarczająco przygotowani. To...- wskazał dłonią na ich notatki — Nie jest dobre przygotowanie. Jest mierne i ledwo zadowalające. Nie bądź, więc taki pewny sukcesu.

- Czy nie zawsze właśnie tak się przygotowywaliśmy? - przekrzywił głowę.

- Na więcej nie mieliśmy czasu, ale to nie znaczy, że jest dobrze — stwierdził Jonathan z westchnieniem. Na chwilę schował twarz w dłoniach, zbierając myśli — Jesteś przygotowany? - zapytał już spokojniej.

- Tak, wysłałem ci kopię wszystkich swoich materiałów — powiedział kojąco — Spokojnie, jeśli nawet się nie uda, to znajdzie się inny równie ważny klient który...

- Zamknij się — warknął Jonathan, odwracając głowę — Ruszajmy się już. Nie zamierzam spóźnić się na tak ważne spotkanie!

- Jeszcze mamy czas, chcesz stać 15 minut przed drzwiami? - przekrzywił głowę.

Jonathan zmierzył swojego współpracownika chłodnym spojrzeniem. Nie odpowiedział, jednak w odpowiedzi odłożył teczkę na biurko, wyjmując telefon.

- Nigdy wcześniej nie miałeś spotkań z klientami? - zapytał z zaciekawieniem Lucas, obserwując drugiego mężczyznę uważnie.

- Miałem, ale nigdy tak ważnymi — wymruczał ten, bawiąc się telefonem — I nigdy tak wiele od tego nie zależało...

- To tylko punkt widzenia. Dla jednych z pewnością nie jest to najważniejszy klient a jedna ze współprac, która albo się uda, albo nie. Nie jest to cena niczyjego życia.

- Pamiętasz jeszcze, że rywalizujemy o awans? - Jonathan podniósł wzrok, unosząc brew na współpracownika — Myślę, że tu na szali leży czyjeś życie.

- Ah tak, awans... Zupełnie wyleciało mi to z głowy — mruknął, po czym podniósł się z miejsca — Chodźmy, w prawdzie jeszcze 10 minut. Postoimy przed wejściem i zaczekamy — zaproponował i sięgnął po dokumenty, wkładając je do niebieskiej teczki.

- Przed chwilą mówiłeś, jaki to jest głupi pomysł stać pod drzwiami — wymruczał mężczyzna, jednak podążył za Lukasem. Myśli krążyły po jego niespokojnym umyśle nie pozwalając mu się skupić, a idąc za kimś, nie musiał przynajmniej martwić się o trafienie do celu czy wpadniecie na kogoś.

Beehive for Daddy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz