On jedynie podniósł rękę na pożegnanie. Oboje tęsknili za takimi beztroskimi rozmowami.
Kirian biegła przed siebie. Nie wiedziała, ile jeszcze będzie musiała przebyć. Postanowiła zacząć poszukiwania od kawiarni. Raczej większość z nich wróciłaby właśnie tam albo do szpitala, gdzie oddziaływała Kirian. Choć musiała przyznać, że jej grupa miała swoje zadania, każdy się wypełniał nawzajem, to i tak wszyscy myśleli podobnie. Nie na tym samym poziomie, ale podobnie.
Po przebiegnięciu mostu i wróceniu na to nieszczęsne rozwidlenie dróg musiała się porządnie zastanowić, czy aby na pewno wracać. Nie miała dużej ilości czasu, nie wiadomo czy Niragi na pewno pomógłby jej albo czy ktoś jej nie słyszał. Także dzień kończył się niemiłosiernie szybko, sama pogoda ciągle się psuła. Pognała główną drogą z powrotem do kawiarni. Mżawka nie oznaczała niczego dobrego, w szczególności, że chmury zaczęły robić się coraz ciemniejsze. Ciągle wydawało jej się, że ktoś ją obserwuje, nienawidziła tego, choć wiedziała, że było to mało prawdopodobne. Zawsze dostawała schiz, gdy stresowała się lub emocje zbyt bardzo wpłynęły na jej ciało.
Jak przypuszczała tak zaczęło lać, podobnie jak w tamten cholernie nieszczęsny dzień, dzień ich rozłąki. Dziś nie czuła się wolna czy myśli nie przychodziły do jej przyjemnych wspomnień. Ale za to wracały do koszmaru. Aki, ona i Niragi. Wszyscy skreśleni z listy. Wszyscy skreśleni z zdjęć. Wszyscy wysłani na potępienie.
W końcu dobiegła do małego lokalu, cała przemokła. Bez nadziei.
Wbiegła wręcz jak huragan przez drzwi. Zatrzasnęła je za sobą i zaczęła rozglądać się w pośpiechu. Słyszała oddech, nierówny oddech, taki okropnie wstrząsający. Modliła się, aby spotkać Akiego i Lotousa, nie ważne w jakiej sytuacji. Błagała nawet zobaczyć ich znowu zobaczyć razem, przyczepionych do jakiejś ściany czy drzwi.
- Kirian...? – Zapytał zachrypnięty głos, słaby i cichy. Niepodobny do kogokolwiek kogo znała. Odwróciła natychmiastowo głowę, w tak szybkim tempie, że z łatwością dało się usłyszeć trzeszczenie kości i ten typowy dźwięk strzelanych kości.
- Lotous? Jak dobrze, że cię znalazłam. Gdzie Aki i reszta? Zawsze byliście razem z Ohayo. Szukaliście kogokolwiek? – Pytania wypływały z jej ust jak nerwowa woda w potoku.
Nie usłyszała odpowiedzi. Podeszła do niego szybkim krokiem. Zobaczyła Lotousa, zwiniętego w kącie, ściskał w ręce wisiorek Akiego. Zawsze go nosił, nawet przez sen. Zauważyła także jego opuchnięte od płaczu oczy, zaróżowione policzki i drżące ciało. Miał krew na ręce, którą trzymał łańcuszek wisiorka.
- Gdzie on jest? Pójdę po niego, przestań płakać. Jesteś ranny? – Powiedziała to zimnym i suchym tonem.
- On nie żyje, nikt nie wyszedł żywy z gry. Obok jego łańcuszka były dwa listy. On... On zabił się, Kirian. Widziałem, jak skacze z dachu budynku. – Ledwo dało się go zrozumieć. Jąkał się, do tego nie potrafił uspokoić. Drżącą ręką podał jej kartkę. Nie otworzyła go, wepchnęła w pośpiechu do torby, którą udało jej się znaleźć w jej pokoju.
- Lotous wstań. Musimy znaleźć resztę. Znalazłam Plażę, ale nie radzę tam się kierować, „władca" Plaży jest egoistą i jest nieźle świrnięty. Musicie uciekać. Natychmiast, daleko stąd. Nie mogą was znaleźć, rozumiesz? – Kucnęła przed nim i złapała jego twarz w dłonie.
- Nie jesteś ani trochę przejęta! Do cholery co ty sobie myślisz, to był twój przyjaciel! Zacznij interesować się swoją grupą, to twoja wina. Gdyby nie twoje „możecie sobie iść" nigdy nic takiego by się nie stało. Gdyby nie nasze spotkanie nic by się nie stało! A ty jak zwykle myślisz tylko o sobie. Odejdź stąd, wyjdź. Zostaw mnie, wiedźmo! – Krzyczał odrzucając dłonie Kirian. Mężczyzna przed nią ledwo łapał powietrze do ust.
![](https://img.wattpad.com/cover/331089334-288-k839079.jpg)
CZYTASZ
ð¶ððð ððððð | ð²ðððððð¢ð ðððððððð
FanfictionGrupa dorosÅych juÅŒ ludzi nagle przenosi siÄ ze swojego Åwiata do innego. By przeÅŒyÄ musisz graÄ. Jak potoczy siÄ dalsza przygoda gÅównej bohaterki po poznaniu niebezpiecznego Åwiata? Kogo pozna i co z tego wyjdzie? Odpowiedź poznasz w Årodku, nie...