Rozdzial 1.

523 75 261
                                    

Witam wszystkich czytelników gorąco zapraszam Was do świata komisarza Szymona Wrońskiego. Będzie się działo obiecuję 😉🤗

☆☆☆

Środa. Pięć po czternastej. Wczesnowiosenne słońce paliło mu oczy, to jeden z tych momentów, gdzie człowiek przeklina siarczyście w duchu, na żarzące się z góry złote koło ,które tym razem zamiast przyjemności powoduje problemy w parkowaniu.

– No dalej. – Westchnął, patrząc jak starsza kobieta w kapeluszu nieudolnie ewakuuje się z miejsca parkingowego.

Prawie otarł się o wielkiego Land Rovera, którego krzywo zaparkował biznesmen od siedmiu boleści. Wlaściciel tego dużego samochodu utknął w korku na poczcie, aby odebrać pozew rozwodowy, nie wiedząc jeszcze, czy martwić się, czy cieszyć nową drogą życia. Widział przez okno, że auto za dwieście tysięcy może zostać porysowane. Ale było mu to obojętne. Rozwodził się.

Było już dziesięć po czternastej. Jak on nienawidził się spóźniać.
Parkował tyłem. Ostrożnie. Nie chciał zarysować czarnego  auta, które błyszczało obok swoją wygórowaną ceną. Nie miał ochoty czekać i spisywać tych wszystkich oświadczeń, tłumaczyć się i słuchać pierdolenia typu „gościu nie widziałeś takiego wielkiego olbrzyma?". Chciał znaleźć się w miejscu, do którego przyjechał.

I oto jego oczom ukazał się on – salon tatuażu. Jeszcze dziś wieczorem chciał uprawiać seks z tatuażem na plecach. Nie wiedział jednak, jak bolał tatuaż, może nie będzie się ruszał dwa dni? A może zaleje się krwią i pobrudzi wszystko dookoła?

Otworzył szklane drzwi niskiego, prostokątnego budynku. Wchodząc do środka, przywitało go czarne biurko ze skórzanym, masywnym fotelem. Udał się więc w jego stronę z myślą, że ktoś do niego podejdzie. W połowie drogi przed Szymonem wyrósł właściciel salonu, któremu na widok klienta przemknęła myśl przez głowę „wygląda na policjanta".

– Dzień dobry. Proszę, niech pan usiądzie. – Wskazał ręką prawą stronę swojego salonu, gdzie stała czerwona kanapa. – Muszę oddzwonić do klienta, zaraz się panem zajmę.

Szymon usiadł na wąskiej, czerwonej kanapie. Właściciel salonu wziął komórkę i wyszedł do kuchni. Przejechał palcem po szybie smartfonu. Po chwili usłyszał głos swojego chłopaka. Odezwała się poczta głosowa, która wysokim głosem mówiła:

„Hej tu Seba jeśli coś pilnego zostaw wiadomość, jeśli nie – spadaj"

– Czy możesz łaskawie do mnie oddzwonić? – Tatuażysta zasłonił prawą ręką usta i szepnął, kątem oka patrząc na klienta.

Szymon miał to wszystko gdzieś, nie obchodziły go problemy miłosne tatuażysty, rozsiadł się na kanapie jak król, a Zza jego skórzanej kurtki mignęła broń. Facet w drugim pomieszczeniu podejrzewał, że to policjant, bo myśl, iż mógłby to być ktoś inny napawała go strachem.

– No, oddzwoń – szepnął zdesperowany do siebie, po czym wziął głęboki oddech i postanowił wziąć się do roboty.

– Hej, mam na imię Paweł. Jeśli pan chce, mogę zrobić kawę. W Końcu to wasz napój, prawda? – Podszedł do mężczyzny siedzącego na kanapie.

Szymon spojrzał na kolesia spode łba. "Jaki wasz napój?" – Pomyślał.
Jakby w odpowiedzi na oburzone spojrzenie klienta, tatuażysta szybko dodał:

– Rozumiem policjantów. Kawa to podstawa. – Zachichotał i jednocześnie zorientował się, że rozgryzienie komisarza nie będzie proste.

Tatuażysta musiał być dobrym obserwatorem. Wiedział, że tatuaż powinien być odzwierciedleniem przede wszystkim duszy.

Komisarz WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz