Rozdział 4

249 55 317
                                    

W tym rozdziale poznamy bliżej Annę i potwory, które siedzą w jej głowie. Będzie ciekawie zapraszam do czytania i gwiazdkowania 😊😉

Ps. U góry nasza brawurowa aspirant Luiza Malinowska.

Jak wam się podoba?  Bo mi bardzo 😊❤

☆☆☆

Stali przed ogromnym lustrem weneckim. Wpatrywali się w jego wielki, obleśny, tłusty brzuch, który próbował wyskoczyć na blat stołu.

– Chętnie zrobiłabym mu tę pewną siebie mordkę – westchnęła Luiza.

Szymon spojrzał na nią z uśmiechem.

– Pani magister, nie wiadomo ilu kierunków, humanistka, a tu takie wyznanie?

Luiza nienawidziła skurwieli znęcających się nad kobietami. Chętnie by Mizerkiewiczowi pokazała, gdzie jego miejsce. Nawet nie w budzie, bo obrażałoby to psa.

– A ja na twoim miejscu bym się nie martwił. – Szymon podsunął jej tablet.
Zobaczyła tabele excela, w których piętrzyły się stosy zdefraudowanych środków z funduszy europejskich.

– Pamiętasz za co wsadzili Ala Capone? – Komisarz odwrócił głowę w stronę aspirant, z takiego bliska dostrzegł kilka piegów, połyskujących na jej policzkach.

– Rozumiem, że zgarniemy księgowego mafii za przekręty? – Odrywając wzrok od tableta, Luiza spojrzała na Szymona.

Mizerkiewicz kręcił mafijną kasą i wydawał wyroki na tych, którzy nie płacili na czas. Powinęła mu się noga, jednak to nie była ich sprawa. Oni mieli ukarać go, za znęcanie się nad rodziną, bo ten tchórz  urządził dzieciakowi i żonie niemałą awanturę. Głusi zwykle sąsiedzi, zadzwonili na policję.

– No! w końcu coś na niego mamy – powiedział z zadowoleniem. – Dobrze by było go przekabacić na naszą stronę.

Komisarz sam nie wierzył w swoje słowa. Księgowi mafii nie przechodzili na drugą stronę, bo wiedzieli, że zginą w męczarniach. Pozostawało wezwanie rodzinnych, albo postraszenie go tabelkami. Ponieważ nikt na komendzie nie znał się na księgowości, zostawało to pierwsze.

W drzwiach stanął komendant.

– No i są moje gołąbeczki. – Uśmiechnął się pod wąsem. – Coś wiecie o diamentach? - warknął. – Jak się nazywał ten facet? Ten dziadek z sejfem w kuchni?

– Tawerna. Eugeniusz Tawerna – odpowiedział komisarz.

Luiza nie lubiła szefa i nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Szymon trochę się go bał, ale rozumiał; rozumiał tak, jak facet rozumie faceta.

– Diamenty są warte kilkaset tysięcy złotych, ale nie wiemy jak się znalazły u staruszka  – dodał komisarz.
Luiza wzruszyła ramionami.

– Jesteście na wakacjach?! – skrzywił się stary. – Tyle i przedszkolak mógłby się dowiedzieć  – dodał surowo.

Mieli dla szefa coś jeszcze. Technicy znaleźli w domu Tawerny narzędzie zbrodni. Był nim sztylet do listów długości piętnaście  centymetrów. Rękojeść w kształcie smoka z otwartymi skrzydłami. Okaz kolekcjonerski.

– Ustaliliśmy, że takie sztylety sprzedają trzy antykwariaty w Polsce. Zgadnij, gdzie mieści się jeden z nich?

– Szymon wyszczerzył białe zęby.

– Nie jestem tu od zgadywania – upomniał go szef.

– Sztylet kupiono w antykwariacie przy Chóralnej 63. Blisko miejsca zbrodni - Z mniejszym zapałem opowiadał dalej Szymon.

Komisarz WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz