Rozdział 19

76 32 68
                                    

Na pogrzebie generała tłum ludzi nieszczerze płakał. Naprawdę zebrało się wielu współpracowników, kuzynów, sąsiadów. 

Szymon stał tuż obok zapłakanej matki, która ciągłe przykładała jedwabną, białą chusteczkę do policzków. Kochała swojego męża, mimo tego jak zimnym człowiekiem był. Przeżyli ze sobą długie lata, więc tym bardziej przerażała ją myśl o samotnym życiu. Ceremonia pogrzebowa robiła wrażenie, jak to pogrzeby mundurowych. 

Trąbka przygrywała jakąś smutną melodię, kilku żołnierzy stało, oddając honory generałowi, mnóstwo pogrzebowych kwiatów zdobiło świeżo usypaną ziemię.

Luiza przyglądała się wszystkiemu z boku, analizowała, może znajdzie jakąś wskazówkę, trop. Przecież jest w domu rodzinnym Szymona. Nie zaskoczyło ją zaproszenie na ceremonię pogrzebu, które otrzymała w krótkim sms-ie razem z adresem, od mamy Szymona. 

Pani Wrońska choć nie znała tej dziewczyny, ufała jej i wiedziała, że jest bliska Szymonowi. Jak na ironię Anna nie pojawiła się na pogrzebie, pomimo prób kontaktu i tysiąca wiadomości – żadna nie została odczytana, a telefon był wyłączony.

Czyżby i jej coś się stało? A może miała gdzieś dotychczasowe życie i najzwyczajniej w świecie uciekła od tego całego bałaganu? Nikt tego nie wiedział.

Młoda aspirant  podeszła do generałowej, złożyła kondolencje i ucałowała jej zapłakane policzki. Szymona złapała za rękę, również wyrażając słowa współczucia, patrząc w jego pełne bólu oczy. On nie płakał, choć cierpiał, chciał stać się dla matki filarem, o który będzie mogła się wesprzeć w trudnych chwilach. Chcąc nie chcąc, teraz to Szymon stał się głową małej rodziny Wrońskich. Luiza oddaliła się dyskretnie.

***


Można by powiedzieć, że to włamanie, gdy wchodziła kuchennymi drzwiami do domu Wrońskich. Czego szukała? Nie wiedziała, pierwszy na jej liście znajdował się pokój Szymona. Błądząc po korytarzu na drugim piętrze, natrafiła na sypialnię rodziców i na łazienkę, dopiero za trzecim razem znalazła pokój, którego szukała. 

Skąd wiedziała, że to jego pokój? No przecież, na białym biurku stały cztery puszki po jego ulubionych redbullach, telefon komórkowy, czarna lampka i stosik jakichś papierów. Na ścianie wisiał oprawiony w ramkę wycinek z gazety.  

„Młody policjant ratuje dziecko przed wilkami”, a pod nagłówkiem zdjęcie młodego Szymona, jak odbiera odznaczenie komisarza. 

Na półkach zbierały kurz puchary, za pierwsze miejsce w stylu dowolnym w pływaniu, za drugie miejsce w przepłynięciu piętnastu metrów i znowu jakieś pierwsze miejsce. Musiał to lubić, skoro do dziś nagrody zdobiły jego pokój. 

Oczywiście jej oczy zatrzymały się na telefonie, musiała go przeszukać. Nic ciekawego tam nie znalazła, skrzynka z wiadomościami była pusta, parę wykonanych połączeń do Anny, oraz sms, że może już nie wracać.

Zdziwiona Luiza wpatrywała się w telefon Szymona z niedowierzaniem. “Kurwa, dlaczego to wszystko się tak komplikuje” – pomyślała, czując jak serce jej przyśpiesza, a ręce drżą jak szalone.

No właśnie, gdzie jest Anna? Dlaczego jej tu nie ma? Jak mogła nie wrócić na pogrzeb przyszłego albo niedoszłego już  teścia. Luiza zamyśliła się. Zobaczyła przez okno, jak auta parkują na podjeździe.

“Szlag" – pomyślała, czas się zmywać. Spisała pośpiesznie numer Anny i wyszła.

Na szczęście nikt jej nie zauważył, kiedy wychodziła. Chciała już wracać do Poznania, to bieszczadzkie miasteczko ją przygniatało, kołowało, nie umiała skupić swoich myśli. Tutaj nie było odpowiedzi na jej pytania, więc nie chciała dłużej zostać.

Komisarz WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz