• 𝙸 𝚊𝚙𝚘𝚕𝚘𝚐𝚒𝚜𝚎, 𝚂𝚑𝚞𝚗𝚝𝚊𝚛𝚘. 𝙼𝚢 𝚍𝚎𝚊𝚛 𝚏𝚘𝚡.

295 19 28
                                    

Pełny tytuł : 𝙸 𝚊𝚙𝚘𝚕𝚘𝚐𝚒𝚜𝚎, 𝚂𝚑𝚞𝚗𝚝𝚊𝚛𝚘. 𝙼𝚢 𝚍𝚎𝚊𝚛 𝚏𝚘𝚡.
_____________

- W końcu mamy całą talię kart, ale co dalej? Nic się nie zmieniło, z tego co widzę. – Zaczęła Kuina patrząc na palący się budynek. Mieli już wychodzić, choć kobiecie wydawało się, że ktoś jeszcze rusza się głębiej w pożarze.

- W jednej z gier znalazłem rysunek. Jestem prawie pewien, że to plan stacji. Powinniśmy się tam wybrać, ale najpierw muszę znaleźć Kirian. – Odpowiedział powoli kierując się w stronę wyjścia. Spojrzał na swoją dłoń, była tam bransoletka, którą dostał. Lekko pogładził zwisający księżyc.

- Kirie powinna być na podwórku, była z Ann i innymi. Chodźmy ją poszukać. – Powiedziała uśmiechnięta kobieta wybiegając z budynku i omijając innych ludzi szukała jej.

Nie tylko ona, blondyn także rozglądał się za blond pasmami włosów jej... No właśnie, kogo? Przyjaciółki? Nie znał odpowiedzi na to pytanie, ale myślał, że już niedługo dowie się.

- Nie widzę jej. Chishiya, zauważyłeś ją? – Zapytała po przejściu wokół wszystkich ludzi.

- Nie, może gdzieś poszła. Także chodźmy, pewnie jest gdzieś w mieście. – Mruknął zdziwiony mężczyzna. Przez chwilę w myślach przeleciało mu, że jest w niebezpieczeństwie. Czuł te dziwne, nieprzyjemne dreszcze, które biegały z góry jego kręgosłupa.

Ale Kirian nie oddawała mu jej kolczyka ani nie zachowywała się inaczej, prawda? Zauważyłby, prawda?

- Racja, nie widziałam jej przyjaciół, pewnie z nimi jest! – Powiedziała Kuina podekscytowana, w końcu mogłaby porozmawiać z blondynką na spokojnie i opowiedzieć, jak udało jej się wygrać z „Ninją".

Kuina poszła przodem, gdy blondyn powoli wlókł się za nią, pogoda zaczęła psuć się. Chmury zrobiły się mniej puchate, a bardziej szare. Powoli zaczął padać deszczyk. Mała mżawka, przez którą Shuntaro włożył dłonie do kieszeni.

Poczuł dziwny przedmiot w jednej z nich i coś na kształt papieru. Powoli go wyciągnął zwalniając jeszcze bardziej chód. Był to kolczyk związany z małą karteczką papieru. Kolczyk należał do Kirian tak samo jak małe zawiniątko.

Stanął całkowicie. Deszcz nabrał na sile, zimny wiatr powiewał jego włosami. Nie potrafił zebrać się, aby otworzyć liścik, więc stał i wpatrywał się w niego. Jego opuszek palca lekko przejechał po koraliku, później lisku, znowu koraliku i księżycu.

- Kuina. Nie powinniśmy jej szukać. – Odezwał się chowając lekko zmokły kawałek papieru oraz kolczyk. Jakiś głosik w jego głowie krzyczał, aby otworzył papierek i powiedział o nim Kuinie. Nie chciał jednak jej zasmucać, nie teraz. Były przyjaciółkami, prawda? – Wydaje mi się, że poszli razem z Arisu. Jak byliśmy jeszcze w Plaży to powiedziała, aby na nią nie czekać. Przypomniałem sobie dopiero teraz.

- Pokłóciłeś się z nią? Obiecałam sobie z nią porozmawiać, Chishiya! – Odwróciła się do stojącej postaci. Lekko zadrżała, chciała poszukać jej, ale deszcz ciągle nasilał się, wiatr nie pomagał. – Jutro ją poszukam, dzisiaj nie dam rady w takim deszczu. Ale masz mi pomóc, rozumiesz?

Mężczyzna przytaknął i wyrównał z nią krok, szli do jednego z mieszkalnych budynków, aby tam odpocząć. Jutro mieli iść na stację.

- Myślisz, że dalej jest na mnie zła? I na ciebie? – Zapytała kobieta wchodząc do jednego z budynków.

- Nie, na pewno nie jest. Wybaczyłaby nam od razu. Do tego cieszyła się na mój i pewnie twój widok. Wszystko jest okej między nami wszystkimi. – Powiedział jakby od niechcenia i wszedł na trzecie piętro.

𝙶𝚊𝚖𝚎 𝚂𝚝𝚊𝚛𝚝 | 𝙲𝚑𝚒𝚜𝚑𝚒𝚢𝚊 𝚂𝚑𝚞𝚗𝚝𝚊𝚛𝚘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz