Rozdział 8

396 142 7
                                    

Bianka trzymała palce na klamce drzwi wejściowych, gdy Paweł Lewandowski zjawił się, by nieco lepiej poznać kolejnego adoratora młodszej córki.

- Paweł, prawda? - uścisnął mu dłoń.

- Tak, proszę pana. Chodzę z Bianką do klasy. Uczymy się matematyki – chłopak uśmiechnął się półgębkiem. Był lekko onieśmielony.

- Czyli to tobie moja córka zawdzięcza lepsze stopnie.

- Chyba...tak.

- Przeprowadziliście się tu z rodzicami niedawno?

- Tak. Ze Szczecina.

- Szczecin...Fajne miasto.

- Ja też bardzo lubię Szczecin – odparł chłopak. - Ale tu też mi się podoba – zerknął w bok, na Biankę, która jak zawsze wyglądała ślicznie. Miała na sobie sukienkę w drobne kwiatki, a włosy upięła w dwa warkocze. Chciała napomknąć ojcu, żeby już zakończył ten wywiad, ale zabrakło jej odwagi.

Niespodziewanie w przedsionku korytarza stanęła Katarzyna.

- Może zjemy razem kolację któregoś dnia – zaproponowała. - Zaproszę Adriana. Będzie okazja, żeby się poznać.

- Świetny pomysł – rzucił ojciec, po czym odszedł.

Kaśka uśmiechnęła się szeroko.

- Bawcie się dobrze.

- Dzięki – rzucili oboje i pośpiesznie wyszli.

Szatynka udała się do kuchni, żeby zaopatrzyć się w kawę; dużo kawy. Pojutrze czekał ją ostatni, najtrudniejszy egzamin.

- Tobie już wystarczy, tato – upomniała ojca, który kilka sekund wcześniej włączył ekspres. Planował spędzić wieczór w gabinecie, nad stertą akt. - Powinieneś zrobić coś dla siebie, a nie tylko praca i praca. Martwimy się o ciebie.

- Niepotrzebnie, córeczko.

- Potrzebnie...potrzebnie. Kiedyś przynajmniej poświęcałeś czas swojej pasji. Pamiętam jak godzinami przesiadywałeś w garażu i dłubałeś przy samochodach. I byłeś taki...radosny...

Tak. Kiedyś było jakoś inaczej; pomyślał. Człowiek potrafił odnaleźć w tym zwariowanym świecie balans. Teraz coraz mniej rzeczy go cieszyło. A największym lękiem napawała go myśl, że lada moment może zostać sam. Zastanawiał się nad tym coraz częściej. Męczyła go też inna sprawa i czuł, że wreszcie musi się z tym zmierzyć.

- Podoba mi się ten Paweł – urwał wątek. - Taki normalny chłopak...

- Też go polubiłam. Na pewno lepiej pasuje do Bianki niż ten Sobesto...

Mężczyzna skinął głową.

- Nie pasują do siebie wiekowo...

- W ogóle do siebie nie pasują – szatynka rozłożyła ręce. - Nikodem jest zarozumiały, głupi i nieodpowiedzialny. Nie rozumiem, dlaczego go zatrudniłeś.

- Wspominałem ci: Robert Sobesto ma problemy. Cenię go. To dobry człowiek. Pracowaliśmy kiedyś razem. Poczułem, że trzeba im pomóc.

- Mówiłeś, że grozi im bankructwo, ale jakoś tego nie widać...Wiesz jaką imprezę ostatnio zrobił Nikodem w swoim domu? Zdziwiłbyś się.

- Sądzę, że Robert o tym nie wiedział.

- Tato...Wiem, że chcesz wierzyć w ludzi. Ale nie chcę, żeby ktoś cię wykorzystywał.

Dziewczyna napełniła dzbanek kawą i wróciła na górę. Chwilę później zjawiła się Gracja. Przyjaciółka szybko spostrzegła, że Kaśka nie ma nastroju. Nie potrafiła skupić się na nauce, wciąż coś myliła i zdawała się nieobecna.

Sposób na złośnicęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz