𝚃𝚑𝚎 𝙱𝚎𝚊𝚌𝚑 𝚊𝚗𝚍 𝚊𝚛𝚐𝚞𝚖𝚎𝚗𝚝

392 24 12
                                    

Chyba się mocno naćpałam tym karpiem Juji.

Obudził mnie dziwny dźwięk. Jakby uderzania albo napierania na drzwi. Przetarłam wierzchem dłoni oczy, było ciemno, kompletnie ciemno. Musiało być zachmurzone albo inne pogodynki się bawiły. Usiadłam i rozejrzałam się, nikogo nie było, a dźwięk nadal był podobny, trochę cichszy, ale dużej różnicy nie czułam.

„Czyżby w końcu zombie przyszły? Będziemy się w końcu chować po kątach?" Zapytałam samą siebie w myślach powoli wstając i nie wydając niepotrzebnych dźwięków. Weszłam na środek pokoju, znowu spojrzałam we wszystkie strony, moje oczy już przyzwyczaiły się do tej ciemności. Ani do przednich ani do tylnych drzwi nikt się nie dobijał. Nigdzie nie widać było także śladów krwi czy umarlaków.

Skupiłam się dokładniej na dźwięku, skąd mógł dochodzić? Brzmiało to jak zaplecze albo toalety, ale bliżej nieokreślony dźwięk bardziej pasował mi do zaplecza. Skierowałam się tam powoli. Zapamiętałam układ drewnianej podłogi, dlatego chodziłam po tych, które nie powinny skrzypieć. Przystawiłam ucho do drewnianej powłoki drzwi i usłyszałam ściszone głosy oraz... przyspieszone oddechy?

Chwilę mi to zajęło, żeby zrozumieć do czego ma dojść. Jednak po przemieleniu tego przez wszystkie działające – póki co – szare komórki otworzyłam z impetem drzwi. Przede mną leżał teraz Aki... Z tą waloną Lilią na górze?!

- Co wy robicie...? – Zapytałam ściśniętym głosem.

- My? Nic...? Omawiamy najważniejsze ruchy w następnych dniach, dla naszego przetrwania – Odpowiedział szybko Lotous

- Dokładnie, to przecież nic takiego, my nic nie zrobiliśmy, jeszcze – Te ostatnie słowo chyba kierował do siebie albo tego czegoś na nim.

- Na zapleczu, przy poluzowanych spodniach? Weźcie idźcie do jakiegoś porządnego i wyciszonego pokoju, zboki! – Krzyknęłam i – dosłownie – wkopałam ich z powrotem do środka, później zamykając drzwi.

Oni też robią jakieś dziwne akcje? Ethan i Juu wersja gejowa" Pomyślałam siadając w kącie, życie zniszczone, myśli depresyjno-filozoficzne i na koniec myślenie jakim to jest się przegrywem życiowym bez jakiegoś typiarza czy typiary.

Siedziałam tak jeszcze kilka minut, aż w końcu para gołąbków wróciła z zaplecza, a po krótkiej rozmowie wrócili także Juja i Ethan. Oni byli ostatni. Ostatni, którzy mieli wygrać grę lub dwie, aby wystarczyło im na więcej niż tydzień. I tutaj formuje się pytanie, dlaczego aż tyle. Podczas gier każdy z naszej grupy zauważył podejrzanych ludzi, wszyscy mieli bransoletki, bardzo podobne do tych, których używa się na siłowni lub w niektórych hotelach. Mówili coś o niejakiej „plaży". Wymienialiśmy się wszyscy tym co usłyszeliśmy. Plaża nie powinna być piaszczystym miejscem, gdzie wszyscy wyjeżdżają na wakacje. Plaża była miejscem, możliwe, że budynkiem, gdzie przesiadywali ci ludzie. Jeśli się nie myliłam Chishiya także miał taką ozdóbkę.

Dlatego ciekawskie dzieci postanowiły coś z tym faktem zrobić. Co dokładnie? Odnaleźć to miejsce i dowiedzieć się więcej. Tak więc wyruszyliśmy przed siebie.

- Ludzie są niesamowicie ciekawscy – Ethan nagle odezwał się.

- Racja, ale jeśli chodzi o nas to przynajmniej mamy jakieś wytłumaczenie. Robimy to, aby zajść dalej i wyrwać się z tej rzeczywistości – Juu także wpięła się w tą rozmowę. Ostatnimi czasy oddalamy się od siebie. Każdy ma kogoś bliskiego. Ethan trzyma się Juu, Lotous natomiast Akiego. Irian natomiast była na boku. Ostatnimi czasy robiło się to coraz bardziej nieznośne.

- Myślicie, że cokolwiek uda nam się znaleźć idąc jedną grupą w jednym kierunku? Wydaje mi się, że powinniśmy się rozdzielić. – Tym razem rzekł Lotous zmieniając temat.

𝙶𝚊𝚖𝚎 𝚂𝚝𝚊𝚛𝚝 | 𝙲𝚑𝚒𝚜𝚑𝚒𝚢𝚊 𝚂𝚑𝚞𝚗𝚝𝚊𝚛𝚘Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz