Rozdział 4

479 153 20
                                    

Dwa dni temu, Lewandowski pożegnał teściów. Możliwe było, że rodzice jego zmarłej żony postanowią zostać na stałe za oceanem, co wydawało się rozsądne, zważywszy na ciężki przebieg choroby dziewczynki.

Zarówno Paweł Lewandowski, jak i jego córki przeżywały rozstanie z dziadkami, ciocią i kuzynką. Wszyscy byli zgaszeni; najbardziej Paweł, który dotąd tłumił emocje - ze względu na córki zawsze znajdował w sobie siłę do walki. Teraz jego twarz zdradzała smutek. Mężczyzna, który dziś kończył czterdzieści pięć lat, poczuł, jakby był co najmniej o dekadę starszy. Przyprószone siwizną włosy pasowały do jego szlachetnych rysów twarzy, ale zapadnięte poliki zdradzały zmęczenie duszy.

- Czterdzieści pięć lat...Kiedy to minęło...- westchnął, patrząc w lustro.

Zapiął ostatni guzik białej, eleganckiej koszuli, skropił się perfumami i wyszedł z łazienki. Nim opuścił dom, czule pożegnał córki, które, jak sądził, zapomniały o jego urodzinach. To i tak w tej sytuacji nie miało dla niego żadnego znaczenia. To przecież tylko kolejne urodziny, nic nadzwyczajnego; parę siwych włosów więcej i coraz gorsza kondycja fizyczna.

- Widziałaś to? - Katarzyna spojrzała na Biankę, która po śniadaniu zerkała do wczorajszych notatek z matematyki. - Wiedziałam, że tak będzie...

- Nie pamiętam, żeby było z nim tak źle – odparła siostra, zamykając zeszyt.

- Właśnie. Robimy, jak ustaliłyśmy.

- Jasne. Kończę przed trzynastą.

- Przyjadę po ciebie, podjedziemy do Gracji po ciasto i dalej według planu.

- Okej, tylko...- dziewczyna zawahała się.

- Coś nie tak?

Pokręciła głową.

- To ciasto marchewkowe jakoś mi średnio pasuje...To urodziny, tort byłby lepszy.

- Ale on uwielbia ciasto marchewkowe. Mama zawsze takie robiła. Specjalnie dla niego. Zobaczysz. Będzie zachwycony. Zresztą mama Gracji wspaniale gotuje...

- To fakt. Nawet pani Zofia nie ma takiego talentu. A trzeba przyznać, że ma.

Katarzyna zerknęła na godzinę, po czym rzuciła:

- Zbieraj się. Podrzucę cię do szkoły.

Podczas, gdy starsza z sióstr zaliczała kolokwium, młodsza z uśmiechem stawiała ostatni nawias na kartkówce z matmy. Zadowolona z siebie, po drugiej lekcji matematyki, na której nauczycielka zdążyła ocenić sprawdziany, wesoło wyszła z sali; w przeciwieństwie do Jess, która szykowała się na wyrafinowaną gadkę ze strony swojego ojca, zakończoną kłótnią rodziców i odreagowywaniem matki na zakupach, a przez to następną kłótnią...W każdym razie nie było mowy o spokoju.

- Tata się ucieszy. Dziś ma urodziny. Pokażę mu tę piękną, okrągłą piąteczkę.

- Ty kujonie – odparła Jess, unosząc kąciki ust, starając się nie zdradzać zazdrości. Sama nie miała tyle zapału do poprawiania ocen.

- Mam super pomocnika – Bianka wskazała przechodzącego obok Pawła Czarneckiego, na którego jej przyjaciółka nawet nie zwróciła uwagi.

- Kogo?

- Paweł daje mi korki. Jest super.

Paweł odpowiedział uśmiechem, na co Jess zmierzyła go z góry na dół.

- On? - spytała z pogardą w głosie.

- Tak – uśmiechnęła się Bianka. - Dziękuję, Paweł – przeniosła wzrok na rozanielonego kolegę. Stojący obok Michał podpierał ręką głowę. Chyba dostrzegał więcej niż jego kumpel.

Sposób na złośnicęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz